Rozdział 64

117 11 7
                                    

April

Kilka godzin które tu jestem minęły bardzo spokojnie, aż nie usłyszałam silnika auta. Wzięłam do ręki karabin i zobaczyłam idącą w stronę wejścia zapłakaną Rositę. Kobieta zauważyła mnie dopiero gdy weszła do środka.

- Co ty tu robisz? - spytałam gdy mnie zauważyła i odłożyłam broń.

- Deanna powiedziała mi o tym miejscu. Myślałam, że nikogo tu nie będzie.

- Rozumiem... A co się właściwie stało?

- Ja i Abraham, nie jesteśmy już razem.

- Dlaczego. Wyglądaliście na szczęśliwych.

- Ja byłam szczęśliwa. Ale powiedział, że nie czuję do mnie tego co kiedyś i że zakochał się w Sashy - kobieta zaczęła płakać, a ja klęknęłam przed nią.

- Nie przejmuj się nim. Jesteś piękna i młoda, a on na ciebie nie zasłużył - jak można być takim chamem. Mówić kobiecie, że się ją kocha, a potem ją zostawić.

- Może masz rację.

- Powinnaś tam wrócić i pokazać mu, że jesteś silna i sama też dasz sobie radę. I wiesz co? Pojadę tam z tobą.

- Dlaczego chcesz to zrobić?

- Po prostu wiem, że tak nie może być - pociągnęłam dziewczynę za rękę i wyszłam ze stacji. W krzakach coś przebiegło. Wyglądało jak szwędacz, ale było za szybkie.

- Widziałaś to? - spytałam, a dziewczyna pokiwała głową na nie - Nie ważne. pewni coś mi się zdawało.

Wsiadłam za kierownicę auta, a Rosita chwilę stała wpatrzona w drugi, czerwony samochód.

- Co z nim?

- Wątpię żeby ktoś go ukradł. Wsiadaj!- powiedziałam, a gdy kobieta to zrobiła szybko ruszyłam. Patrząc w lusterko zobaczyłam jakiś cień.

- Co zrobimy? Pójdziemy na tą ,,imprezę''?

- Wydaję mi się, że powinnaś zabrać rzeczy z waszego pokoju. Na razie możesz spać na moim łóżku, potem coś wymyślimy - dojechałyśmy i weszłyśmy na teren Alexandri. Słychać muzykę i śmiechy, czyli impreza jeszcze trwa. Weszłyśmy do naszego domu, a potem do pokoju Rosity i Abrahama. Widok który tam ujrzałyśmy jeszcze mocniej dobił kobietę. Abraham leżał goły na łóżku razem z Sashą. Spali. Usłyszałam cichy szloch Rosity, która szybko zaczęła pakować swoje rzeczy. Poszłam szybko ogarnąć moje rzeczy w pokoju, a po chwili przyszła dziewczyna z pełną torbą.

- Ułóż swoje rzeczy, a ja zostawię cię samą żebyś mogła wszystko przemyśleć - zamknęłam drzwi i udałam się w stronę budynku w której zorganizowana jest zabawa. Pójdę zobaczyć co robią. Weszłam do środka i zobaczyłam tańczącą Ruth i Carl'a, roześmianą Deanne, Enid i Elody, rozmawiających Aarona i Erick'a. Olivii nie ma, a Ron idzie w moim kierunku.

- Gdzie byłaś?

- Musiałam załatwić kilka spraw. Mam nadzieję, że nie będzie ci przeszkadzał pokój z Rositą.

- Co?

- Opowiem ci wszystko później. 

- Dobra... Więc skoro się zjawiłaś, może zatańczymy?

- To chyba zły pomysł. Nie wiedziałam, że trzeba się jakoś specjalnie wyglądać. One są pięknie ubrane i uczesane.

- Ty tego nie potrzebujesz żeby być piękną - nagle podbiegła do nas roześmiana Elody.

- Cały czas na nią czekałeś, a teraz tylko stoicie. Chociaż ją pocałuj - rękoma zaczęła przybliżać nasze twarze do siebie aż nasze wargi dotknęły się i zaczęliśmy się całować...

  Hej! April obrończyni poszkodowanych XD Po czyjej stronie jesteście? Sasha czy Rosita? Mam nadzieję że rozdział sie podobał :)
#MrsRhee 💘🦄

✔Other Story - The Walking DeadWhere stories live. Discover now