Sixty- Eight.

8.2K 438 21
                                    

Will

Zabrałem ją w to miejsce, ponieważ miałem do niego sentyment. Mama zabierała mnie i Chloe tutaj, kiedy była szczęśliwa, aż w końcu zaczęła tam pracować. Po rozwodzie spędzała tu każdą wolną chwilę, przez co większość czasu mieszkaliśmy z ojcem niż z nią. No właśnie, rozwód. Nigdy o nim nie mówię, bo dla mnie to temat nie do dyskusji. Powinien mnie podłamać fakt, że moje dwie najbliższe osoby, które mnie stworzyły, oddalają się od siebie,ale wiedziałem, że to tak się skończy prędzej czy później. Kłótnie, odmienne zdania, wieczne spory, to nie mogło się dobrze skończyć. Nie dwie tak różne osoby.

Trwałem w zamyśleniu, nie słysząc jak Celeste zadaje mi pytania. Pomachała mi dłonią przed nosem.

- Will...Hej! Co z tobą?

Dopiero jej głos przywołał mnie do porządku.

- Przepraszam, zamyśliłem się.

- Widzę- mruknęła- Właśnie byłam w trakcie mojego wykładu, na temat tego, że nie powinieneś tego robić. To zbyt wiele, a ja na to nie zasługuje.

Blondynka napiła się wody. Zauważyłem, że z jej talerza,  prawie nic nie zniknęło. Przelotnie złapałem ją za rękę mad stołem i potarłem kciukiem jej kosteczki.

- Zasługujesz na to, jak i na wiele więcej...

Delikatnie wyrwała dłoń i odgarnęła kilka kosmyków z twarzy. Wyglądała dziś jak anioł. Włosy rozpuściła i wplotła w nie srebrną opaskę. Na sobie miała luźną sukienkę, idealną na tą porę, ale i na to, co dla niej przyszykowałem.

- Will...

- Nie dyskutuj, tylko jedz. Mam plany dla nas, więc nie trać czasu- wskazałem na jej talerz.

Niechętnie pokiwała głową i zjadła kawałek zapiekanki makaronowej.

- Obłędne- szepnęła- Ty to zrobiłeś?

- Powiedzmy, że z drobna pomocą- puściłem oczko- mam mi pomogła, ale gwarantuję, że sam dałbym sobie radę.

- Wow, nie sądziłam, że masz kulinarny talent- pochwaliła, zajadając się. Skończyła szybciej niż mogłem sobie wyobrazić.

- Mam jeszcze kilka innych talentów o jakich nie masz pojęcia- uniosłem jedną brew i na jej minę, wybuchłem śmiechem- Nie myślałem o tym- parsknąłem.

Zaczerwieniła się na wzmiankę o tym. Widziałem w jej spojrzeniu, że pomyślała, o jednym.

- Co powiesz na coś słodkiego? Podobno, wy dziewczyny, uwielbiacie czekoladę- nałożyłem ejj na talerz kawałek ciasta.

Nie miałem ochoty jeść. Wolałem patrzeć jak ona je. Wziąłem do ręki kilka winogron i zjadałem jeden po drugim, podczas, gdy Celeste, męczyła się z ciastem.

- Powiesz mi co to za niespodzianka?- zapytała, przełykając kęs.

Westchnąłem. Zaśmiałem się na jej pytanie. Była niecierpliwa i ciekawska.

- Cel, wiem, że nie lubisz wody, ale to będzie z nią związane. Spokojnie, nie będziesz musiała pływać. Przynajmniej nie dzisiaj- dodałem, widząc jej przerażoną minę.

To, że nie potrafiła pływać to jedno. Już zaplanowałem sobie, że to jedna z rzeczy, które muszę ją nauczyć. Prędzej czy później to zrobię.

Kiedy nie miała już nic na talerzu, złapałem ją i wyprowadziłem z altany. Teraz punkt kulminacyjny całego dnia.

- Mam nadzieję, że to bezpieczne- mruknęła, ociągając się.

- Chodź, nie pożałujesz. Ufasz mi? Dobra, to nie pytanie, na tak krótki okres. Jeszce miałaś prawo się o tym nie przekonać, ale...- zacząłem spokojnie, kiedy mi przerwała.

- Ufam.

Jedno słowo, a znaczenie, może zwalić z nóg. Byłem przeogromnie szczęśliwy, że obdarzyła mnie takim uczuciem. Mam aspirację, żeby tego nie zawieść. Choć czułem, że na to nie zasługuję. Jeszcze nie.

Bez słowa ruszyliśmy w kierunku  "niespodzianki".

Idąc wzdłuż ogrodu, dostrzegłem w  oddali punkt, w którym miałem doprowadzić Celeste do radości, a przynajmniej taką miałem nadzieję. W pewnym momencie zasłoniłem jej oczy rękoma.

- O nie...znowu...- jęknęła.

- Chwilka- szepnąłem jej do ucha. Jak zwykle zadrżała pod wpływem tego konkretnego gestu z mojej strony.

Czyżbym tak na nią działał?

Otwarłem drzwi, wielkiego pomieszczenia.

Było ciemno, więc zapaliłem światła. Po chwili przestrzenią ogarnął błękit. Jak zwykle na chwilę wstrzymałem oddech. Podszedłem do szyby, nadal trzymając dziewczynę i zasłaniając jej oczy.

- Nie otwieraj oczu- wskazałem i nałożyłem jej własne dłonie na siebie. Sam zaś podszedłem do szyby.

- Witaj, Holy. Mała, co u ciebie- puknąłem palcem w szybę.

- Will, co się dzieje- zapytała mnie Celeste- Mogę już?

- Tak- potwierdziłem- Możesz- uśmiechnąłem się.

Ściągnęła z oczów ręce i wstrzymała oddech. Tamta reakcja w ogrodzie była niczym, w porównaniu z tym, co się działo teraz. Miałem wrażenie, że przyjaciółka mojej siostry zemdleje.

- Boże...

- Podoba ci się?

- Jest...

- Możesz podejść- powiedziałem, ale stanowczo zaprzeczyła ruchem głowy- Nie bój się. To jest Holy- wskazałem na małego delfinka, który pływał w wielkim akwarium za szybą. Znajdowaliśmy się w Oceanarium, a zarazem weterynarzem dla morskich zwierząt. Holy była moim ulubionym zwierzęciem tutaj. Znaleziono ją na brzegu i zajęli się, kilka miesięcy temu- Jesteśmy w Oceanarium, Cel.

Potaknęła głową i wpatrywała się we wszystko z zachwytem. Obok delfina przepłynęło kilka koników morskich i rybek. Obok w drugim pomieszczeniu znajdował się rekin, orka oraz rybki, przypominające Nemo.

- Mam nadzieję, ze ci się podoba.

Nieoczekiwanie blondynka rzuciła się na mnie ze łzami w oczach.

- To najwspanialsza niespodzianka, jaką ktoś kiedykolwiek dla mnie zrobił. I chociaż nie cierpię wody, to zważywszy na fakt, że te stworzenia, doprowadzają mnie do łez i są takie słodkie, mogę zmienić na chwilę zdanie.

Pozory Mylą...حيث تعيش القصص. اكتشف الآن