Sixty- Seven.

8.4K 430 2
                                    

Celeste

- Dokąd mnie zabierasz?- zapytałam, kiedy od pewnego czasu, miałam zakryte oczy i siedziałam na siedzeniu pasażera. Nie widziałam nic, poza wszechogarniającą ciemnością. To było nie do zniesienia.

- Coś ty taka niecierpliwa?- zarechotał Will- Nie dość, że musiałem puścić Chloe bajeczkę, że jadę na cały dzień do kumpla za miasto, skłamałem, to na dodatek psujesz całą zabawę.

- Powiesz chociaż, ile czasu będziemy jeszcze jechać?

- Powiem, ale mus...Nie! Uzbrój się w cierpliwość! Ciekawość, to pierwszy krok do piekła, mała- uszczypnął mnie w policzek. Chciałam mu oddać, ale można się domyślić, ile zdziałałam nic nie widząc. Jedynie rzucałam na oślep. Tupnęłam zatem nogą z cichym westchnieniem.

- Dobra- założyłam ręce.

Poczułam ciepło na policzku, a po chwili delikatne muśnięcie. Will pocałował mnie.

- Nie gniewaj się, proszę. To niespodzianka. Obiecuję, że jak ci się nie spodoba, wracamy do domu.

Mruknęłam pod nosem, ale uśmiechnęłam się. Od dnia naszej "rozmowy", czyli od tygodnia, Will daje mi powody, żeby uśmiech nie schodził mi z twarzy. Nieoficjalnie spróbowaliśmy...być razem. Od tygodnia spotykamy się w tzw "ukryciu". Nawet jeśli nam się nie uda, nikt nie musi o tym wiedzieć. To ma być dla nas wyzwanie. Okres, który przesądzi o tym, czy nasze spotkanie było przypadkowe, czy też  miało do tego dość i to jest nasze przeznaczenie. A póki co, czuję, że zatracam się w jego obecności i trudno będzie mi się z tego wywinąć. Choć przyznam, że od siedmiu dni nie myślę o niczym innym jak szczerej rozmowie z Chloe, ale doszłam do wniosku, że to jeszcze nie czas.

----

- Jesteśmy- brunet zdjął mi opaskę. Przetarłam oczy i spojrzałam na miejsce, w które mnie zab...

...rał.

O.

Mój.

Boże.

- Gdzie my jesteśmy?- zapytałam zszokowana. Stałam z rozdziawioną buzią.

- Podoba ci się?- wskazał na piękny ogród, pośrodku którego stała wielka fontanna, a'la basen- To ogród, w którym pracuje moja matka. Podobno jeden z najpiękniejszych w kraju.

- Wow- wydusiłam tylko.

Pełnia kolorów. Różnorodność roślin. Rozmaitość kształtów. To wszystko zgrywało się ze sobą, jak pięknie dopełniony pejzaż. Czułam się jak bajce.

Chłopak złapał mnie za dłoń i pocałował.

- Chciałem, żeby ci się spodobało. Jesteś głodna?

Czy byłam głodna? Tak, ale wątpliwa sprawa, że pomyśle o tym, kiedy dookoła mnie roztacza się taki obraz. Poza tym, to ogród, nie restauracja, więc, gdzie niby mamy cos zjeść.

- T-tak, ale...- brunet położył mi palec na ustach, tym samym mnie uciszając.

- No to chodźmy- uciął i poprowadził mnie w kierunku wschodniej części ogrodu.

Przeszliśmy przez łukowatą furtkę, obwieszoną różami. Wszystko wydawało się takie nierealnie piękne. Will zaprowadził nas do małej altanki zrobionej z bambusowych kijków, porośniętych bluszczem. Wewnątrz falowała woń świeżo skoszonej trawy. Pośrodku stał stół z dwoma ławeczkami. Był nakryty na dwie osoby.

Will przystanął na chwilkę.

- Wiem, że słyszałaś o mnie przeróżne rzeczy, ale może uda mi się ci udowodnić, jaki chociaż jestem, poza tym jak mnie postrzegają inni, albo raczej jak pozwoliłem na siebie patrzeć- spuścił wzrok.

Wyglądał na zdołowanego. Jego nastrój momentalnie się zmienił. Jak gdyby czarodziejska różdżka odebrała mu szczęście, jakim przed chwilą pałał.

Pogłaskałam go ostrożnie po policzku.

- Pamiętasz? "Nie daj im wygrać". To są twoje słowa. Will, to ja zadecyduje jaką osobą dla mnie będziesz i na pewno nie dam o tym decydować innym- przytuliłam go do siebie.

Oddał pieszczotę i przyciągnął mnie bliżej siebie, całując delikatnie w czoło. Nachylił się do mojego ucha. Jego ciepły oddech owinął się na mojej skórze i muskał wrażliwie.

- To będzie najwspanialsza próba związku, jaką można sobie wyobrazić. I zapewniam cię, że na próbie nie zaprzestanie- zmysłowo wyszeptał- A teraz zjedzmy coś, bo inaczej nie będę w stanie pokazać ci prawdziwej niespodzianki, jaka nas czeka.

Pozory Mylą...Donde viven las historias. Descúbrelo ahora