Rozdział LX ,, Czerwony Księżyc"

Start from the beginning
                                    

- Niespodzianka, mój drogi. Tym razem to nie Alexandra. Zaskoczony? - zapytała, a na jej twarzy pojawił się zawadiacki uśmiech. - Masz pojawić się sam. Dobrze wiesz gdzie. Jeżeli tego nie zrobisz, dziewczyna zginie - dodała i przerwała połączenie, po czym nie oddała mojego telefonu, tylko rzuciła go w stronę wilkołaków. Któryś z nich na pewno go złapał, bo nie usłyszałam odgłosu urządzenia uderzającego o ziemię.

- Znasz mnie? - zapytałam niepewnie.

- Jak własną kieszeń - odparła, a kącik jej ust podniósł się do góry. - Chodź za mną - powiedziała i odwróciła się w stronę wejścia do domu. Ta dziewczyna ma w sobie coś takiego, że nawet nie próbowałam stawiać oporu i czym prędzej podążyłam jej śladem.

Przekraczając szklane drzwi weszłam do domu, który widać że jest prowadzony przez kobiecą rękę. Pomieszczenia były wykończone w nowoczesny i minimalistyczny sposób. Tessa ruszyła schodami na górę więc podążyłam za nią, a po chwili znalazłyśmy się w jednym z wielu pokoi. Stało w nim duże łoże i kilka podstawowych mebli znajdujących się w każdej sypialni.

- Tutaj będziesz bezpieczna - powiedziała i ruszyła w stronę wyjścia.

- Dlaczego o to dbasz? - zapytałam nieco zdziwiona. - Byłam porywana i przetrzymywana naprawdę wiele razy, możliwe że nawet pobiłam jakiś rekord, ale każdy miał głęboko w poważaniu to, czy jestem bezpieczna czy nie.

Tessa odwróciła się w moją stronę i miałam wrażenie, że przez chwilę widziałam w jej oczach współczucie.

- Nie masz się o co martwić. Nie zależy mi na tobie, tylko na Niklausie - odparła.

- Jakieś pięć minut temu powiedziałaś mu, że mnie zabijesz, jeżeli nie pojawi się tutaj sama - dodałam nieco zdezorientowana.

Tessa machnęła tylko ręką, jakbyśmy wcale nie rozmawiały o mojej śmierci, tylko o jakimś błahym problemie, po czym dodała:

- Nie ma lepszego sposobu na zwabienie mężczyzny, niż grożenie śmiercią osoby bliskiej jego sercu.

- Gdybym była bliska jego sercu to zapewne nie chciałby poświęcić mnie w ofierze... - dodałam sarkastycznym tonem i przewróciłam oczami.

- Spokojnie, nie będzie żadnego zdejmowania klątwy, ani przemian w hybrydy - powiedziała pewnym tonem i usiadła na jednym z foteli.

- Widzę, że jesteś wtajemniczona - skomentowałam jej wiedzę na temat klątwy.

- Kochana, ktoś w tym stadzie musi mieć oczy dookoła głowy - powiedziała i puściła mi oczko. W przeciągu kilku minut dziewczyna z pewnej siebie, twardo stąpającej po ziemi i rozkazującej bandzie wilkołaków stała się całkiem przyjemną towarzyszką do rozmowy.

- Dlaczego chcesz, aby Klaus się tu pojawił? - zapytałam, licząc na to, że może w końcu dowiem się od jakichś informacji. Ku mojemu zdziwieniu dziewczyna rozsiadła się wygodniej i zaczęła mówić.

- Jesteś Alexandra Targaryan, ostatnia z rodu Pierwszych Wilków. Ja nazywam się Teressa Mereen, ostatnia z rodu Czerwonego Księżyca - zaczęła, a ja nawet nie zauważyłam kiedy moja szczęka opadła na ziemię w geście zdziwienia.

- Naprawdę jesteś Mereen? - zapytałam zszokowana. Każdy wilkołak, któremu gen likantropii został przekazany w genach wie, że w świecie wilków istniało wiele rodów i każdy z nich pełnił inną funkcję. Pamięć o rodach i większość przywilejów z nimi związanych została zatarta już dziesiątki lat temu, ale niektóre z nich przetrwały do dzisiejszych czasów. Jak ród Pierwszych Wilków pełnił funkcję rodziny królewskiej, która wydała na świat pierwszego na świcie wilkołaka, tak z rodu Czerwonego Księżyca, lub jak niektórzy wolą - Krwawego Księżyca, pochodzili najwięksi wojownicy, których zadaniem była obrona świata wilkołaków.

