Hundred- Five.

5.9K 272 3
                                    

Celeste

Moja umowa właśnie się zaczęła. Siedzę u Lawrenców, którzy patrzą na mnie jak na błyskotkę z wystawy. Czuję się niezręcznie, ale jestem w stanie się poświęcić dla tej jednej osoby.
Mam tylko nadzieję, że uda mi się to odkręcić, jeszcze zanim wyjdzie z aresztu.

- Tak się cieszymy!- klasnęła w dłonie pani domu- Nasz mały chuligan znalazł sobie ułożoną dziewczynę. Dokładnie taką jaką sobie wymarzyliśmy! Musimy zaprosić Spencera i zjeść wspólnie obiad. Najlepiej jutro!- wstała i pobiegła po telefon szczęśliwa.

- Mamo! To...nie...będzie konieczne- powiedział Chris- Spencer ma inne sprawy, prawda?- zapytał mnie, splatając nasze dłonie. Widząc to uśmiech pani Lawrence jeszcze bardziej się powiększył, choć nie wiem czy to możliwe- Poza tym mamy inne plany z Celeste- rzekł, dając mi znać wzrokiem o naszych planach.

- T-tak- potwierdziłam.

- Jak romantycznie- powiedział pan Lawrence- Nie podobne zupełnie do ciebie Chris- powiedział podejrzliwie.

- Czego ludzie nie zrobią dla miłości- przytulił mnie do siebie, ale za plecami poza wzrokiem jego rodziców, uderzyłam go w kręgosłup.

Łapy przy sobie- syknęłam mu do ucha.

- Postaraj się bardziej- powiedział przez zaciśnięte usta- Mamo, tato, musimy lecieć- podniósł mnie i delikatnie objął.

- Już? Tak wcześnie? Nie wypiliście nawet herbaty, nie zjedliście ciasta? Zostańcie chwilkę dłużej!- wstała za nami pani domu.

- Nie mamo, muszę odwieść Celeste, bo robi się późno- wskazał na zegar, który wskazywał 20.09.

Mąż wyszeptał jej coś do ucha.

- Aaaa- zrobiła wielkie oczy- Ach tak. Nie zatrzymuje was. Rozumiem- puściła nam oczko- Uważajcie na siebie, gołąbeczki.

Pożegnaliśmy się z rozkołysanymi ludźmi i wsiedliśmy do auta Christiana. John postanowił stać z boku i się nie trącać. Teraz czekał na nas w aucie, poza wzrokiem rodziców. Mniej podejrzeń=Lepsza skuteczność.

- Sama widzisz, jacy są z fazowani...- odetchnął Christian.

- Mam dość, a to dopiero początek...

- Myśl o Holcie i swojej przyjaciółce. Wszystko to robisz w słusznym celu. Ja także- parsknął, kręcąc głową.

- Taa, a czuję się jakbym zamiast pomagać, krzywdziła...- westchnęłam i obróciłam się do Johna- Masz już coś?

- Tak. Chris jesteś znany z tego, że kupujesz towar, nie? Pytam prywatnie, nie służbowo- wywrócił oczami.

- Możliwe...

- Więc, musisz jakoś skontaktować się z Maynsem i kupić od niego towar. Nagabuj go, podpytaj o tą całą sprawę, a jak się wygada, wszystko zarejestruje mikrofon, który mam zamiar przyczepić do twojego paska.

- Całkiem mądre- potaknęłam.

- Tak, zgadzasz się?- zapytał starszy z braci.

- Muszę, umowa to umowa.

- Kiedy zaczynamy?- niecierpliwiłam się.

- Jak tylko Chris zdobędzie kontakt do Maynsa. Zadzwoń do swoich...kumpli czy coś- podał mu telefon.

- Firat może mieć do niego numer. Zna każdego z tego światka- Christian wystukał numer i przytknął urządzenie do ucha.

- Siema stary...Nie chcę, nie po to dzwonię, nie dzisiaj. Dzwonię do słynnego Firata Lyonsa, boga wśród bogów. Znasz każdego, więc jesteś bogiem. Masz namiary do Archera Maynsa?...Tak...Nie... Nie wypieprzę cię! Znasz mnie stary. Swoich nie sprzedaję...Tak..sms? Dobra, czekam. Dzięki.

Rozłączył się.

- Zaraz będę go miał.

Czekaliśmy w ciszy. Siedziałam jak na drutach. Chciałam załatwić to jak najszybciej.

Tak, może byłam w gorącej wodzie kąpana, ale wolę dmuchać na zimne, a Will w tamtym miejscu, a raczej jego widok, wywołuje u mnie ból w sercu. Oliwy do ognia dopełnia fakt, że on sam skazał się na to. A wszystko przez tego kryminalistę.

Rozbrzmiał dźwięk sms.

---

- To nie dziwne, że się nie lubicie, a on zgodził się z tobą spotkać?- zapytałam zdezorientowana- Może ktoś mu doniósł? Może wie? Może przejrzał nas i teraz czeka, żeby...

- Uspokój się, do chuja, Celeste! Cóż, Archer, choć przebiegły, to do najmądrzejszych nie należy. Damy radę, mała- pocieszał mnie.

On i pocieszenie! Ha! Nie przejdzie mu to!

- Idź już- powiedział John- I nie zakrywaj mikrofonu- powiedział brunet wpatrzony w mały monitorek na kolanach- Wiesz, że jeśli posunie się do czegoś, będę zmuszony wkroczyć? Oczywiście jako policjant.

- Jasne, braciszku. Służby w pogotowiu- syknął i wyszedł na spotkanie z Archerem.

My natomiast staliśmy w ciemnej uliczce, siedząc w samochodzie. Christian miał się spotkać z Maynsem przed ratuszem, czyli ulicę dalej.

Czekaliśmy na rozwój wydarzeń.

Pozory Mylą...Where stories live. Discover now