Rozdział 18

177 18 2
                                    

                                April

Po spacerze udałam się do mojej celi by wyczyścić moją broń. Coś ukuło mnie w nogę i zdjęłam buta w którym był śrubokręt. No tak, wzięłam go z Woodbury. Dobrze, że ci ludzi nie żyją. Nagle do mojej celi wszedł Glenn.

- Hej, możemy pogadać.

- Jasne.

- Nie będę cię okłamywać, dlatego od razu powiem o co chodzi. Przysłał mnie Ron, ponieważ wiedział, że na niego nawet nie spojrzysz.

- Miał rację, ale ja nie chcę z nim rozmawiać.

- Dlaczego? Przecież poszedł cię szukać.

- Właśnie, ja tego nie potrzebuję. Nie potrzebuję kontroli i ciągłego pilnowania. Mógł zginąć, a wtedy ja musiałabym żyć z wyrzutami sumienia.

- Rozumiem, ale teraz powinnaś się cieszyć że żyje - on ma rację. Ale nie mogę się teraz przyznać do błędu. Wszyscy mówiliby, że mi o tym mówili. Znów ktoś wszedł do celi, tym razem to Ruth.

- Mam pewien pomysł i chciałabym o nim z wami pogadać.

- Pewnie, co to za pomysł? - skończyłam zdanie, a dziewczyna usiadłana drugim łóżku.

- Powinniśmy wrócić do Woodbury po broń i zapasy. Nie ma tam ludzi, więc nikt oprócz szwędaczy by nam nie groził.

- Nie to zły pomysł.

- Niby czemu?

- Narazie, nie ma takiej potrzeby, a to tylko niepotrzebne ryzyko.

- Ale potem może nam czegoś nagle zabraknąć.

- Powiedziałam już, co o tym myślę.

- Kiedy ty się taka zrobiłaś? Ta April, którą poznałam na początku, nie bała się ryzyka. Zmieniłaś się - nienawidzę jak ktoś mi to mówi. To, że się zmieniłam nie znaczy że jestem gorsza.

- Ty też powinnaś się zmienić. W końcu przez swoją głupotę zginiesz. Swoją drogą, skoro tak lubisz ryzyko, to czemu nie zaryzykujesz i nie będziesz z Carl'em, co?

- Zamknij się!

- Wyjdź, po prostu już stąd wyjdź - krzyknęłam na dziewczynę, a ta wyszła.

- Ja też lepiej pójdę-  stwierdził Glenn i także wyszedł. Każdy ma jakiś problem. Ja tylko powiedziałam swoje zdanie, niech robią co chcą. Muszę się przewietrzyć i wyrzyć. Wyszłam i najszybciej jak się da opuściłam teren więzienia. Idę teraz do bramy.

- Gdzie idziesz? - usłyszałam czyiś głos który sam w sobie mnie zdenerwował.

- W dupę kurwa - krzyknęłam, odwróciłam się i zobaczyłam przerażoną Mikę, która wycofała się i pobiegła do środka. Nie chciałam jej wystraszyć, ale... To wyszło samo z siebie. Muszę iść z nią pogadać. Znów udałam się do środka. Od razu zobaczylam Mikę, Ron'a i Tyresse'a.

- Nie wstyd ci krzyczeć na dziecko? - odezwał się brązowo włosy nastolatek.

- Własnie miałam ją przeprosić.

- Źle z tobą. W ostatnim czasie nie umiesz się z nikim dogadać - to prawda, ale nie robię tego specjalnie. Nie chcę żeby tak było.

- Co ci do tego Ron?

- Martwię się o ciebie.

- Nie powinieneś - udałam się do mojej celi. Muszę to wszystko przemyśleć.

  Hej! Już na wstępie mówię, że polecam zajrzeć do zdjecia na górze rozdziału 😂 Swoją drogą jak się podobał? Mam nadzieję, że bardzo, a jeśli tak zostaw ☆ i kom :)
#MrsRhee 🦄💘

✔Other Story - The Walking DeadWhere stories live. Discover now