Rozdział 42

128 12 5
                                    

                             April

Przybiegliśmy i zobaczyliśmy Rositę mierzącą do czarnoskórego nastolatka.

- Kim jesteś?

- Nazywam się Noah. Nie chcę wam nic zrobić.

- Niby dlaczego mamy ci wierzyć? - spytał Abraham i spojrzał się ostro na chłopaka.

- Zostawcie go! - usłyszałam znajomy głos, a z krzaków wyłoniła się sylwetka. To Ruth! Udało im się.
Rosita opuściła broń, a Carl podbiegł do Ruth. Pocałował ją i spojrzał w jej oczy.

- Myślałem, że Cię straciłem - powiedział, a dziewczyna zaczęła płakać.

- Tęskniłam...

- Ja też. Ale teraz już wszystko będzie dobrze - na jego twarzy także pojawiło się kilka łez. Stuknęłam Ron'a w łokieć i cicho powiedziałam:

- Wiedziałam, że im się uda - Carl jakimś cudem puścił Ruth i mogłam do niej podejść.

- Jak się cieszę, że cię widzę - przytuliłam mocno dziewczynę - Nie ma z tobą Beth?

- Niestety, nie udało jej się - jej mina nagle posmutniała - U was cos takiego się działo?

- Dwoje ludzi zginęło. Michonne i Glenn - powiedział Ron, także ściskając dziewczynę.

- Jak to sie stało?

- Nie czas na to. Powinniśmy się cieszyć, że z nami jesteś - stwierdziła Sasha. Dziewczyna podeszła jeszcze do Abrahama, Rosity i Eugene. Zaczęła o czymś z nimi rozmawiać.

- A właśnie. To jest Noah, pomógł mi uciec z tamtego miejsca - wszyscy przywitali się z chłopakiem i stwierdzili, że zrobimy ognisko. Dobry pomysł, będzie czas porozmawiać o tym co się działo. Wzięłam dwa kawałki drewna i położyłam go w środku okręgu z kamieni. Po chwili Eugene próbował rozpalić ogień kamieniami, ale Noah miał zapalniczkę. Po chwili ognisko było już gotowe, a my usiedliśmy koło niego. Carl cały czas trzyma Ruth. To piękne, że im się udało.

- Więc, jak minęła wam droga do Azylu i co tam się stało?

- Po tym jak cię porwali szliśmy cały czas planem - powiedziała Rosita nie wspominając o śmierci Glenn'a.

- No więc ja podróżowałam z Michonne i Beth. Michonne została ugryziona, a Beth porwana. Dojechałam do Azylu sama, autem. Tam jakiś mężczyzna zamknął mnie z Ron'em i Carl'em.  Potem doszli do nas Sasha, Glenn, Eugene, Rosita i Abraham. Nie wiedzieliśmy co robić, więc krzyczeliśmy i waliliśmy w drzwi. Zdenerwowali się. Przyszła kobieta z tasakiem i mężczyzna z siekierą. Odciął Glenn'owi rękę i ucho. Rzuciłam się na niego i zabiłam siekierą. Glenn się wykrwawił. Kobieta pomogła nam wyjść i ją zabiłam  - po moim poliku spłynęła jedna łza, którą wytarłam rękawem.

- To straszne - skomentowała Ruth i na chwilę się zamyśliłam.

- A jak było u ciebie?

- Straciłam przytomność gdy uciekaliśmy przed trupami. Obudziłam się w jakimś szpitalu. tam powiedzieli mi że mnie uratowali, a ja muszę to odpracować. Poznałam tam Noaha i przywieźli tam Beth. Kiedy uciekaliśmy, zastrzelili Beth. Nam udało się uciec.

- To były naprawę szalone dni - stwierdził Abraham, ogrzewając się przy ogniu - położyłam głowę na ziemi i zamknęłam oczy...

Rano

Obudził mnie Carl.

- Abraham znalazł jakieś duże auto którym możemy pojechać to Washyngtonu.

- Po co mamy tam jechać?

- No tak, kiedy o tym rozmawialiśmy już spałaś. Eugene zna na to lek. Musimy go zawieść do innych naukowców którzy są w Washyngtonie. Jedziesz z nami, prawda?

- Jasne - wstałam i zaczęłam zbierać swoje rzeczy. Kiedy wszyscy byli spakowani ruszyliśmy do auta...

   Hej! Przepraszam was za ten rozdział, ale nie umiem pisać grupowych powitań xD Mam nadzieję, że nie był aż tak zły i komuś się jeszcze podobał. Więc do zobaczenia za 2 rozdziały. Cześć :)

#MrsRhee

✔Other Story - The Walking DeadWhere stories live. Discover now