Fifty- One.

7.8K 411 1
                                    

Celeste

- Brałaś?- usłyszałam tuż po przekroczeniu domu. Spencer był wściekły, kiedy musiał mnie odbierać z komisariatu. Ja za to byłam okropnie zażenowana. Wiedziałam też, ze nikt mi nie uwierzy, zważywszy na fakty, dlatego nie broniłam się, ale nie potwierdzałam wszystkiego. Było mi tak strasznie wstyd, a jednocześnie byłam wściekła na Lawrenca, za to, że dałam się wciągnąć w jego grę.

Celeste Daye odwieczna bohaterka, kolejny raz pakuje się przez swoją życzliwość w tarapaty. Proszę o aplauz!- krzyczała moja podświadomość.

- Nie- powiedziałam prawdę.

- To co do cholery robiły u ciebie prochy, Celeste. Dlaczego odbieram cię o pierwszej w nocy z komisariatu, gdzie mówią mi, że znaleźli przy tobie mefedron? Masz szczęście, że odbyło się bez większych konsekwencji. Trochę szkoda, bo mogłabyś mieć nauczkę od życia, wiesz? 

- To nie tak...

- A jak?!- wściekał się- Powiedz mi, bo nie rozumiem? Wytłumacz się porządnie, bo tracę cierpliwość...- parsknął.

Nigdy go takiego nie widziałam.

- Celeste, sprawuje nad tobą opiekę. Chciałem zapewnić ci to, czego nie dostałaś od rodziców- westchnął- Ale widocznie nie daje rady. Nie rozumiem tylko dlaczego to. Nie łatwiej byłoby upić się raz a porządnie, zrobić coś, co robią nastolatki w twoim wieku, a nie, brać jakieś narkotyki?

Spuściłam głowę. Było mi tak okropnie słabo. Ten wieczór mnie wykańcza, a sam fakt, że całej rozmowie przysłuchuje się Chloe i jej brat, nie ułatwiało mi tego.

- Dzięki Will- wujek podał mu rękę- Nie przeszkadzaj sobie i uciekaj się bawić. Dzięki, młody. Mam u ciebie dług.

- Nie ma sprawy. Wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Jutro cię odbiorę- zwrócił się do Chloe.

Przelotnie na mnie spojrzał, ale nie powiedział nic. Pewnie czuł do mnie wstręt.

- Chloe przepraszam cię za to zamieszanie, ale- spojrzał na mnie- tak wyszło. Mam nadzieję, że chociaż ty przemówisz jej do rozsądku. Ja na dziś udaje się na spoczynek- westchnął- mam dość.

Udałyśmy się na górę.

- Ściągnijmy te szmaty i wtedy mi wszystko opowiesz. Nie wierzę, że jesteś zdolna do brania jakiś prochów.

Piętnaście minut później wykąpane siedziałyśmy na łóżku. Włączyłam cichą muzykę, nalałam nam soku i nasypałam chipsów.

- Skąd miałaś te prochy?

- To Christiana.

Otworzyła szerzej oczy.

- Tylko nic nikomu nie mów- dodałam szybko.

- Jak to?! Przecież to nie twoje! Wiedziałam! Dlaczego się nie przyznasz? Wrobił cię?

-To moja wina. Zabrałam mu je, kiedy go z tym nakryłam. Miałam wyrzucić, ale pech chciał, że zwerbowali mnie do kontroli. Wpadłam. Zdarzało mu się to wcześniej? Christian Lawrence ćpa?

- Podobno przestał i poszedł na odwyk. Rodzice są tak w niego zapatrzeni, myślą chyba, że przestał. Nie wierzę, że po tym, co zrobił, nadal się w tym babra- pokręciła głową.

- Co zrobił?

- Jakiś czas temu, kiedy zaczął ćpać, spowodował wypadek. Był przez kilka dni w śpiączce i badania wykryły w jego organizmie silne środki. Lawrencowie od razu posłali go na drugi koniec kraju do Kliniki Odwykowej. Osobiście nie mam nic do Christiana, wydaje się być w porządku, ale jeśli drugi raz się w to zagłębi, szczerze współczuje mu.

- Tak, ja też.

- Tańczyłaś z nim, prawda?- Chloe szturchnęła mnie.

- Tak, ale to był chyba najgorszy taniec w moim życiu. Odebrałam inne wrażenie, co do niego. Kompletny dupek! W każdym razie mam za sobą najlepszy i najgorszy taniec w moim ży...- zagalopowałam się.

To była prawda. Wcześniej o tym nie pomyślałam, ale podświadomie czułam tak, kiedy tylko odbił mnie z rąk Christiana.

- Dokończ!- skapnęła się Chloe- Z Willem, prawda?

- Zamknij się! Nic nie słyszałaś!- pchnęłam ją i zrzuciłam z łóżka.

- I tu się mylisz! Jak mi nie powiesz całej prawdy, jutro Will dowie się o tym, co powiedziałaś!- pierdzielona szantażystka.

- Nie ma opcji. Daj mi spokój. Padam z nóg- jęknęłam.

Nie dała się zrobić w bambuko. Sprytna, mała bestia.

- Ani mi się waż padać, dopóki mi nie powiesz!

Weszłam pod kołdrę i okryłam się nią szczelnie.

- Dobranoc, Chloe!

- Celeste!

- Miłych snów- udawałam, że chrapię i zasypiam, czym wyprowadzałam ją z równowagi.

- Dobra, ale nie myśl, że ci tak łatwo popuszczę. Jeszcze mi wszystko wyśpiewasz- powiedziała groźnie i położyła się obok.

Nie ma o czym mówić- pomyślałam sennie- Taniec i rozmowa nie czynią z nas miłości, prawda? Nawet prawie pocałunek...

Pozory Mylą...Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum