Rozdział LX ,, Czerwony Księżyc"

1.7K 91 1
                                    

- Dokąd mnie zabieracie? - zapytałam, przerywając długą ciszę. Mężczyzna siedzący obok spojrzał na mnie pogardliwie, po czym wrócił do przyglądania się widokom za oknem.
- Aha... - szepnęłam, przegryzając wargę.

Po około godzinnej trasie samochód w końcu zatrzymał się, a kierowca odblokował zamknięte przez całą drogę drzwi. Najwidoczniej myślał, że byłabym w stanie wyskoczyć z auta podczas jazdy. Jasne... W najlepszym przypadku skończyłabym łamiąc wszystkie kości.

Jeden z wilkołaków otworzył drzwi, złapał mnie za ramię i wyciągnął na zewnątrz. Spiorunowałam go wzrokiem przez co zostałam nieco mocniej popchnięta w stronę budynku, do którego zmierzaliśmy.

Dom nie był wysoki, ale za to bardzo szeroki. Widziałam już takie budowle i stawiam sto dolców na to, że w jego centrum znajduje się patio lub wewnętrzny ogród. Przybiłam sobie mentalną piątkę, gdy weszliśmy do środka i skierowaliśmy się właśnie do wewnętrznego ogrodu. Jeżeli chcą mnie tu przetrzymywać muszę przyznać, że nie będę narzekać na warunki, bo jest tu naprawdę ładnie.

Stałam dobre kilkanaście minut wraz z wilkołakami i czekałam na w zasadzie sama nie wiem co, bo żaden z moich nowych kompanów nie był zbyt rozmowny...

Szklane drzwi prowadzące z domu do ogrodu otworzyły się i wyszła z nich ta sama kobieta, która kazała mnie tu przywieźć. Muszę przyznać, że nieźle się ustawiła skoro tyle wilkołaków wykonuje jej polecenia bez mrugnięciem okiem. Kobieta znowu lustrowała mnie wzrokiem, a ja nie zostałam jej dłużna. Stała przede mną dość wysoka i zgrabna brunetka, z włosami do połowy ramion. Mimo tego, że miała góra dwadzieścia pięć lat wyglądała na osobę twardo stąpającą po ziemi, a jej wzrok bacznie obserwował każdy, nawet mój najmniejszy ruch.

- Jaki jest dalszy plan, Tesso? - zapytał jeden z wilkołaków, który stał zaraz za nią.

- Teraz jej towarzysz powiadomi Klausa o tym, że została przez nas uprowadzona, a ten pojawi się tu jak najszybciej - odparła z chytrym uśmieszkiem na twarzy.

Pomiędzy wilkołakami nastąpiło małe poruszenie, a ja już wiedziałam czym jest spowodowane.

- Chyba mamy mały problem... - zaczął wilkołak, z którym jechałam samochodem i który nie odpowiedział na moje pytania. Dziewczyna spojrzała na niego spod przymrużonych powiek, czekając na resztę wyjaśnień. - Tak się składa, że... No bo nie wiedzieliśmy i... - Mężczyzna, a raczej chłopak bo wyglądał dość młodo, plątał się w słowach więc postanowiłam mu pomóc.

- Zabili Jackoba - powiedziałam obojętnym tonem, mimo iż wspomnienie zamordowanego przyjaciela rozrywało moje serce, przez co wilkołak spiorunował mnie wzrokiem.

Tessa ścisnęła wierzch nosa i przymknęła oczy.

- To prawda? - zapytała cicho spokojnym tonem. W ogrodzie przez chwilę panowała cisza, aż a w końcu jeden z wilkołaków potwierdził moje słowa. - Wy idioci! - krzyknęła, aż zrobiłam krok w tył słysząc jej naprawdę donośny głos. - Czy wy zawsze musicie coś spieprzyć?!

- On stanął w jej obroni... - Wilkołak nie dokończył się tłumaczyć, bo Tessa wzięła największy zamach jaki kiedykolwiek w życiu widziałam i uderzyła wilkołaka tak mocno, że ten poleciał kilka metrów do tyłu.

- Czy ja prosiłam cie o zdanie?! - krzyknęła wściekła.

- Zapyt... - i znowu nie dała mu dokończyć.

- To było pytanie retoryczne, debilu! To, że nie skończyłeś podstawówki nie znaczy, że masz obniżać poziom intelektualny naszej watahy! - ryknęła, a na twarzy reszty wilkołaków pojawiły się uśmieszki. - A wam co tak wesoło?! - Tessa krzyknęła tym razem do wszystkich, a twarze wilkołaków jak jeden mąż, stały się grobowe. -Ty- tym razem zwróciła się do mnie, a moje serce chyba właśnie przeżyło mini zawał - telefon - dodała i spojrzała na wypukły przedmiot znajdujący się w mojej kieszeni. Bez protestów wyjęłam go i położyłam na dłoni, którą wyciągnęła w moją stronę. Dziewczyna przez chwilę czegoś w nim szukała, po czym przystawiła go do ucha.

Survivor [Derek Hale]Onde histórias criam vida. Descubra agora