Rozdział 80

122 12 4
                                    

April

- Mamy mało czasu, za dziesięć minut Merle po ciebie przyjdzie. Wiem jak to wygląda, ale to miało tak wyglądać. Nie jestem jedną z nich. Udaję, chciałam wam w ten sposób pomóc. Wszystko ułożyło się trochę inaczej i teraz chcę stąd uciec lub go zabić. Z tobą.

- Twoje słowa w Alexandri to nie prawda?

- Nie.

- Co ja mam robić?

- Zgodzić się by tu zostać. W tym momencie to twoje najlepsze wyjście.

- Jasne - przytuliłam chłopaka i wyszłam z pomieszczenia w którym się znajdował. Przed drzwiami stała Sherry.

- Słyszałam waszą rozmowę...

- Błagam nie mów mu o tym.

- Nie powiem. Chętnie bym wam pomogła, ale nie mogę. 

- Nie musisz, dziękuję...

- Idź już, Merle tu idzie - oddaliłam się od kobiety i wyszłam na zewnątrz. Spojrzałam na trupy wbite na pale. Każdy z nich miał jakąś historię, ale jak wszystko, się ona skoczyła. Może moja też niedługo się skończy. 

- No April. Twój chłoptaś się zgodził - na słowa Negana pokiwałam tylko głową nie odwracając się, a ten położył rękę na moim ramieniu.

- Jutro pojedziecie z Daryl'em w teren. Chciałbym wiedzieć jak sobie radzicie.

- Dobrze, a mogę już do niego iść?

- Jeśli musisz. Swoją drogą, wydaję się jakbyś to ty, a nie on miała jaja. W ten pamiętny dzień to ty coś zrobiłaś, a on tylko siedział i na to wszystko patrzył. 

- Czyżby - powiedziałam oschle i weszłam do środka, a następnie do pokoju w którym był Ron. Chłopak siedział na łóżku patrzył w podłogę. 

- Jutro stąd uciekamy. Na zawsze.

- Jak?

- Jedziemy w teren, tam będzie szansa. Wykradnę jedną dodatkową broń, a kiedy już tam będziemy zaatakujemy - usiadłam na parapecie i uśmiechnęłam się - Będzie dobrze.

- Przepraszam

- Niby za co? To ja powinnam przeprosić.

- Za to, że w ciebie zwątpiłem.

- Przestań... Nie musisz przepraszać za takie rzeczy. To życie, nigdy nie będzie idealnie, ani tak jak chcemy - usiadłam koło niego na łóżku, a on oparł głowę na moim ramieniu...

  Następnego dnia

- Wstawaj, niedługo ruszamy - Daryl obudził mnie chlapiąc zimną wodą. Wyszedł, a ja ubrałam się. Poszłam do składu broni po siekierę, a dodatkowo wzięłam dwa pistolety, które schowałam w kurtce. Udałam się do wozu i usiadłam z tyłu. Po chwili zjawił się chłopak i mężczyzna. Ruszyliśmy milcząc i tak minęła nam cała droga. Wysiedliśmy około 50 kilometrów od tej całej "bazy".

- Co będziemy tu robić? - spytałam udając, że mnie to obchodzi.

- Porozglądamy się po okolicy - facet ruszył, a ja wykorzystałam okazję i w niego wymierzyłam. 

- Połóż kuszę na ziemię - mężczyzna zrobił to co kazałam, a Ron ją podniósł.

- Co? Naprawdę myślicie, że wam się uda. On was znajdzie. On znajdzie każdego, a wtedy będziecie mieć przejebane - chciałam zaczął mówić, ale czaszkę mężczyzny przebiła strzała. Ron rzucił kuszę w trawę i spojrzał na mnie.

- I tak musielibyśmy to zrobić...

  Hej! Uciekli, ale czy to koniec. Został jeszcze Negan. A raczej setki Neganów. Mam nadzieję że rozdział sie podobał: ) Cześć
#MrsRhee 💘🦄

✔Other Story - The Walking DeadWhere stories live. Discover now