One.

15.4K 598 56
                                    

Celeste

- Mamo, wróciłam! - krzyknęłam, a mój dźwięk rozniósł się echem po mieszkaniu- Mamo?

Zajrzałam do każdego pomieszczenia z osobna. Kuchnia, łazienka, sypialnia.

Nigdzie jej nie było.

Pewnie znów poszła do sąsiadów. Ostatnio spędza tam sporo czasu- pomyślałam.

W ostateczności udałam się do swojego pokoju.

Byłam w trakcie ściągania ubrań i szykowania się do kąpieli, kiedy moją uwagę zwróciła biała karteczka, leżąca na biurku.

Podniosłam list zaadresowany do mojej osoby.

Celeste Daye.

Otwarłam kciukiem zaklejoną korespondencję w kopercie.

Celeste,

Wyjechałam i...nie mam pojęcia kiedy wrócę. Chris zabrał mnie na zasłużony urlop. Pieniądze masz w szafce nocnej. Powinno wystarczyć.

Pod wazonem masz numer do mojego brata z New Jersey. Nie znasz go, ale to jedyne wyjście. Nie masz osiemnastu lat, ani opieki.

Zrób coś, korzystaj z życia, bo twoja matka, to właśnie robi. Daj się ponieść emocjom, złam własne zasady. Cokolwiek, co by spowodowało, że poczujesz dreszczyk.

Całuję i pozdrawiam.

Twoja mama.

Oparłam się o chłodną ścianę i zjechałam po niej w samej bieliźnie. Byłam w amoku.

Co tu się do cholery dzieje?!

- Mamo...- szepnęłam- zostawiłaś mnie...

Mój szloch przerodził się w płacz.

Porzuciła mnie jak śmiecia.

Czułam, że kolejna cząstka mnie ucieka. A ja nie mogę zrobić nic, żeby temu zapobiec.

----

Rozejrzałam się po skromnym mieszkaniu. Nie należałam do osób cieszących się bogactwem, ale nigdy niczego mi nie brakowało.

Naszym domem było trzypokojowe mieszkanie z łazienką i kuchnią, na obrzeżach Nevady. Niewielkie, ale przytulne.

Powiedzmy, bo praktycznie całe dnie spędzałam samotnie. Nie wiem, jak to jest spędzić czas z rodziną. Nie doświadczyłam tego. Nieoficjalnie, ponieważ oficjalnie, moja kochana mamusia, była najwspanialszą rodzicielką na świecie.

Ze spakowanymi bagażami, poduszką pod pachą i torebką, wyszłam i ostatni raz rozejrzałam się po dobrze znanej mi okolicy.

To koniec. Prawdopodobnie już tu nie wrócę. Może kiedyś...ale szanse na to są tak wielkie, jak śnieg w lato.

Wszystko dzięki matce, która zażyczyła sobie "urlopu" ode mnie i wyjechała, porzucając jak psa. Chyba właśnie, według niej, nim byłam. Nic nieznaczącym, bezuczuciowym parobkiem, który da sobie radę i wyjedzie porzucając życie, szkołę i dom.

Taksówka odwiozła mnie na lotnisko. Przede mną długi lot. Na drugą stronę USA. New Jersey ma być moim nowym domem. Z osobą, której nigdy nie widziałam, ale za to słyszałam co nieco.

Podobno w młodym wieku Spencer White dorobił się całkiem niezłej sumki pieniędzy. A to już pierwszy powód, dla którego niechętnie wyjeżdżam.

Bogactwo. Zdecydowanie nie jest to coś, co ma dla mnie najwyższą cenę w życiu.

Podobno, jak większość zarówno kobiet, jak i mężczyzn w mojej rodzinie, był wyjątkowo przystojnym, przebojowym mężczyzną. Jeśli dobrze myślę i liczę, powinien mieć na oko niedużo ponad 30 lat, więc jest młody.

Podobno miał już kilka młodszych od siebie dziewczyn. Pięknych, atrakcyjnych, długonogich dam, które patrzyły tylko na grubość jego nadzianego portfela, a miłość dla nich miała znaczenie, tyle co torebka od Prady czy Gucciego. Czyli żadne. Ważne tylko, żeby była droga i modna.

Tak więc, w moim życiu szykują się zmiany. Dużo zmian.

Pozory Mylą...Where stories live. Discover now