Rozdział LII ,,Elijah"

2.1K 103 10
                                    

Derek p.o.v.

Czekałem znircierpliwiony w domu Lexi, aż wróci od Klausa. Wciąż nie rozumiem dlaczego nie chciała abym po nią podjechał samochodem. Wspominała coś o tym, że ja i Klaus to mieszanka wybuchowa, ale mimo wszystko uważam, że powinienem ją odebrać. Jakąś godzinę temu wysłała mi wiadomość z informacją o tym, że po drodze chce zajść do szpitala, aby porozmawiać z kobietą, którą przywieźli z wypadku, więc już powinna być w domu...

Często prosi mnie o to, abym przestał panikować, ale mimo wszystko nie będę już dłużej czekał i jadę pod szpital. Tym bardziej, że nie odbiera moich telefonów...


- Była tu jakieś pół godziny temu - powiedziała Mellisa i zmarszczyła czoło. - Coś się stało?

- Mam nadzieję, że nie... - skomentowałem i zacząłem przeszukiwać każdy zakamarek tego miejsca. W niektórych pomieszczeniach wciąż był wyczuwalny jej zapach. Szedłem jego tropem, aż w końcu znalazłem się przy tylnych drzwiach wyjściowych. Gdy je otworzyłem poczułem powiew silnego wiatru na twarzy, a to znaczyło tylko jedno.

Jej trop jest już niewyczuwalny.

Wściekły uderzyłem pięścią w blaszany kubeł stojący pod ścianą, po czym wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Scotta.

- Halo?

- Mam złe przeczucia...

Lexi p.o.v.

- Myślałam, że jesteś tym dobrym Mikealsonem - powiedziałam oskarżycielsko w stronę Elijaha.

- Robię to, co jest słuszne - odparł spokojnie, choć docisnął pedał gazu.

- Każdy tak mówi... - skomentowałam i skrzyżowałam ramiona na piersi.

- Mój brat nie pozostawił mi wyboru - dodał z odczuwalnym smutkiem w głosie.

- Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi, Elijah - powiedziałam. Naprawdę polubiłam wampira, a gdy przebywałam w Nowym Orleanie to on zawsze hamował Klausa gdy ten się na mnie wściekał.

Oczywiście później sama byłam w stanie to robić...

- I właśnie ze względu na starą znajomość nie jesteś martwa - dodał, a ja spojrzałam na niego zszokowana.

- A niby co ja mam z tym wszystkim wspólnego? - zapytałam podnosząc głos.

- Nie ty, a twoi przodkowie.

- Jak do tej pory bycie potomkinią Pierwszych Wilków nie przyniosło mi żadnych korzyści - westchnęłam.

- Tym razem wilki nie mają z tym nic wspólnego.

Spojrzałam na niego zdziwiona.

- Masz na myśli przodków mojej mamy? - zapytałam, a pierwotny wampir przytaknął mi skinieniem głowy. - No to robi się ciekawie - skomentowałam czekając na dalszy obrót wydarzeń.

Weszłam wraz z wampirem do hotelu, na który zdecydowanie nie byłoby mnie stać. Widząc tak bogato zdobiony holl zastanawiałam się jak muszą wyglądać tutejsze pokoje.

- Witamy panie Mikaelson, apartament już czeka - powiedział mężczyzna w garniturze stojący za pięknie zdobionym, drewnianym biurkiem.

- Interesy z panem to czysta przyjemność. - Usłyszałam dyplomatyczny głos Elijaha.

Czyli nie mam co liczyć na personel podczas ucieczki, którą już zaplanowałam sobie w głowie.

Weszliśmy do windy, a mężczyzna ubrany w czarny frak wcisnął odpowiedni numer piętra. Będąc już na korytarzu nie mogłam powstrzymać się od komentarza.

Survivor [Derek Hale]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz