Rozdział XXXV ,,Niczego nie pamiętam"

Start from the beginning
                                    

- I właśnie spadłeś na samo dno - skomentowałam oschłym tonem wycierając tłuste plamy z bluzki.

Po ciepłym posiłku poczułam się o wiele lepiej więc zaproponowałam pójście na spacer. Stiles pomógł mi wstać, założyć kurtkę i zejść ze schodów prowadzących na dwór.

- A tak w ogóle to jaki był wynik wczorajszego meczu? - zapytałam zaciekawiona.

- Zremisowaliśmy, nie pamiętasz? Biłaś nam brawo jak szalona! - powiedział machając rękami.

- Pamiętam tylko, że w połowie meczu wyciągnęłam z torby trzecią butelkę wina, a potem totalnie mnie odcięło. - Opuściłam zawstydzona wzrok.

- Ta... Zauważyłem. Szczególnie gdy zwymiotowałaś na swoje buty i to jeszcze czerwonym winem.

- Ja zwy... Co?! O Boże co za wstyd... -  Załamana zasłaniłam twarz rękami.

- Najważniejsze, że nic ci się nie stało Lex - powiedział Stiles i objął mnie ramieniem, dzieki czemu mogłam oprzeć bolącą głowę na jego ramieniu. - Ale nie powiem, zrobiłaś wczoraj takie widowisko, że nasz nowy sponsor kazał poprawić schodki na trybunach i jakby tego było mało to kazał wezwać najlepszego lekarza z miasta stanowego  i sam go opłacił.

- Dobij mnie.... - powiedziałam załamana odsuwając się od chłopaka. - Chyba będę musiała mu podziękować - dodałam i zerwałam listek z drzewa, aby zająć czymś ręce.

- No to będziesz miała świetną okazję! Podobno ma zorganizować bal charytatywny i zaprasza wszystkich chętnych.

- Nie wiem czy powinnam pokazywać się teraz w miejscach publicznych...

- Spokojnie, zrobimy z ciebie Pierwszą Damę Beacon Hills - dodał z powagą.

- Spadaj Stiles - powiedziałam i rzuciłam w niego zmiętym liściem ale muszę przyznać, że jest osobą, która zawsze poprawi mi humor.

- Spadaj Stiles - powiedziałam i rzuciłam w niego zmiętym liściem ale muszę przyznać, że jest osobą, która zawsze poprawi mi humor

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Chłopak zaśmiał się i wolnym krokiem ruszyliśmy z powrotem do loftu. Po chwili pojawił się również Derek z torbą pełną leków.

- Wciąż nie rozumiem dlaczego nie chcesz abym zabrał twój ból - skomentował podając mi jeden z nich.

- Chcesz mi zabrać ból głowy z powodu kaca? Niżej nie mogłabym już upaść.

Wrzuciłam jedną z tabletek do ust I zapiłam ją wodą.




- Wiesz co Derek? Skoro jestem człowiekiem i nie ściga mnie mój psychopatyczny brat może powinnam zacząć żyć jak na prawdziwego człowieka przystało - zaczęłam, chcąc poruszyć ważny dla mnie temat.

- Co masz na myśli? - zapytał podczas gdy ja leżała pomiędzy jego nogami i opierałam się plecami o jego tors.

- Zacznę od znalezienia pracy - powiedziałam podekscytowana. - W końcu wykorzystuję wasz budżet i to od naprawdę długiego czasu.

Survivor [Derek Hale]Where stories live. Discover now