Fifty- Five.

7.8K 443 9
                                    

Will

Od dobrych dwudziestu minut krążyłem w kółko, próbując zrozumieć słowa ojca. Wiedziałem dobrze, że nie był zadowolony, kiedy odbierał nas, piątkę dorosłych osób, poobijanych i jak gówniarze, wdających się w bójki.

Przez to cale zajście zdążyłem wytrzeźwieć, zresztą wszyscy zdążyliśmy.

Rankiem ojciec zostawił nas samych, żebyśmy przemyśleli to, jak i na poważnie naszą przyszłość w drużynie. Dzisiaj miały się odbyć zawody, ale na nasze chore szczęście, organizator, musiał to przełożyć na przyszły tydzień.

- Jest się nad czym zastanawiać?- odezwał się Greg.

- Nie- uciąłem- To moja wina. Mogłem dać spokój i nie pogrążać się w tą bójkę. Sorry chłopaki- przetarłem twarz.

- Stary, to ten gościu jest winny. Kurwa! Do tej pory świerzbi mnie ręka, na myśl, że jego kolega nazwał mnie ciotą. Gdyby nie ty- spojrzał na Camerona- urwałbym mu jebane jaja!

- Skurwysyny!- parsknął Carl- Jebańce! Przynajmniej skończyli gorzej od nas!- zaśmiał się.

To prawda. Oberwało im się mocniej. Jeden z nich miał połamaną kończynę, a inny wstrząs mózgu. Oficjalnie można nas okrzyknąć nieoficjalnymi mistrzami walk ulicznych. Cóż,  nie ma co, przykład dajemy zajebisty. Nie zdziwię się, jak jutro nie pojawi się nikt na zajęciach, co nie ukrywam byłoby dla mnie korzystne.

- Bolą cię jeszcze żebra?- zapytał mnie z znienacka Cam.

- Nie aż tak- instynktownie złapałam się za obolałe miejsce- Cieszy mnie tylko to, że...

Nie dokończyłem, bo usłyszałem stukot butów o beton. Siedzieliśmy na tarasie, kiedy pojawiła się Chloe i Celeste. Nieświadomy krążyłem dalej.

Wszyscy nagle ucichli, więc obejrzałem się na ich reakcje, a raczej przyczynę.

- Co z wami nie tak?- zapytała Chloe- Przed chwilą byliście nazbyt rozmowni. No dalej! Nie przeszkadzajcie sobie!

Rano dała mi już niezły opieprz, ale to nic w porównaniu z tym jak wyglądała teraz. Biła od niej chęć mordu, a przecież moja mała siostrzyczka nigdy nie skrzywiłaby nawet pchły. Zdecydowanie Celeste Daye ma na nią wpływ. Blondynka stała z boku, nie wtrącając się. Obserwowała każdego z nas. badała wzrokiem.

Zmarszczyłem delikatnie brwi widząc jak jej wzrok na dłużej spoczął na mnie.

- Chloe, ogarnij się, mała- mruknął Cameron i podszedł do nich.- Ty musisz być Celeste. Jestem Cameron Villard- posłał swój firmowy, czyt. uwodzicielski, uśmiech- Nie mieliśmy okazji się poznać. A żałuję- powiedział i puścił jej oczko.

Zacisnąłem nie widocznie piąstki.

Z niewiadomej mi przyczyny właśnie zaświtało mi w głowie myśl, jakoby blondynka była moja własnością. Czułem się jak małolat, któremu ktoś próbuje zabrać ulubioną zabawkę. W tym wypadku bylem marnym dziewiętnastolatkiem, który z przyczyn nieznanych, przejmował się dziewczyną, która uciekła z miejsca, w którym miało dojść do rzekomego pocałunku.

Chłopaki podeszli do Celeste i przedstawili się nie kryjąc uśmieszków i komentarzy. Usiadłem na ławce i wpatrywałem w wodę.

- Will, nie przywitasz się z Celeste? Co za kultura- zganiła mnie siostra.

Zrobiło mi się cholernie głupio, bo faktycznie jako jedyny, nie okazałem żadnego zainteresowania jej obecnością, że też nie wspomnę o powitaniu. Kiwnąłem jej głową.

- A więc, chłopaki, co wy najlepszego zrobiliście?- zapytała moja siostra w ciele diabelskiej brunetki o ostrym spojrzeniu.

- Mały wypadek- powiedział Greg, niemal wybuchając śmiechem.

- Bardzo śmieszne- skarciła go brunetka- Kto mi powie, jak to się stało? Ojciec powiedział, że odebrał was ze szpitala i pobiliście się z kimś. Ogłupialiście? Czy was na chwile nie można zostawić, bo od razu robicie coś głupiego?- nie kryła irytacji.

- Spoko, Chlo, złość piękności szkodzi, wyluzuj- zarechotał Cameron.

Cały Cameron. Żarty to jego specjalność. komik i satyryk w jednym.

- Jak mam wyluzować, jak mój ojciec mało nie wychodzi z siebie, kiedy mówi mi, że mój braciszek i jego kumple, nabili sobie guza i wracają ze szpitala- wrzasnęła.

Blondynka próbowała ją uspokoić, kiedy położyła drobną dłoń na jej ramieniu.

Nikt się nie odezwał. Nie był w stanie. A może po prostu każdemu z nas było wstyd.

- Nic nie powiecie?- prychnęła- Dobrze, w takim razie nie odzywamy się- złapała mnie za rękę i prowadziła do wyjścia- Martwiłam się o was wy głupie pacany. W tym czasie mogłam być z przyjaciółka na zakupach, ale co wy możecie wiedzieć o trosce, jak pilnujecie tylko własnego nosa. Może jak znajdziecie sobie dziewczyny, zrozumiecie. Faceci- westchnęła.

Celeste obróciła się i spojrzała na nas. Do tej pory stała cicho, nie chcąc się wtrącać. Ale kiedy tylko spojrzała tymi swoimi niebieskimi oczyma, zapragnąłem, żeby jednak coś powiedziała. Chciałem usłyszeć jej aksamitny głos.

Zatrzymałem na niej swoje przenikliwe spojrzenie, czym najprawdopodobniej ją speszyłem, bo odwróciła spojrzenie i już ich nie było.

Pozory Mylą...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz