Ten.

10.3K 474 17
                                    

Celeste

- To jest, ta cała przystań? - zapytałam, wskazując na klub usytuowany nad wodą.

Budynek, nie duży, ale wystarczający, aby pomieścić pełno opalonych dziewczyn, możliwe, że również napalonych i chłopaków, szczycących się sześciopakami. Na zewnątrz stało kilka stolików i barek z napojami. Oprócz tego znajdowała się tam również przystań z wypożyczalnią sprzętu i małą plażyczką, prowadzącą wzdłuż brzegu, do plaży głównej.

- Tak, "Przystań" to klub mojego znajomego. Prowadzi go z synem, który jest kapitanem tutejszej drużyny. O spójrz-  wskazał na wodę- zaczynają właśnie trening.

Powędrowałam wzrokiem we wskazanym kierunku. Na plaży rozgrzewało się kilku chłopaków. Opaleni, dobrze zbudowani, przystojni, cóż, kolejna ekipa przystojnych amantów, którzy ego mają tak wygórowane, że wieża Eiffla się nie równa.

Usiedliśmy przy stoliku z widokiem na wodę i odbywające się ćwiczenia. Spencer zamówił nam po soku i zaczął oglądać pokaz.

Nieoczekiwanie przechodzący obok nas mężczyzna, zatrzymał się nagle i usiadł przy naszym stoliku.

- Spenc, przyszedłeś- wyglądający na około czterdzieści lat mężczyzna, podał "grabę" blondynowi.

- Mówiłem, że będę, Lance. Poznaj moją siostrzenicę Celeste, o której ci wczoraj wspominałem- Celeste, to mój stary przyjaciel Lance Holt. Właściciel klubu.

- Nie przesadzaj, że taki już stary. Mam 39 lat, więc chyba mam jeszcze coś z młodzieniaszka- uśmiechnął się.

- Dzień dobry- przywitałam się, jak wymagała tego, kultura osobista.

- Cześć młoda- podał mi rękę, więc ją uścisnęłam- mów mi Lan. Chociaż ty, nie traktuj mnie jak starego zgreda z siwizną na głowie- powiedział z udawaną powagą, lecz po chwili oboje wybuchliśmy śmiechem.

- Lan, mówiłem ci, że Celeste jest nowa i dopiero od wczoraj mieszka ze mną. Powiedz jej, jako jeden z najbardziej obeznanych ludzi w mieście, co powinna robić, żeby się wdrożyć, a czego unikać.

- W sumie..nic nie musi robić. Jest ładna, szczupła, przyciąga spojrzenie, a tutaj takie dziewczyny mają powodzenie, chociaż opalić by się przydało, bladzinko.

- Nie o to mi chodzi, stary- wywrócił oczami.

- Dobra, żartuję. I przestań z tym "stary", jeśli nie chcesz, żebym powiedział twojej siostrzenicy o wpadce z Amandą- oznajmił spokojnie, po czym zwrócił się do mnie-Jeśli chcesz się tu zaklimatyzować, wpadaj tu częściej. Mam córkę w twoim wieku. Przyznam szczerze, że w kontaktach z ludźmi jest nieco zacofana, ale ty mogłabyś jej przypaść do gustu. Wydajesz się mądra i rozsądna, a Chloe takich ludzi się trzyma. Nie cierpi imprez i szaleństwa. Całkowite przeciwieństwo mojego niesfornego syna- wskazał ręką na wysokiego bruneta stojącego na czele chłopaków. Miał się czym chwalić, nie ukrywam. Mięśnie, idealnie ułożone włosy, błysk w oku i zdecydowana natura przywódcy.

- O tak, William to typowy łobuz. Gdyby tylko wiedział ile zmartwień napawa ojcu- dodał mój wujek- ale w gruncie rzeczy jest nieszkodliwy i nie można mu nic zarzucić. Uczynny, ambitny i...przyciagający wzrok płci żeńskiej.

- Ja bym mógł mu wiele zarzucić, mój drogi- krzywo uśmiechnął się mężczyzna- Dobra, podać wam coś do picia jeszcze?

- Nie, niedługo zbieramy manatki i wracamy do dalszego zwiedzania. Od której jutro prowadzicie kursy?

- Od 12.00, a co chcesz się zapisać?- zaśmiał się- w twoim wieku, pośród małolatów to wręcz nie wskazane. To są kursy dla młodych, nie dla dojrzałych mężczyzn ze zbliżającą się fazą przekwitania- rzekł, za co oberwał od Spencera.

- To nie ja, tylko Celeste. Skoro ma poznać miasto, takie kursy będą wspaniała okazja do poznania również ludzi. Poza tym, kto nie lubi przebywać nad wodą.

Woda...woda..woda

- Co?- zareagowałam gwałtownie na dźwięk słowa "woda"- Nie ma mowy, że wejdę do wody- krzyknęłam, po czym wymyśliłam na poczekaniu jakąś wymówkę- Jestem kobieta, a co się z tym wiąże- mam miesiączkę. I właśnie wypadła mi na te dni, więc nie mogę się kąpać. Wielka szkoda- udawałam zawiedzioną.

- Rozumiem- pokiwał głową ze zrozumieniem- ale zawsze możesz przyjść w roli obserwatorki, a później po..wszystkim, kiedy już skończysz- "to" i będziesz mogła się kapać- mówił wyraźnie skrępowany, aż mało nie zdradziłam się i nie roześmiałam- wtedy zapiszesz się na taki kurs.

Rewelacja. No to się wkopałam.

Pokiwałam fałszywie głową.

Ile razy mam powtarzać, że JA+WODA= PORAŻKA DO POTĘGI N- TEJ...

---

Jakąś godzinę później szliśmy w stronę domu, byłam zmęczona, tak samo zresztą jak Spenc, więc postanowiliśmy kupić pączki, zimne shake na wynos i ruszyliśmy w kierunku domu.

- Co powiesz na to, żebym wieczorem pobiegała? Wcześniej biegałam codziennie, chodziłam na siłownię i dbałam o siebie, a tutaj, podejrzewam, że utuczysz mnie w krótkim czasie.

- Och daj spokój, gadasz jak typowa nastolatka, mająca hopla na punkcie swojej wagi. Wiesz już mniej więcej, jaką drogą się poruszać, więc nie widzę przeszkód. Ja też biegam, ale wolę zdecydowanie wersję domową. Na tyłach domu znajduje się siłownia, więc jeśli będziesz miała ochotę...

- Czy ten dom ma coś jeszcze, o czym nie zdążyłam się przekonać w ciągu dwóch dni?

- Wiesz pewnie, że mamy tutaj basen, jacuzzi, siłownię...w sumie, to chyba wszystko...jeśli, nie wiesz o salonie z balkonem i wejściem na plażę, odpowiednie miejsce na imprezy- mrugnął.

- Ach, tak to wszystko czego najbardziej pragnie dziewczyna w moim wieku. Imprezy, seks, prochy, alkohol, czyli przymioty uznania wśród społeczności- powiedzialam z ironią.

- Nie o to mi chodzi, więc się nie unoś, mała. Dobra, możesz iść pobiegać, a my idziemy, bo pączusie stygną. W domu, czeka nas maraton z Ryan'em Reynolds'em, a później czeka ciebie jogging, jak mniemam?

- Się wie, generale- zasulutowałam.


























Pozory Mylą...Where stories live. Discover now