- Zaczniemy od małych porcji - powiedziałam wlewając kilka kropel do plastikowego kieliszka. Gdy przekazałam go Derekowi od razu wypił całą zawartość, a wyraz jego twarzy zdradzał jak wielką przyjemność mu to sprawiło.

- Na razie wystarczy - skomentowałam, a Derek warknął niezadowolony i spojrzał na mnie ze wściekłością w oczach. - Oh, nie patrz już tak na mnie. Gdybym uczyła cie kontroli w taki sam sposób, jak uczono mnie, na pewno byś nie narzekał. - Mówiąc to uśmiechnęłam się pod nosem, przypominając sobie jak byłam głodzona, niemal do wysuszenia, a gdy w jakikolwiek sposób było po mnie widać ekscytację zapachem lub widokiem krwi byłam przypalana werbeną lub wilczym zielem. Derek znał tę historię, więc gdy o niej przypomniałam jego wyraz twarzy złagodniał.

- Przestańmy w końcu zajmować się mną. Jak się czujesz? - zapytał z czułością w oczach.

- Bywało lepiej - odparłam wzruszając ramionami. Derek zmartwił się słysząc te słowa. - Najgorsze jest to, że mieszkam z narzeczonym pod jednym dachem, a śpimy w osobnych łóżkach - dodałam z zawadiackim uśmieszkiem. Taki sam pojawił się na twarzy wilkołaka.

- Też za tobą tęsknię - powiedział i zlustrował mnie wzrokiem od góry do dołu, przez co na moich policzkach pojawił się delikatny rumieniec. Walczyłam sama ze sobą, aby nie otworzyć dzielących nas drzwi i nie rzucić się na Dereka. Przez wampiryzm odczuwam wszystko o wiele silniej. Radość, smutek, pożądanie...

- Wrócę za jakiś czas - dodałam i jak najszybciej wyszłam z piwnicy, bo dosłownie jeszcze chwila, a leżałabym bez ubrań obok Dereka.

Przynosiłam mu różne książki, zwykłe jedzenie, no i oczywiście po pół kieliszka krwi. Mam wrażenie, że za piątym razem nie był aż tak bardzo pobudzony czując kolejną dawkę. Nie spodziewałam się aż tak szybkiej poprawy, ale Derek jest najsilniejszą osobą jaką kiedykolwiek spotkałam. I nie chodzi mi o siłę fizyczną, która oczywiście też jest niesamowicie rozwinięta, ale o siłę ducha.

Gdy siedzieliśmy wspólnie, oddzieleni drzwiami i krtą, rozmawiając o wszystkim i o niczym Derek spojrzał na mnie czule.

- Obiecaj mi coś.

- Co tylko chcesz - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się serdecznie.

- Za kilka minut wstaniesz z tego krzesła i wyjdziesz z domu - odparł, a ja spojrzałam na niego zdziwiona. - Nie chcę żebyś była uwięziona razem ze mną. Dobrze pamiętam co sprawiało ci największą przyjemność, gdy byłaś hybrydą, dlatego proszę, wyjdz i znów poczuj wiatr na twarzy. Jesteś najszybszą istotą jaką znam. Sam miałem problemy żeby dorównać ci w biegu, a nie należę do powolnych osób - dodał i uśmiechnął się szczerze.

- Nie chce zostawiać cię samego - odparłam z obrażoną miną.

- Obiecałaś, że zrobisz o co proszę.

- I zaczynam tego żałować. Nigdy więcej nie weźmiesz mnie takim podstępem - odparłam wskazując na niego palcem, na co uśmiechnął się niewinnie.

- Zasługujesz na normalne życie, Lex.


Nie wiem jak on to zrobił i dlaczego dałam się namówić na wyjście. Nie ma to jak samotnie siedzenie w barze i popijanie kolejnego drinka, który od kiedy stałam się wampirem, nie ma na mnie żadnego wpływu. Myślałam o tym, aby spotkać się ze Stilesem i całą resztą ale będąc w połowie drogi skręciłam do jedynego baru w Beacon Hills. Nie mogłabym się dobrze bawić wiedząc, że Derek siedzi zamknięty w celi.

Już drugi raz spławiłam nachalnego kolesia, który próbował poderwać mnie najgorszym tekstem jaki kiedykolwiek słyszałam.

- Jeszcze jeden proszę - powiedziałam w stronę barmana i pomachałam mu przed oczami szklanką, którą po chwili napełnił.

Survivor [Derek Hale]जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें