- Puk, puk! Jest tu ktoś? Nie? To idę do domu... - powiedziałam otwierając niechętnie drzwi willi, ale jak już odwróciłam się na pięcie, aby wyjść usłyszałam oschły głos Klausa.
- Ani mi się waż - powiedział i ruszył w dół po schodach.
- Cieszę się, że tym razem twoja punktualność nie podlega dyskusji - dodał i pocałował mnie w wierzch dłoni.
- Nie żebym przyszła tu z przyjemnością... - mruknęłam pod nosem.
- Jeszcze zobaczysz, że twoje podejście się zmieni. W końcu najbliższe południa będziemy spędzać razem - powiedział z udaną radością po czym objął mnie ramieniem.
Juhu...
- Wydawało mi się, że potrzebowałeś tylko mojej krwi, a nie towarzystwa.
- A czemu by nie połączyć jednego z drugim? - zapytał i delikatnie pchnął mnie w stronę schodów prowadzących na górę.
Idąc po stopniach czułam na sobie spojrzenia wampirów, które co chwile przemieszczały się w willi w nadludzkim tempie. Wścibskie pijawki...
- Zabraleś ze sobą całą świtę, a nie zaprosiłeś brata? - zagaiłam, pytajac o jedyną znaną mi osobę z jego bliskiego otoczenia.
- Elijah jest w tym momencie... niedysponowany - powiedział zastanawiając się chwilę nad ostatnim słowem.
Weszliśmy do pomieszczenia, które pełniło funkcję biura, a sam Klaus usiadł na wielkim, skórzanym fotelu znajdującym się za szerokim drewnianym biurkiem. Dookoła roznosił się ciężki, a zarazem elegancki mahoniowy zapach.
Czułam się niekomfortowo stojąc na samym środku i nie mając gdzie usiąść, ale Klaus zdawał się tego nie zauważać. Po chwili do pokoju weszła znana mi postać w białym fartuchu. Zmierzyłam ją morderczym wzrokiem.- Poznałaś już doktora Federicka, prawda? - Na twarzy Klausa po raz kolejny pojawił się szyderczy uśmieszek.
- Tak - odparłam sucho wciąż lustrując mężczyznę, który kilka dni temu zajmował się mną w szpitalu. Był to lekarz, który miał zostać ściągnięty z innego miasta specjalnie po to, aby mi pomóc.
Klaus wstał z fotela i wskazał gestem dłoni, abym na nim usiadła, co po chwili zrobiłam. Doktor podszedł do mnie wraz z wielką, skorzaną torbą, z której wyciągnął niewielki, przezroczysty pojemnik oraz zestaw igieł.
- Okej... Robi się coraz dziwniej... - skomentowałam widząc jak Federick zakłada igłę na przezroczystą rurkę połączoną z pojemnikiem.
- Jak już wspominałem, potrzebuję twojej krwi - powiedział Klaus.
- Ale myślałam, że chodzi ci o łyk dziennie, a nie o jakiś litr! - krzyknęłam spanikowana, gdy doktor zaczął zbliżać się do mnie z długą igłą.
YOU ARE READING
Survivor [Derek Hale]
FanfictionNigdy nie ufaj ocalałemu dopóki nie dowiesz się jak udało mu się przetrwać. Cześć I W członkach rodziny Targaryan płynie krew Pierwszych Wilków. Moc, którą otrzymało każde dziecko Targaryanów, podzielona na piątkę rodzeństwa była znikoma i nie st...