Fifty- Four.

7.9K 446 7
                                    

Celeste

- Co?- nasłuchiwałam zrozpaczonej Chloe.

Dziewczyna otarła załzawione oczy. Była roztrzęsiona. Było mi jej szkoda, więc podeszłam i objęłam przyjaciółkę, słuchając jej uważnie.

- Wracam ze szpitala, Celeste. Oni wdali się w bójkę- mówiła na jednym wdechu.

- Kto?

- Will, Greg, Simons, Cameron i Carlos. Z ojcem odebrałam ich ze szpitala. Cholera, Will wygląda naprawdę słabo- powiedziała.

Will...Nie...

Dlaczego z tego co powiedziała wyłapałam akurat to? Dlaczego tak bardzo przejęłam się osobą z którą na co dzień nie jestem w stanie nawet porozmawiać? Dlaczego tak bardzo mnie zmroziło?

- Coś mu się stało?- ożywiłam się nagle- To znaczy...czy komuś coś się stało poważnego?- speszona, dodałam.

- Will ma kilka siniaków i złamane żebro, poza tym boli go głowa. Greg ma poobijaną twarz i śliwę pod okiem, a o reszcie wiem tylko tyle, że nie wykazują nic poważniejszego od nich. Boże, myślałam, że mi serce wyskoczy, jak ich zobaczyłam. Nie obrazisz się jak najpierw pojedziemy do nich? Muszę się dowiedzieć wszystkiego i opierniczyć ich za to, że mały włos nie padłam na zawał- westchnęła.

Czy nie miałam nic przeciwko? Jasne, że nie! O niczym innym nie myślę, odkąd mi powiedziała i bójce, jak tylko jechać i zobaczyć GO...ICH!

- Oczywiście, że nie- odpowiedziałam spokojnie, ale wewnątrz, nosiło mnie z nerwów.

Dlaczego? Dlaczego taka mam reakcję?

---

Zaszłyśmy pod "Przystań". Dzisiejsze zajęcia z przyczyn dla nas jasnych, zostały odwołane. Chłopcy siedzieli z tyłu domu na tarasie. Ożywienie rozmawiali ze sobą, niekiedy gestykulując. Will krążył dookoła i coś tłumaczył. Wydawali się zaniepokojeni.

Kiedy nas zobaczyli, ucichli.

- Co z wami nie tak?- zapytała Chloe- Przed chwilą byliście nazbyt rozmowni. No dalej! Nie przeszkadzajcie sobie!

Zbadałam wzrokiem każdego z nich. Nie znałam ich osobiście, ale pamiętałam z imprezy. Chłopak z tatuażami na rękach wyglądał całkiem zwyczajnie, gdyby nie kilka zadrapań na twarzy i rękach, drugiego znałam, ponieważ był to kędzierzawy barman z imprezy, Simons. Grega, również kojarzyłam, bo nie raz, kiedy pojawiał się na horyzoncie, mała Chlo, czerwieniła się jak wariatka. To on pomógł nam na imprezie, nie ośmieszyć się bardziej. Jego twarz nie zdradzała nic poza kilkoma siniakami i fioletowym polikiem. Ostatni chłopak, który siedział na schodkach i wpatrywał się we mnie intensywnie i z nie kryjącym uśmieszkiem, wydawał się starszy od reszty, ale nie mniej urodzajny. Miał owinięta rękę w bandaż i plastra na policzku.

Ostatnią osoba, której się przyjrzałam był brat brunetki. Marszczył delikatnie brwi. Miał siniaka pod lewym okiem i zadrapanie na brodzie. Może zabrzmię jak kompletna kretynka, ale do twarzy mu było z tym oraz z delikatnym zarostem na twarzy.

Zassałam się spojrzeniem w niego.

- Chloe, ogarnij się, mała- mruknął Cameron i podszedł do nas. Tym samym wyrwał mnie z zamyślenia- Ty musisz być Celeste. Jestem Cameron Villard- posłał mi zawadiacki uśmiech. Nie mieliśmy okazji się poznać. A żałuję- powiedział i mrugnął.

Reszta również przedstawiła się.

Will jakby nie zwracał na nas uwagi. Usiadł na ławce i wpatrywał się w punkt.

- Will, nie przywitasz się z Celeste? Co za kultura- prychnęła zniesmaczona. Posłała mi przepraszający grymas twarzy.

Chłopak kiwnął mi głową, lecz nic nie powiedział.

- A więc, chłopaki, co wy najlepszego zrobiliście?

- Mały wypadek- powiedział Greg, nie kryjąc chichotu.

- Bardzo śmieszne- skarciła go brunetka- Kto mi powie, jak to się stało? Ojciec powiedział, że pobiliście się z kimś. Ogłupialiście? Czy was na chwile nie można zostawić, bo od razu robicie coś głupiego?- nie kryła irytacji.

- Spoko, Chlo, złość piękności szkodzi, wyluzuj- zarechotał Cameron.

Żartowniś się znalazł...

Nie uszło mi uwadze, że Greg zaciska szczękę i dyskretnie posyła mu ostre spojrzenie. Powstrzymałam ledwie chichot.

- Jak mam wyluzować, jeśli mój ojciec mało nie wychodzi z siebie, kiedy mówi mi, że mój braciszek i jego kumple, nabili sobie guza i wracają ze szpitala- wrzasnęła.

Dotychczas spokojna, niemalże bezkonfliktowa Chloe Holt pokazała pierwsze pazurki. Mała odmiana na zachętę.

Położyłam jej dłoń na ramieniu w celu uspokojenia. Nie chciałam, żeby wpadała w złość, przez chłopaków. Żadna dziewczyna nie zasługuje na to ze strony chłopaka.

Chłopcy trwali w ciszy.

- Nic nie powiecie?- prychnęła- Dobrze, w takim razie nie odzywamy się- złapała mnie za rękę i prowadziła do wyjścia- Martwiłam się o was wy głupie pacany. W tym czasie mogłam być z przyjaciółka na zakupach, ale co wy możecie wiedzieć o trosce, jak pilnujecie tylko własnego nosa. Może jak znajdziecie sobie dziewczyny, zrozumiecie. Faceci- westchnęła.

Obróciłam się i spojrzałam na wszystkich. Z rozdziawionymi buziami patrzyli na dziewczynę. Wszyscy tylko nie jeden. Ten ostatni, wyjątek, wpatrywał się centralnie we mnie.



Pozory Mylą...Where stories live. Discover now