Eighty-Five.

7.5K 373 11
                                    

Celeste

Tydzień minął mi jak strzała.

Tyle jesteśmy już z Willem oficjalnie razem.

Był początek sierpnia, a więc ostatni miesiąc wakacji. Nie wiedziałam jeszcze, co ze szkołą, bo jeśli moja urocza mamusia nie wróci, będę musiała chodzić tutaj do placówki. Niee mogę przecież się poddać i zaprzepaścić ostatnią klasę. Spencer obiecał mi, że pod koniec sierpnia załatwimy wszystkie sprawy.

Był siódmy dzień ósmego miesiąca w kalendarzu. Zorganizowaliśmy małe ognisko na plaży na zakończenie lipca.

Siedziałam oparta o mojego chłopaka. Obok nas spoczywał kuzyn Grega, Carlos z przesympatyczną narzeczoną, Emily. Ponadto był z nami Cameron, Greg, Simons, jakieś dwie dziewczyny, które nie włączały się do rozmowy, a tylko zabawiały Cama. Jednak najbardziej zdziwiło mnie to, że Chloe, przyprowadziła ze sobą "przyjaciela". Chłopak na pozór wydawał się całkowitym przeciwieństwem małej słodkiej Chlo. Wydaje mi się, że to nie tylko moje spostrzeżenie, ponieważ mojej uwadze nie uszły spojrzenia spod byka wysyłane przez Grega i Willa.

Coś mi mówi, że niezłe z niego ziółko...

- Co jest?- wyszeptałam do Willa, kiedy Chloe pogrążyła się w rozmowie z Archerem.

Pokręcił głową. Widocznie nie chciał na ten temat rozmawiać, a ja nie drążyłam.

- Ludzie, co pijemy?- krzyknął z oddali Cam, grzebiąc w bagażniku. Simons był niepijącym, dlatego mógł spokojnie nas odwieźć. Tym bardziej, że wybraliśmy plażę oddaloną o kilka kilometrów od miasta.

- Weź czystą- odkrzyknął mu Gregory i pokręcił głową, jakby szykował się na szybki nokaut...na kimś- Przyda się- mówiąc to spojrzał na Willa.

- Dla mnie piwo- powiedziała Emily i wtuliła się w swojego ukochanego.

- Dla ciebie?- zapytał mnie Will- Czego sobie księżniczka życzy?- uśmiechnął się sarmacko.

- Zostanę tradycyjnie przy wodzie. Mam dość alkoholu- zachichotałam i się skrzywiłam.

- Słusznie- dołączył do mnie i pocałował mnie w kostki na dłoni- Niee chciałbym kolejny raz patrzeć na ciebie w takim stanie- rozesmiał się czystym seksownie pociagajacym śmiechem.

Cameron przyniósł "prowiant".

Nie minęła godzina, a on, Greg, i jedna z dziewczyn zataczali się i wpychali do wody, histerycznie się przy tym chichrając.

Rozmawiałam chwilę z Emily, ponieważ Chlo, była zbyt zajęta Archerem. Chłopak z kolczykami w brwi, ustach i języku wydawał mi się...obrzydliwy. Ponadto miał kilka tatuaży. Ale to ten piercing, nie przypadł mi do gustu. Aczkolwiek to nie mnie, ma się to podobać.

Okazało się, że Emily skończyła niedawno studia i postanowiła zamieszkać z Carlosem. Pracuje jako wolontariuszka w domu dziecka.

- Kocham pomagać. Każde dziecko daje mi tyle radości- zaśmiała się- Powiem ci w tajemnicy, że zastanawiałam się nad adopcją, ale matka utwierdziła mnie w przekonaniu, że jestem za młoda. Nie bardzo pała sympatią do Carla. Mój ojciec go dla odmiany faworyzuje, jak własnego syna. Dziwne to, ale tak bywa- rozejrzała się- Carlos opowiadał mi o dziewczynie naszego niesfornego Willa. Nie sądziłam, że tak dobrze trafił- parsknęła.

- Tak- uśmiechnęłam się- Ja też.

- Celeste, może skoczymy do auta i wypijemy po jednym piwie owocowym, na rozpoczęcie znajomości?

Ta dziewczyna ociekała słodyczą, więc nie miałam sumienia odmówić, nawet kiedy powiedziałam Willowi co innego. Jej różowa sukienka zafalowała tuż przy kostkach, kiedy zaciagnęła mnie w kierunku samochodu.

- Chlo? Idziesz z nami?- zapytałam.

Brunetka szepnęła coś "przyjacielowi" do ucha i otrzepując się, wstała i podreptała za nami.

- Uważaj, bo nie starczy ci miejsca na twarzy od tego uśmiechu- parsknęłam- Rozerwiesz sobie twarz.

- Trudno, ważne, że jestem szczęśliwa. Boże, on jest taki słodki- rozmarzyła się.

Na słodkiego to on mi nie wygląda.

Zadzwonił mój telefon. Emily wyjęła trzy butelki piwa i podała każdej z nas. Zdezorientowana wpatrywałam się w numer kierunkowy tutejszego szpitala. Odebrałam lekko zmieszana i zaskoczona.

- Słucham?

- Czy rozmawiam z panię Celeste Daye?

- Tak.

- Nazywam się Mara Souer. Dzwonieę ze szpitala Św. Faustyny w Trenton.

Zmroziło mnie.

- Coś się stało?- zapytałam, mając nadzieję, że to jednak nic złego i moje przeczucie jest mylne.

- Na oddział przywieziono mężczyznę z licznymi obrażeniami ciała. Uległ wypadkowi. Znaleziono przy nim dokumenty. Nazywa się Spencer White. Znaleźliśmy również pani numer, a że mężczyzna nie odzyskał  przytomności, nie mogliśmy nic ustalić. Czy jest pani kimś z rodziny?

Upuściłam butelkę, której zawartość pieniła się i wylewała na piasek. Dziewczyny patrzyły na mnie pytająco. Pokazałam im gestem, że zaraz im powiem, ale teraz muszę słuchać kobiety w słuchawce.

Spencer, jest w szpitalu...- dotarło do mnie.

- Jestem jego siostrzenicą- wyszeptałam nieprzytomnie.

- Ma pani jak się dostać do szpitala? Potrzebujemy kogoś z rodziny. Jak najszybciej.

- Postaram się dostać jak najszybciej do szpitala. Mogłaby by pani podać dokladny adres?- powiedziałam roztargniona.

Kobieta pożegnała się bez słowa, jedynie podając mi adres placówki.

- Co jest, Cel?- Chloe podniosła butelkę spod moich stóp, która zdążyła zmoczyć moje nogi.

- Spencer- powiedziałam tylko- On- załkałam- On...jest...- nie mogłam uchwycić powietrza w płuca...

- Mów spokojnie- pocieszyła mnie przyjaciółka- Co z nim?- złapała mnie za ramiona.

Nie mogłam oddychać. Nerwy podjechały mi do gardła. Każda kolejna próba wzięcia oddechu i uspokojenia się wychodziła coraz to gorzej. Opadłam na kolana, łapiąc się za brzuch.

- Muszę...jechać....do...szpitala.

- Emily, przyprowadź Willa. Szybko! I Simonsa!

Emily pobiegła po bruneta, a Chloe pogłaskała mnie po włosach i wystraszona patrzyła.

- To tylko atak paniki. Uspokój się, mała- szeptała uspokajająco- zaraz będzie tu Will. Simons zawiezie was do niego.

Pozory Mylą...Where stories live. Discover now