- Z resztą, po co pytam. Nie da się zaprzeczyć, że jesteś potomkinią wojowników - dodałam przypominając sobie jak Tessa bez problemu poradziła sobie z ujarzmieniem całego stada wilkołaków. Dziewczyna zaśmiała się na moje słowa i wzruszyła ramionami.

- Jak już wspomniałam, pochodzę z rodu Czerwonego Księżyca, a naszym zadaniem jest obrona wilkołaków, co bardzo kłóci się z planem Klausa, który chce połączyć dwie rasy i przemieniać w hybrydy jak największą ilość wilkołaków. Muszę spełnić obowiązek mojego rodu i za wszelką cenę nie mogę do tego dopuścić - dodała, a wyraz jej twarzy pokazywał, że mówi to jak najbardziej poważnie. - Już wystarczy, że mój brat zhańbił moją rodzinę i sprzymierzył się z Mikaelsonem - powiedziała z obrzydzeniem w głosie. - Ale na szczęście ktoś się już nim zajął. - Tessa spojrzała na mnie z zadowoleniem wymalowanym na twarzy.

- Kto? - zapytałam.

- Ty.

- Ja? - Otworzyłam szeroko oczy.

- Wiem, że dzięki tobie mój brat i część stada, która zgodziła się na przemianę w hybrydy już nie żyją. Mój brat to Vin Mereen. Te sam, który wziął udział w połączeniu krwi razem z tobą i wampirzycą.

Moje oczy zaczęły robić się wielkie jak spodki.

- Przeze mnie nie żyje twój brat, a ty wciąż pozwalasz mi żyć? - zapytałam niepewnie, wciąż nie do końca rozumiejąc czego tak naprawdę właśnie się dowiedziałam.

- Jak już mówiłam, Vin zhańbił nasz ród, a poza tym nie był dobrym człowiekiem. Nie miał szacunku do nikogo, a do kobiet już szczególnie. Myślisz, że dlaczego w mojej watasze, której wcześniej przewodził mój brat nie ma ani jednej kobiety, oprócz mnie? Bo krzywdził je. Krzywdził i to bardzo... - powiedziała ściszonym tonem.

- Nie musisz nic mówić - dodałam i uśmiechnęłam się smutno pod nosem, przypominając sobie sytuację z przed kilku dni z nim związaną.

- Czy on... - zapytała nie kończąc zdania, ale dobrze wiedziałam o co jej chodzi.

- Na szczęście nie - dodałam, a dziewczyna odetchnęła z ulgą.

- Wracając do planu powstrzymania Klausa, zastawiliśmy na niego pułapkę, a gdy się tu pojawi zostanie uwięziony. Dopiero wtedy wilkołaki będą bezpieczne.

Zmarszczyłam czoło słysząc te słowa. Też chciałam powstrzymać Klausa, a ten plan wydawał mi się bardziej bezpieczny. No, przynajmniej z mojego punktu widzenia.

- Teraz zostało nam tylko czekać - dodała Tessa, a ja poczułam, że to będzie długi wieczór. Chcąc usiąść musiałam wybrać łóżko, bo fotel był już zajęty. Rozmawiałam z dziewczyną jeszcze dobrą godzinę i powiem szczerze, że było to najlepsze porwanie jakiego do tej pory doświadczyłam.

Po jakimś czasie zadzwonił jej telefon. Gdy wstała z fotela, aby porozmawiać machnęła ręką w moją stronę, abym również podniosła swoje cztery litery. Z niechęcią zwlokłam się z niesamowicie wygodnego łóżka.

 Z niechęcią zwlokłam się z niesamowicie wygodnego łóżka

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Tessa odłożyła telefon, po czym spojrzała w moją stronę.

- Zaczęło się - dodała z zawadiackim uśmieszkiem i wyszła z pokoju, a ja ruszyłam tuż za nią.

Survivor [Derek Hale]Where stories live. Discover now