S2 Rozdział 5

84 12 0
                                    

April

- To co idziemy się przejść wokół jezioro?

- Tylko nie to. Już nigdy nie pójdę z tobą nad jakiekolwiek jezioro czy rzekę - odpowiedziałam szukając jedzenia w torbie.

- Co czemu nie? - spytał zaskoczony, a ja usłyszałam jakieś auto. Nagle zza drzew zaczęły lecieć kule.

- To Alpha - krzyknęła Sasha, a ja spojrzałam w górę. Wzięłam do ręki karabin który leżał obok i zaczęłam strzelać. Trafiłam dwoje ludzi, a ktoś złapał mnie za ramię.

- Ich jest za dużo. Oni nas pozabijają - stwierdziła Rosita, a ja nadal strzelałam. Zobaczyłam jeszcze więcej ludzi, a kula przeleciała koło mnie.

- Kurwa! Wycofujemy się - krzyknęłam i zaczęłam biec. Zobaczyłam jedno z aut, a za jego kółkiem Heath'a. Podeszłam do wozu i spojrzałam na mężczyznę.

- Gdzie jedziecie? - spytałam a murzyn otworzył szybę.

- Jak najdalej od tego miejsca - zobaczyłam, że z tyłu siedzi Ron. Wysłał mi gest bym wsiadła.

- Nie możemy zostawić tu tych ludzi. To nasza rodzina i przyjaciele.

- Musimy się martwić o nasze życie - spojrzałam na Rachel która została trafiona w nogę.

- Weźmy jeszcze ją - powiedziałam i podbiegłam do dziewczynki. Wzięłam ją na ręcę, a gdy zaczęłam biec w stronę auta, ono odjechało.

- Nie zostawiajmy ich - usłyszałam jeszcze zły głos Ron'a, ale facet jeszcze bardziej przyśpieszył. Spojrzałam na bardziej wykrwawiającą nogę dziewczynki.

- Spokojnie, będzie dobrze - powiedziałam cicho i usłyszałam trąbnięcie. Odwróciłam się i zauważyłam Aarona z Rositą w aucie.
Wsiadłam z Rachel na tylne siedzenia.

- Dziękuję... Jedźmy za Heath'em - powiedziałam, a Aaron ruszył.

- Większości udało się uciec? - spytalam z nadzieją w głosie, a kobieta spojrzała na mnie.

- Mamy taką nadzieję, ale niektórzy zginęli.

- Cholera, jak to się stało - złapałam się za głowę i znów spojrzałam na dziewczynkę. Była coraz bardziej blada.

- Pewnie dlatego nie widzieliśmy jej ludzi. Już wtedy wiedziała gdzie jesteśmy - spojrzałam na drogę przed nami i zobaczyłam auto Heath'a. Jechaliśmy jeszcze 20 minut, a mi ledwo udawało się utrzymać Rachel przytomną. Auto którę przed nami jechało zjechało na stację. My zrobiliśmy tak samo. Podałam dziewczynkę Sashy która powiedziała, że się nią zajmie. Podeszlam do Ron'a i mocno go przytuliłam.

- Mam twój plecak i siekierę - powiedział chłopak, po czym mnie pocałował.

- Gdzie Heath? - spytałam ze złością w oczach.

- Dostał ode mnie w twarz, tyle wystarczy.

- Wiem, chcę z nim tylko pogadać.

- Wszedł na stację - odpowiedział chłopak, a ja weszłam do budynku. Nie zobaczyłam czarnoskórego więc weszłam na zaplecze. Mężczyzna sprawdzał coś w papierach. Zamknęłam za sobą drzwi i nasze spojrzenia się spotkały.

- April, dojechałaś...

- Jak widać... Co to właściwie miało być? Chciałeś ich tak po prostu zostawić, a kiedy zobaczyłeś że biegnę z ranną osobą odjechałeś.

- Daj spokój. Po prostu chciałem ich chronić, a tam było bardzo niebezpiecznie. Wiedziałem że Aaron cię weźmie - złapałam za pistolet w mojej kieszeni, ale go nie wyjęłam.

- Nie możesz z nami zostać Heath. Takie sytuacje nie mogą się powtórzyć.

- Sugerujesz że mam odejść? A co jeśli tego nie zrobię - w tym momencie wyjęłam pistolet i wymierzyłam w rękę faceta.

- Będę musiała cię zabić.

- Nie zrobisz tego, nie masz odwagi - kula przeleciała przez jego rękę, a on zaczął krzyczeć. Teraz strzeliłam w głowę...

  Hej! W tym rozdziale objawiło się prawdziwe oblicze Heath'a. Mam nadzieję że rozdział sie podobał: ) Cześć
#MrsRhee

✔Other Story - The Walking DeadDove le storie prendono vita. Scoprilo ora