Hundred- Eight.

5.9K 281 4
                                    

Celeste

Siedziałam z Johnem w kawiarni. Mężczyzna złożył dowody na policji, obiecał mi również, że spotka się ze mną i porozmawia. I tak oto siedzimy w kawiarni, przy akompaniamencie rechotu Christiana, który przy stoliku obok bajeruje jakąś dziewczynę.

- Zrobiłem tak jak mówiłem, jednak musimy czekać do rozprawy. Oczywiście Archer zostanie przy najbliższej okazji, czyli w ciągu kilkunastu godzin złapany. Will zostanie oczyszczony z zarzutów, ale dopiero jutro będzie mógł opuścić celę.

- Rozumiem, dziękuję, John. Nie wiem, jak ci się wynagrodzę za to co dla mnie robisz.

- Nie ma za co. To moja praca i chyba jestem ci winny rekompensatę za niego- wskazał na młodszego z Lawrenców.

Zaśmiałam się.

- Nie, John. On to on, ty to ty. Nie myśl, że zawsze będziesz w stanie go bronić.

- Wiem- westchnął- Taki już jest, Christian. I taki już jestem ja.

- Czy ktoś tu powiedział moje imię?- blondyn usiadł obok nas uśmiechając się głupkowato. Patrzył to na mnie to na brata.

- I co, wypuszczą Holta?- zapytał od niechcenia. Bawił się zamkiem w swojej skórzanej kurtce.

- Prawdopodobnie jutro- powiedziałam.

- Cholera, kolejna pchła na karku- zarechotał, na co zgromiłam go wzrokiem- Hej, spoko mała, żartuję tylko.

Christian gromkim śmiechem popadł w fazę, z której nie łatwo było mu się odbić. Śmiał się i rechotał do rozpuku, a takie zachowanie zwiastowało jedno.

- Chris- warknął John- ćpałeś.

- Oszalałeś?- roześmiał się- Brachu, nie mam czasu na żadne- czknął- ćpanie.

- Chyba ty, myśląc, że nikt się nie zorientuje.

Pokręciłam głową.

- Celeste, musimy dzisiaj pójść na kolację do rodziców. Zaprosili twojego wujka- śmiał się teraz wniebogłosy- Jestem ciekawy jego reakcji- rechotał.

- Żartujesz? Umowa to umowa, ale w takim stanie nigdy się z tobą nie pokaże! Popieprzyło cię, kretynie?

John widząc jak swoim bezmyślnym zachowaniem wytraca mnie z równowagi, zareagował. Na ogół jestem spokojną osobą, ale nie potrafię patrzeć jak mój bezmyślny sojusznik, stacza się.

- Odwiozę go do domu- John wstał- Jak ktoś go zobaczy, będzie miał przerąbane.

Potaknęłam.

- Przepraszam Cel, ale to sytuacja awaryjna. Wybacz, że muszę spadać, ale mój głupi braciszek znowu coś wciągał i jak zwykle wszystko zostało na moich barkach- zarecytował z ironią, dobitnie podkreślając każde słowo.

- Nie przejmuj się- powiedziałam.

Chłopcy wyszli. Ja natomiast dopiłam swoją kawę i wróciłam do domu. Czułam, że po telefonie Lawrenców, będę musiała się grubo tłumaczyć.

---

- Wiesz, co ty narobiłaś?

- Wiem, Spencer, ale...

- Co mam sobie pomyśleć? Moja siostrzenica ma chłopaka, a dzwoni burmistrz i zaprasza mnie na kolację, na której będzie jej syn z tobą, jako swoją DZIEWCZYNĄ!

Gaby położyła dłoń na ramieniu mężczyzny.

- Daj jej się wytłumaczyć- powiedziała- Musiała mieć powód...Prawda?- spojrzała na mnie z czułością.

Potaknęłam. Wzorkiem podziękowałam jej serdecznie. Spencer czekał na moją wersję wydarzeń.

Opowiedziałam im o  wszystkim. Pomijając kilka mało istotnych szczegółów.

- Cholera, Cel- wybuchł Spencer- Nie powiedziałaś, że Will jest w pace. Mogłaś powiedzieć, a wspólnymi silami wyciągnęlibyśmy go...jakoś.

- No właśnie! Jakoś! Ile by wam to zajęło?

Wzruszył ramionami.

- Kilka dni.

- No właśnie! A my to zrobiliśmy w jeden dzień! Poszło szybko, a ja tylko udaję przeklętą dziewczynę Christiana Lawrenca! Zrozum, że kocham Willa, a to jest tylko część naszego układu!

- Dobrze- uspokoił się- A masz pojęcie, co pomyśli William, po wyjściu z więzienia!? Jak będzie postrzegał sytuację jaką stworzyliście? Bo ja wiem jak to będzie wyglądało.

Wiedziałam o czym myśli.

- Nie dopuszczę do tego. Odkręcę to.

Gaby położyła mi rękę na głowie i pogłaskała mnie z czułością i troską.

- Kochanie, wiemy, że chciałaś dobrze, dla osoby, którą kochasz, ale wiem, że zdajesz sobie sprawę, że to nie było rozsądne rozwiązanie.

- Wiem- szepnęłam.

- Pójdziemy na tą kolację- mruknął Spenc, widząc łzy w moich oczach, ale nie myśl, że będę się zrzeszał z Lawrencami, tylko dlatego, że moja siostrzenica udaje ukochaną jego idealnie manipulującego synalka.

Potaknęłam.

- To wszystko dla niego- szarpnęłam się za włosy- wariuję, wiedząc, że on jest tam, a ja....tutaj.

- Wiem, mała- pocałowała mnie we włosy Gabriela- Ale wkrótce będzie jak dawniej.

- Mam nadzieję- rzekłam.

Naprawdę modliłam się o to, żeby było tak jak wcześniej, a nawet lepiej.


Pozory Mylą...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz