Twenty-Five.

8.9K 495 6
                                    

Will

Że też akurat musieli wysłać mnie...Kurde, równie dobrze mogli wysłać kobietę na zakupy, wiedzą przecież jak tego nie cierpię.

Na dodatek rozpadało się, widoczność była fatalna, było zimno....o chyba ktoś nie podziela moich refleksji.

Tajemnicza postać,w krótkich spodenkach i koszulce szła chodnikiem.

Pewnie nienormalna wariatka uciekła z waria...

- Czekaj, czekaj!- powiedziałem do siebie- Czy to nie jest...Tak! To Celeste jest tą wariatką!- zaśmiałem się.

Obróciła się i spojrzała na moje auto. Przyspieszyła, zapewne się obawiając. Nie chcąc jej straszyć, podjechałem do krawężnika i uchyliłem szybę.

- Nie za mokro, jak na spacer?

Zerknęła na mnie przelotnie i nie zatrzymując się, szła dalej. Ponownie podjechałem, nie dając za wygraną.

- Ej, jesteś koleżanką mojej siostry, prawda? Celeste- zadałem kretyńskie pytanie.

Szła dalej.

- Wsiadaj, podwiozę cię!

- Nie dziękuję- rzekła- wybieram mokry spacer.

- Myślałem, że nie lubisz wody! Nie zapisałaś się na żaden kurs, a ciągle się nam przyglądasz. Czy deszcz również nie należy do wody?- zacząłem, zdając sobie sprawę, że tak było i mnie to szczerze zastanawia.

Ponownie mnie olała.

- Możesz jechać do domu. Mam niedaleko, ale dzięki, za chęci.

Zaczekałem chwilkę, gdyż zgasł mi silnik. Ledwo co się poruszałem, więc to normalne.

No dawaj- nakazałem przekręcając ponowie kluczyk w stacyjce- Zaskocz wreszcie...Dalej...No wreszcie!

Wyrwałem do przodu. Niekontrolowanie z piskiem opon zatrzymałem auto i wysiadłem.

Skoro tak chcesz się zabawić, wchodzę w to!

- Co ty robisz? Wracaj do domu. Powiedziałam, że nie potrzebuję podwózki.- próbowała przekrzyczeć szum wiatru i deszczu.

- Pada deszcz, wyglądasz na przemarzniętą, a ja właśnie wracam z miasta i mam po drodze, więc mogę cię podrzucić- powiedziałem spokojnie.

- William, prawda?- zapytała- Dzięki, ale nie potrzebuję twojej pomocy. Jestem już przemoknięta, więc nie zbawi mnie kilka kropel więcej, ale ty nie jesteś, więc wracaj do auta.

- W takim razie... jeśli nie wsiądziesz i nie dasz się odwieźć, będę tu stał tak długo, dopóki się nie zgodzisz. Jestem suchy, lekko ubrany. Będziesz miała na sumieniu moje zapalenie płuc- skrzywiłem się i prowizorycznie pociągnąłem nosem.

Patrzyłem wyczekująco, widząc, że jej tafla pęka.

- Dobra, odwieź mnie do domu- poddała się.

No nareszcie. To była tylko kwestia czasu...

 Otworzyłem jej nonszalancko drzwi od strony pasażera, ale ta minęła mnie i usiadła na tyłach.

Zaśmiałem się na jej ruch i wsiadłem za kierownicą.

Zerkałem na nią w lusterku, wciąż rozbawiony. Ona jednak nie zwracała na mnie uwagi, patrząc przed siebie, na widoki za oknem czy skubiąc rąbek swojej mokrej koszulki.

- Czemu mnie oszukałeś?

- Przepraszam, a z czym?- obróciłem się do niej, zdezorientowany- O ile wiem, nie zdążyliśmy się na tyle poznać, ale zawsze możemy to zmienić...

- Patrz na drogę- ostrzegła mnie- Powiedziałeś, że masz po drodze...

- No tak, bo mam. Myślałaś pewnie, że mieszkamy w "Przystani". Po części tak jest, ale moja mama mieszka na końcu ulicy, jakiś kilka domów od Spencera. To twój wujek, prawda? Moi rodzice są w separacji i tak na zmianę, mieszkamy z Chloe, to u niej, to u ojca.

- Nie proszę o szczegóły. To twoje życie, nie moje, ale chciałam wiedzieć, czy mnie kłamałeś- powiedziała ostro.

- Nie kłamałem. Nie znamy się długo, więc nie mogę zepsuć sobie...

Podjechaliśmy pod jej dom.

- Dzięki- powiedziała i wybiegła z auta, nie dając mi nic powiedzieć.

Celeste Daye, jesteś strasznie dziwną dziewczyną, dziwniejszą nawet, niż  moja siostra- pomyślałem- ale ja też nie jestem normalny, więc doskonale byśmy się dogadali, gdybyś ciągle nie uciekała.

Pozory Mylą...Donde viven las historias. Descúbrelo ahora