Hundred- Thirteen.

5.8K 301 17
                                    

Will

Ludzie w panice wysypywali się z sali. Sędzia wraz ze swoimi poplecznikami zdążył już się ulotnić, wzywając pomoc, która od dobrych kilku minut nie zrobiła nic.

NIC!

Nie byłem pewny kto krzyczał najgłośniej. Celeste, Chloe czy ludzie, którzy dostrzegli broń. Doskoczyłem do blondynki i zasłoniłem ją własnym ciałem, przyciskając do ziemi. Była przerażona. Jak wszyscy zresztą. Pociągnąłem również Chloe.Trzymałem je dwie blisko, odgradzając od tego psychola.

Spencer rzucił się na Archera i wytrącił mu z ręki broń, która z brzdękiem poleciała wprost pod nogi mojego ojca. Policjant skuł chłopaka i wyprowadził z pomieszczenia.Nie odbyło się to bez kilku gróźb, przekleństw czy szamotaniny.

Ale ktoś inny przykuł moją uwagę. Ktoś, kto leżał na ziemi z powiększającą się plamą krwi na koszulce. Ktoś kto uratował mi dupę. Ktoś kogo nadal nie cierpię.

John kucał nad Christianem.

Nie miałem czasu zastanawiać się skąd się znają...

- Braciszku nie zostawiaj mnie...

...ponieważ, to samo przyszło.

- John...przepraszam za bycie fatalnym młodszym bratem..- z jego ust wylała się czerwonawa ślina- boli mnie...

- Spokojnie, Chris. Musisz walczyć. Zaraz będzie tu pogotowie, ale nie możesz zamykać oczu, jasne?Do chuja, Chris, nie waż się zamykać tych pieprzonych zaćpanych oczów, jasne?

- John, daj mi...

- Nie!- zaprotestował mężczyzna- Zrób co mówię, nie jako glina, ale jako pierdolony brat, który wrócił i chce wszystko naprawić. Daj mi to zrobić, Christian- do oczu napłynęły mu łzy.

Nie pytałem jak to się stało, że są braćmi, nie było na to czasu, a tym bardziej głowy do tego. Ta sytuacja przerosła nas wszystkich, a skoro Christian Lawrence pomógł mi z więzieniem, musiałem zrobić coś dla niego, nawet jeśli go nie cierpię. Krzywda ludzka nie jest mi obojętna. Nawet krzywda której doświadczył chłopak z którym łączy nas jedynie nienawiść.

Ściągnąłem bluzę, zostając w samym podkoszulku. Przycisnąłem materiał do piersi chłopaka i trzymałem, tamując krew.

- Zostaw...- zaprotestował.

- Zamknij się idioto- mruknąłem i trzymałem materiał, który coraz to bardziej nasiąkał czerwonawą cieczą.

Celeste stała przerażona tuląc się do wujka. Lance trzymał telefon przy uchu gorączkowo coś tłumacząc. Kilka osób patrzyło na nas, ale nie zrobiło nic, co mogłoby nam pomóc. Byli zbędni.

Usłyszeliśmy syreny, a po chwili do sali wpadli sanitariusze z noszami. Odsunęli wszystkich, prócz mnie, trzymającego nadal szmatkę w okolicach klatki piersiowej chłopaka.

- Co się wydarzyło?- zapytała lekarka.

- Został postrzelony.

- Ile czasu temu?

- Jakieś 10 minut temu.

Funkcjonariusze odsunęli mnie i sami zajęli się rannym.

- Postrzał w okolicy płuca prawego. Przebił go, trzeba szybko dowieść go do szpitala. Traci za dużo krwi- diagnozowała lekarka.

Podnieśli chłopaka na nosze i podłączali mu coś. Słyszałem jeszcze jak zadają mu pytania, a kiedy ten odpowiadał na nie ledwie przytomnie, czym prędzej zaczęli się zbierać.

Podszedłem do Celeste i Spencera, który rozmawiał z ojcem. Widząc w jakim stanie jest blondynka, otwarłem ramiona i wpuściłem w nie dziewczynę. Chloe usiadła na ławce, przecierając oczy. Posłałem jej spojrzenie mówiące "wszystko będzie dobrze", choć sam w to nie wierzyłem. To mi nie wygląda dobrze.

Całe to moje więzienie, te kilka dni, cały ten cyrk...zdążyłem o tym zapomnieć. Zdążyłem zapomnieć o tym, gdzie się znajdowaliśmy. Teraz liczyło się tu i teraz. I czy Lawrence się wyliże, bo choć tak bardzo go nienawidzę, nie chciałbym żeby stoczył się z tego świata. Widocznie za bardzo lubię trzymać swoich wrogów blisko siebie.

Nikt nie był w stanie się odezwać. Trwaliśmy w druzgoczącej ciszy. 

- Wyliże się- szepnęła Celeste do siedzącego pod ścianą policjanta. Uwolniła się z moich objęć i kucnęła obok niego- Będzie dobrze- głaskała go po ramieniu. Choć ten gest wydawał mi się zbyt...osobisty, nie wstrząsnął mną. Raczej lekko zirytował. Wiedziałem, że stara się tylko go pocieszyć.

Podszedłem do siostry. Pocałowałem ją w czoło, a wtedy ona uczepiła się mnie i rozpłakała.

- Co tu się dzieje, do jasnej cholery...

- Nie wiem, Chlo- szepnęłam jej we włosy- Przysięgam, że nie wiem...


Pozory Mylą...Where stories live. Discover now