- Wiem. I to ją zgubi - skomentował Derek, wciąż patrząc na Elijaha, jak na wroga.
- To może powiem inaczej - zaczął pierwotny. - Macie dwie opcje. Albo Lexi będzie trzymała się planu, albo to nie Klaus będzie osobą, która zabije wszystkich, których kocha. Mam nadzieję, że zrozumieliście aluzję - dodał przecierając wierzch paznokci o marynarkę.
Wiedziałam, że Elijah jest bezwzględny, ale nie spodziewałam się takiego biegu wydarzeń. Jak mógł zasugerować, że zrobi krzywdę moim przyjaciołom?
Derekowi też się to nie spodobało i ryknął wściekły, po czym ruszył w stronę wampira. Chciał wyprowadzić atak, lecz wampir bez najmniejszego problemu go ominął. Wilkołak próbował atakować go w każdy możliwy sposób, ale Elijah za każdym razem unikał ciosów. Gdy w końcu Derekowo udało się chociaż drasnąć wampira, ten bez najmniejszego problemu wykręcił mu ramię, aż było słychać nieprzyjemny gruchot kości. Podniósł go za szyję, aby z całej siły uderzyć wilkołakiem o ziemię tak mocno, że aż zadrżała podłoga.
Ruszyłam w stronę bójki, ale nawet nie zdążyłam dojść do połowy naszej odległości, gdy Elijah podniósł Dereka i rzucił nim w drugi koniec loftu. Wilkołak jęknął z bólu, ale mimo wszystko próbował wstać. Wampir nie wyglądał jakby właśnie niemal zmasakrował wilkołaka. Jedyne co zdradzało ślady bójki to krew z zadraśniętego policzka, którą po chwili przetarł jedwabną chusteczką.Podbiegłam do Dereka, który ledwo trzymał się na nogach, a jego ręką wciąż przybierała nienaturalną pozę. Próbowałam podprowadzić go do kanapy, ale był dla mnie zdecydowanie za ciężki. Na szczęście nie musiałam długo czekać i po chwili zamienił mnie Peter, który bez problemu zaprowadził siostrzeńca w stronę mebli. Spiorunowałam wzrokiem Elijaha, ale dobrze wiedziałam dlaczego to zrobił.
Musiał pokazać swoją siłę, aby Derek wiedział, że nie jest w stanie pokonać Pierwotnych Wampirów.
- A podobno to Klaus jest tym silniejszym bratem - dodał Elijah, a na jego twarzy pojawił przez sekundę pojawił się chytry uśmieszek. - Jeżeli myślisz, że dasz radę mnie pokonać, mylisz się - dodał machając rękami i cofając się w stronę wyjścia.
Gdy zniknął za drzwiami loftu spojrzałam na Dereka, który powoli dochodził do siebie.
- Przepraszam, to będzie bolało - powiedziałam łapiąc go za wykreconą rękę, która zaczęła się niepoprawnie zrastać. - Na trzy. Jeden, dwa... - I w tym momencie pociągnęłam za ramię, aby ustawić je w naturalnej pozycji. Oczywiście nie odbyło się bez dźwięku łamanej kości i krzyku Dereka.
- Miało być na trzy - wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- Praca pod presją nie wychodzi mi najlepiej - odparłam wzruszając ramionami.
YOU ARE READING
Survivor [Derek Hale]
FanfictionNigdy nie ufaj ocalałemu dopóki nie dowiesz się jak udało mu się przetrwać. Cześć I W członkach rodziny Targaryan płynie krew Pierwszych Wilków. Moc, którą otrzymało każde dziecko Targaryanów, podzielona na piątkę rodzeństwa była znikoma i nie st...
Rozdział LIV ,,Złota karta"
Start from the beginning