Hundred - Nine.

5.9K 280 7
                                    

Will

Nieoczekiwanie, podczas gdy ja siedziałem na swoim łóżku czytając "pożyczoną" od strażnika gazetę lokalną, do celi wpadł policjant, prowadzący moją sprawę. Przedstawił się jakoJohn. Był bardzo precyzyjny i gadał do rzeczy. To, co powiedział nie dochodziło do mnie. Byłem w lekkim szoku.

- Jak to będę wolny?- zapytałem z niedowierzaniem.

- Sprawę przesunięto na jutro w związku z dowodami, które napłynęły. W gruncie rzeczy jesteś wolny, ale musisz jednak tu zostać.

- A-ale jak to? Przecież jasno się przyznałem...

- Wszystkiego dowiesz się jutro. Zajmuję się twoją sprawą, więc mam obowiązek cię o tym powiadomić.

Zrozumiałem.

- Dziękuję, ale...

Policjant nie dał mi dokończyć. Zbył mnie i wychodząc spojrzał na mnie, mówiąc:

- Podziękuj dziewczynie która kocha cię tak bardzo, że nie pozwoliła, żebyś zmarnował sobie życia w pace.

Spuściłem wzrok.

Usłyszałem jak zamyka moją "klatkę" i szepcze coś do strażnika, oboje się zaśmiali, po czym nastąpiła dobrze znana mi cisza.

Nostalgia- podpowiadała mi podświadomość.

---

Obudziłem  się w nocy, słysząc pisk. Zerwałem się z łóżka i podszedłem ostrożnie do wejścia celi. Nasłuchiwałem dźwięków i szukałem ich źródła. Zegar na korytarzu wskazywał pięć po 3. Rozejrzałem się dokoła.

- Halo...

Odpowiedziała mi cisza.

- Jest tam kto?- pytałem w  pustkę.

Nadal nie otrzymywałem odpowiedzi.

Ku mojemu zdziwieniu krata była otwarta. Myślałem, że to jakaś podpucha lub ukryta kamera, i jeśli uchylę mocniej kratę, włączy się alarm, ale nic takiego nie miało miejsca. Ostrożnie wyszedłem na zewnątrz, oglądając się z każdej strony.

Cała ta sytuacja wydawała mi się dziwna.

- Halo...Wyjdźże, już!

Pisk nasilał się z każdą chwilą. Zalała mnie fala przerażenia, kiedy jak się domyślałem wezbrał się do poziomu epicentrum i zamienił się w rozdzierający krzyk.

Pobiegłem namierzając dźwięk i wylądowałem w starym magazynie. Już nie znajdowałem się w areszcie. Stałem pomiędzy wielkimi skrzyniami.

Po prawej stronie dostrzegłem ruch. Obróciłem się, ale nic nie wzbudzało mojego niepokoju. Ponownie nastąpiła cisza.

Kolejny ruch nastąpił z lewej, ale po chwili również zniknął. Niespodziewanie, jak mniemam kilka ruchów zakręciło się wokół mnie, tak, że nie nadążałem już z obserwacją. Zakręciło mi się w głowie, kiedy kształt rozmył się i wirował dokoła.

Po około 20 sekundach zaprzestał, lecz co innego  w centrum mojego zainteresowania.

Na sznurku obok najwyższej wieży ze skrzyń wisiała do góry nogami jakaś czarna postać. Wzdrygnąłem się. Sznur się zakołysał a tym samym cała postać. Pod wpływem ruchu spadł jej kaptur z głowy i mogłem poznać i odczytać, kim była owa postać.

Rzuciłem się w jej stronie. Wdrapałem się po pudłach i nie bacząc na to czy w każdej chwili mogę spaść, dotarłem do przyjaciela.

- Greg- odpiąłem go z lin i położyłem na ziemi. Był nieprzytomny, choć oddychał miarowo. Poklepałem go po policzku- Stary, ocknij się.

Nie reagował, więc zamierzyłem się ciętą ręką. Zanim jednak moja ręka spotkała się z jego ciałem, chłopak otwarł oczy i roześmiał się.

- Co jest?! Co ty odwalasz, Greg?

- Stary, wyluzuj! To taka zabawa!

- Zabawa, kurwa?! Ja myślałem....myślałem...Cholera!- uderzyłem go w mordę, jak na to zasłużył.

Gregory jednak roześmiał się jeszcze bardziej, łapiąc za obolałe miejsce.

- Jesteś niemożliwy- rzekł powstrzymując spazmy śmiechu- A jednak nie zapomniałeś o starym przyjacielu i martwisz się o niego. Chyba...się...wzruszyłem.

- O co ci chodzi?!- warknąłem.

- O nic- Greg ułożył się na plecach i przymknął oczy. Na jego ustach czaiła się igraszka śmiechu- Wiesz Holt, trze­ba wielu lat by zna­leźć przy­jaciela, wys­tar­czy chwi­la by go stracić. My to już mamy za sobą. Nie ma tego, co było.

- To ty zabawiłeś się w zazdrosnego sukinsyna!- wypomniałem mu.

- Ale to ty zachowałeś się jak byś postradał zmysły i zapomniał o starych znajomych- rzekł w odwecie- Już nawet pomyślałem, żeby znaleźć sobie nowego dupka do piwa- parsknął- ale przypomniało mi się, że nie ma drugiego pierdzielonego w chuj Williama Holta. Nie szukałem, tym bardziej, kiedy doszło do mnie, że aresztowali cię....- swobodnie prowadził monolog przyjaciel, kiedy w pewnym momencie, jego kształt zaczął mi się rozmywać przed oczyma.

- Greg, co się dzieje? Dlaczego nie...- szukałem go wzrokiem.

Nie odpowiedział,  ponieważ nie było po nim śladu. Zamrugałem kilka razy z niedowierzania i szoku i...

...

...

Znalazłem się ponownie w celi, leżałem na łóżku.

- To był sen?!- zapytałem na głos- Pieprzony sen?

Przypomniały mi się słowa Grega. Nawet jeśli nie prawdziwe dawały do myślenia. Zdałem sobie niejasno sprawę, że nie mogę tak po prostu stracić przyjaciela, którego znam od podstawówki.  Za dużo wiemy o sobie i traktujemy jak braci. Za bardzo wkurwia mnie ten chłopak, żebym mógł tak po prostu dać upust nerwom i stracić tego kretyna, który był ze mną na dobre i złe. Nawet, jeśli wtedy był irytującym palantem.

Zaśmiałem się z własnej głupoty. Śmiałem się jak głupi, dopóki strażnik nie przyszedł na zwiady i nie spojrzał na mnie z ostrzeżeniem w oczach. Nie zwracałem na niego uwagi tylko dalej rechotałem jak nienormalny, aż ponownie zasnąłem, tym razem, bez zbędnych bardzo realistycznych snów i morałów.

Pozory Mylą...Where stories live. Discover now