S2 Rozdział 6

121 9 5
                                    

Ruth

- Jak to się stało ,że jesteś taka twarda ? - Zapytał Luke gdy celowałam do jelenia. Wypuściłam strzałę ,która go idealnie trafiła. 

- Masz szczęście ,że go trafiłam. - Powiedziałam omijając jego pytanie. 

- Ruth, odpowiedz proszę. - Powiedział ,a ja westchnęłam. 

- Widziałam jak moi bliscy umierają i nie mogłam nic zrobić. - Powiedziałam. 

- Ile osób straciłaś ? 

- Mnóstwo , ale jeżeli chodzi o tych ,którzy byli dla mnie rodziną to około 23 osoby. Wyobraź sobie ,że klęczysz koło Nicka ,który dostaje po głowie batem tak mocno ,że jego czaszka jest pokruszona. - Powiedziałam ,a po policzku spłynęła mi łza. 

- Nie chciałem cię.... 

- Uwierz mi. Też byłbyś twardy. - Przerwałam mu i ruszyłam po owego jelenia. Luke wziął go i razem ruszyliśmy spowrotem do domku. Wszyscy stali roztrzęsieni w kuchni. 

- Hej co się stało ? - Powiedział mężczyzna upuszczając jelenia. 

- Petee nie żyje, a Carver zrobił nam wizytę. - Powiedział Carlos. 

- Cholera i co teraz ? 

- Na szczęście nie zastał nas w domu. Clementine musiała go zaskoczyć. Wróci na pewno. 

- Czyli wyruszamy w drogę. - Stwierdził Alvin ,a wszyscy pokiwali głowami. 

- Zabierzcie wszystkie rzeczy czeka nas długa wyprawa. 

***5 dni później***

- Zostałam z wami tylko po to żeby was bronić. - Odparłam ,a Luke się zaśmiał.

- Jestem wdzięczny. 

- Dzień przyjdzie w którym nie będziesz. - Odeszłam od mężczyzny. Clementine leżała na skale i mówiła co widzi przez lornetkę. 

- Jest też most! - Krzyknęła.

- Da się przez niego przejść ? - Zapytał Carlos. 

- Myślę ,że tak ! - Odpowiedziała schodząc z kamienia. 

- Myślę ,że ja i Ruth możemy sprawdzić czy jest bezpiecznie. - Powoli zaczynam mieć dość jego ciągłego brania mnie gdzieś. 

- Zróbmy to szybko. - Powiedziałam i poszłam w kierunku mostu. Luke jeszcze chwilę z nimi gadał po czym przybiegł do mnie i szturchnął w ramię. 

- Na przyjaciół się czeka. - Zaśmiałam się na to słowo. Ujrzałam dwa trupy , jeden przy kamieniu ,a drugi stojący na środku przejścia. 

- Musimy mieć ... yy  Ruth ? - Wyciągnęłam zza paska Lucille i uderzyłam jednego trupa w głowę później drugiego po czym się ukłoniłam. Mężczyzna coś do mnie mówił ,ale nie skupiłam się na tym. Zauważyłam kolejne dwa trupy , wyciągnęłam łuk i je zastrzeliłam. Odwróciłam się. 

- Luke uważaj! - Krzyknęłam ,a on się od razu odwrócił i wbił trupowi maczetę w środek głowy.

- Dzięki. 

- Ta. - Odparłam wyciągając strzały z martwych ciał. 

- Mamy kolejny problem. Spójrz. - Powiedział po czym wskazał ręką przed siebie. Ujrzałam mężczyznę idącego w naszym kierunku z bronią. 

✔Other Story - The Walking DeadWhere stories live. Discover now