Rozdział 107

82 11 4
                                    

Ruth

Siedzieliśmy z Carlem wtuleni przy jeziorku. 

- Jak się czujesz ? - Zapytał. 

- Kiepsko. - Odpowiedziałam patrząc na bandaż z którego kapie krew. 

- Pewnie przez to ,że straciłaś dziś sporo krwi. 

- Nadal tracę. - Odparłam ,a on złapał mnie za rękę wpatrując się w bandaż. 

- Cholera. 

- Trzeba jakoś zatamować krwawienie. 

- Możemy przypalić ranę. - Powiedział brunet patrząc na mnie przerażonym wzrokiem. Wstałam i zaczęłam się kierować w stronę ogniska , które jest rozpalane przez Sasha. 

- Hej jak tam twoja ręka? - Pokazałam ją na co mulatka wyraźnie się skrzywiła. 

- Trzeba zatamować krwawienie. Musimy przypalić ranę. - Kobieta bez wahania wyciągnęła zza paska nóż i włożyła go do ognia. Po jakimś czasie przedmiot stał się czerwony. 

- Ściągnij bandaż. - Zrobiłam co kazała. 

- Nie będę kłamać. Będzie boleć jak cholera. - Kiwnęłam głową ,a Sasha przystawiła mi nóż do rany. Zaczęłam krzyczeć ponieważ ból był nie do wytrzymania. 

- Jeszcze chwila Ruth, wytrzymasz ! - Krzyknęła ,a ja zaczęłam widzieć jak przez mgłę. 

-  Szybko bandaż ! - Nie wiedziałam nawet czyje to słowa. Zrobiło mi się ciemno przed oczami i upadłam. 

- Ruth! Ruth ! - Ktoś potrząsał moim ciałem ,a ja dzięki temu zaczęłam wracać do rzeczywistości. Otworzyłam oczy i ujrzałam bruneta. Zauważył ,że jestem świadoma i od razu mnie pocałował. Wstałam z ziemi ,a ten mnie przytulił. 

- Myślałem ,że cie straciłem. - Powiedział. Uśmiechnęłam się. 

- Obiecaj ,że nigdy tego nie zrobisz. 

- Obiecuję. - W tym momencie podbiegł do nas Shane. 

- Boże młoda narobiłaś nam stracha. - Powiedział przytulając mnie. Zaczęłam się jeszcze bardziej śmiać. 

- Jak się czujesz ? - Powiedziała Tara , która przed chwilą przyszła. 

- Boli jak cholera. - Nie kryłam tego przed nimi. Było już ciemno więc wszyscy usiedliśmy przy ognisku. To już chyba taki nasz zwyczaj. 

- Gdzie Ron i April ? - Zapytałam. 

- Poszli gdzieś i jeszcze nie wrócili. - Sasha poruszyła dwuznacznie brwiami. Zachichotaliśmy. Po jakimś czasie z nieba zaczął padać deszcz. Z sekundy na sekundę kropli przybywało. Wiatr coraz bardziej się wzmagał. Spojrzałam w górę i jedyne co ujrzałam to przeraźliwie czarne niebo. 

- Cholera to chmury burzowe. 

- Nie tylko. -Stwierdził Aaron patrząc na tworzący się huragan  kilka kilometrów dalej. 

- Wszyscy na dół ! Tam koło jeziorka jest głęboka jaskinia! - Powiedział Shane zrywając się na równe nogi. Działaliśmy szybko. Po kilku minutach wszystkie zapasy były schowane ,a huragan był już kilka metrów od nas. Każdy siedział już w jaskini. Rano wyszliśmy. Pierwsze co to sprawdziliśmy czy wszyscy są w jaskini. Brakowało jedynie Tary. Wybiegłam z "bunkra" i ujrzałam parę wywalonych drzew ,ale na szczęście huragan "przeszedł" obok naszego obozowiska więc straty nie były aż tak duże jak mogły być. Wbiegłam na główny plac krzycząc imie kobiety lecz nigdzie jej nie było. Spojrzałam na korę jednego z drzew po której płynęła krew. Spojrzałam do góry i od razu zasłoniłam usta ręką. 

- O mój boże.. 

*************************************************************************Koniec kolejnego rozdziału ! Jak myślicie co Ruth ujrzała na drzewie ? 

#MrsGrimes

✔Other Story - The Walking DeadWo Geschichten leben. Entdecke jetzt