Eighty- Seven.

6.5K 394 8
                                    

Celeste

Wbiegłam na izbę przyjęć. To już drugi raz w ciągu zaledwie kilku tygodni, kiedy jestem w szpitalu. Wiem również, że nienawidzę tego miejsca.

Dopadłam do recepcji, gdzie siedziała kobieta.

- Ktoś do mnie dzwonił ze szpitala w sprawie wypadku Spencera White- drżał mi głos.

Spojrzałam na wizytówkę przy piersi kobiety.

"Mara Souer"

To ta kobieta się ze mną skontaktowała.

- Celeste Daye?- potwierdziłam ruchem głowy- Za chwilkę zadzwonię do lekarza dyżurnego, a wtedy on opowie ci o wszystkim.

Niespełna pięć minut później pojawił się siwy mężczyzna po pięćdziesiątce. Przedstawił nam się jako Brandon Hazel i spisał moje dane i dokładniejsze mojego wujka.

- Co z nim?

- Ma poważnie uszkodzone lewe płuco. Ponadto złamaną kość udową i łokciową, siniaki, wstrząs mózgu i kilka stłuczeń. Przyznam, że facet miał szczęście. Mało kto wychodzi z takiego wypadku cało, a co dopiero w takim stanie.

- Wyjdzie z tego, prawda?

- Prawdopodobnie tak, ale najbliższa doba przesądzi o wszystkim. Na razie śpi i odpoczywa. Kiedy go tu przywieziono, był w chwilowej śpiączce. Cud, że się wybudził.

- Gdzie on teraz jest? Mogę do niego zajrzeć?- ścisnęłam dłoń Willa.

Mimo protestów on i Simons weszli ze mną. Simons stał z boku i rozmawiał przez telefon, natomiast mój chłopak, stał obok i wspierał mnie w każdej sekundzie.

- To nie najlepszy pomysł. Wróć rano. Potrzebowałem twojego podpisu, który zezwalałby na leczenie pana White.

Will objął mnie delikatnie.

- Dziękuje- mruknęłam i odeszłam w przeciwnym kierunku w którym doktor. Za nic na świecie nie zostawię go samego. Nie teraz.

Chciałam odesłać chłopaków do domu, a sama czekać do rana, aż będziemy mogli się zobaczyć.

Usiadłam na krzesełku.

- Przykro mi- zatrzymał mnie głos Dr. Hazela. Spojrzałam na niego nie rozumiejąc- Przykro mi ale kobieta, która z nim podróżowała, nie żyje.

Kobieta? Nikt nie wspominał o żadnej kobiecie...

- Pan White jechał  w samochodzie z kobietą. Nie miała przy sobie dokumentów, ale udało nam się ustalić, że kobieta nazywa się Catalina Sorento.

Upadłabym na ziemię, gdyby nie silne ramiona chłopaka.

Przecież to...niemożliwe.

Nie!

- Przepraszam, ta kobieta jest...?- zaczął.

Znałam to nazwisko doskonale, mimo iż nie było jak moje.

Łzy kapały na podłogę. Czułam się podle. Może nie miałyśmy ze sobą najlepszych kontaktów i nie byliśmy jak inne rodziny, ale...

- To moja matka- powiedziałam półprzytomnie.

Doszło do mnie coś jeszcze. Moja mama zmieniła nazwisko. Przyjęła nazwisko Chrisa.

Oni...się pobrali.

Zemdlałam.

Pozory Mylą...Where stories live. Discover now