- A więc, jesteś siostrzenicą pana White, tak?- zaskoczyła mnie jego "kultura". "Pan"?

- Tak- chwilę się zastanawiałam zanim zapytałam- Przepraszam, że to powiem, ale czy my się już nie widzieliśmy? Poznaję twoje auto i...ciebie, ale...

Zrobiłam obrót wokół własnej osi. Dookoła zaczęło gromadzić się coraz więcej par. Dostrzegłam nawet Chloe, która wirowała u boku ojca.

- Możliwe, a na przyszłość radzę ci bardziej uważać na pasach, bo piratów drogowych nabywa coraz więcej- zarechotał.

Co? Na jakich pasach i o co mu cho...

- Nie rozumiem...

- Przystań, pasy, ty, srebrne auto, kojarzysz?

Myślałam intensywnie.

- To ty!- przypomniałam sobie- prawie mnie zabiłeś- syknęłam.

Przypomniałam sobie sytuacje, kiedy zmierzając do przystani, mało nie zostałam przejechana, przez pirata. Na domiar złego, okazało się, że to idealny syn przedstawicieli i organizatorów balu, z którym tańczę. Stał niewzruszony.

- Nie panikuj. Tobie nigdy nie zdarza się wracać po imprezie i...zaspać?

- Zaspać? Kretynie, ty wyglądałeś jakbyś dopiero co machnął mocnego kielona! Nie tylko mnie mogłeś skrzywdzić, ale kogoś innego, kto stałby na moim miejscu! Dociera do ciebie powaga tego, do czego mogłeś doprowadzić?!- warczałam na niego.

Nie poruszony prowadził taniec, nawet kiedy na niego wrzeszczałam. Co z nim jest nie tak?!

- Jesteś chory?!

- Uspokój się- jęknął- Mam dość gderania lasek w moim otoczeniu. Myślałem, że chociaż ty jesteś inna, ale chyba się pomyliłem.

- Co masz na myśli?!

Szarpnęłam nim w tańcu.

- Jesteś jak wszystkie dziewczyny. Irytująca, zrzędliwa i myślisz, że jak masz ładną buźkę to możesz faceta owinąć wokół palca.

Zamurowało mnie. Przecież on mnie nawet nie zna!

- Wiesz, co? Znajdź sobie partnerkę, która w całej krasie zadowoli twoje podniebienie! Mam cię dość, pieprzony narcyzie! Nawet nie zdążyłam cię poznać, a już mogę powiedzieć, że jesteś dupkiem, wiesz?

Miałam odejść, kiedy u naszego boku pojawiła się męska sylwetka.

- Odbijany- powiedział męski, lekko zachrypnięty głos.

Will.

- William, jak miło!- Christian uśmiechnął się krzywo. Od razu było widać, że nie wzruszył go widok bruneta. Wręcz przeciwnie, wyglądał na poirytowanego. Zacisnął szczękę.

- Christian, jak zawsze u boku najpiękniejszych kobiet- warknął niezbyt zadowolony.

Zarumieniłam się.

- Jak widzisz, żadna mi się nie oprze- błysnął uśmiechem.

- Daj mi zatańczyć z Celeste- oderwałam się od blondyna i skinęłam mu głową. Prowadzona przez niego, ponownie znalazłam się na środku parkietu. Christian odszedł i znalazł sobie już nową partnerkę.

- Dzięki- powiedziałam szczerze, na co Will się zaśmiał.

- Było aż tak źle?

- Uwierz mi, że gorzej- parsknęłam.

- W takim razie, zawsze do usług- puścił oczko.

- Nie zdążyłam ci podziękować za tą akcję na kajakach. Gdyby nie ty...

- Daj spokój, to mój obowiązek. Każdy zachowałby się tak jak ja. Lepiej nie wspominać o tym i nie psuć nastroju- okręcił mnie dookoła. Moja suknia pofalowała się.

Nieoczekiwanie chłopak przyciągnął mnie bliżej siebie. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko objąć go i wczuć się w klimat. Było to dla mnie dość niezręczne, zważywszy na to, jak inne kobiety na sali pożerały bruneta wzrokiem, a mnie wysyłały ostrzegawcze spojrzenia.

- Wyglądasz pięknie- szepnął mi do ucha.

- Ty również prezentujesz się niczego sobie. Tak dobrze, że przy pierwszej lepszej okazji któraś z dziewczyn obetnie mi sukienkę w toalecie- zarechotałam.

- Nie dopuszczę do tego- rzekł- Chyba już mogę się okrzyknąć twoim osobistym rycerzem, prawda? Park, deszcz, plaża, kajaki- wymieniał.

- Jasne- wywróciłam oczami.

Zrobiło się duszno. Dwa tańce pod rząd, a ja płonęłam. Szczególnie po tym drugim.

- Muszę chyba się przewietrzyć, bo to dopiero początek, a ja czuję, że się topię. Przepraszam cię...

- To chyba na mój widok..i dotyk- błysnął- Chodź za mną- złapał mnie za rękę i wyprowadził z tłumu tańczących ludzi.

Wypatrzyłam w tłumie przyjaciółkę, która widząc, kto mnie prowadzi posłała całusa i pomachała jak wariatka. Rozmawiała z Christianem i jakąś dziewczyną.

- Dokąd mnie prowadzisz?- zapytałam, kiedy wchodziliśmy po szerokich schodach. Dotarliśmy na górę, gdzie znajdowało się kilka pokoi. Chłopak wprowadził nas do jednego z nich. Otwarł szklane drzwi i po chwili oboje oglądaliśmy panoramę z balkonu.

- Piękne- szepnęłam.

- Każdego balu odwiedzam to miejsce. Całe te teatrzyki nie są dla mnie- wskazał za siebie.

Oparłam się o balustradę i wdychałam głęboko czyste powietrze. Brunet zrobił to samo.

- Nie przepadacie za sobą, co? Od razu widziałam, że Christian i ty, pochodzicie z innych bajek i nie pałacie do siebie entuzjazmem.

- Zgadłaś- skrzywił się- Nie lubię go, ale ze wzajemnością.  Ale nie rozmawiajmy o nim- zmienił szybko temat- Skoro jest okazja, powiedz mi coś o sobie. Właściwie się nie znamy.

- Nie ma o czym mówić- wzięłam czysty haust.

-  Zamieszkałaś bez rodziców u Spencera? Nigdy ich tutaj nie widziałem. Poza tym Spencer nie wspominał o nich- spojrzał na mnie.

Drażliwy temat. Na sam temat rodziców poczułam łzy w oczach. Przypomniałam sobie jednak, że Will wspominał o rozwodzie swoich, więc mogłam mu się odwdzięczyć i powiedzieć o swoim "szczęściu". Przeklęta ironio.

- Powiedziałem coś nie tak, prawda?- zapytał widząc moją minę. Wyglądał jakby miał się trzepnąć po głowie.

Wysiliłam się na uśmiech. Pokiwałam lekko dostrzegalnie głową.

- Ojca nie poznałam, a matka...cóż, wolałabym nie mieć jej, niż na własnej skórze czuć, że moja kochana mamusia zostawia mnie z dnia na dzień i jedzie ze swoim nowym facetem na wakacje- otarłam samotną łzę z oka.

Spuściłam wzrok i starałam się myśleć o czymś innym niż....

Will przybliżył się do mnie i starł mokrą kropelkę kciukiem. Spojrzał na mnie z przejęciem. Byliśmy tak blisko.

Mogliśmy...

Szlag!

Nastrój został przerwany. Zadzwonił mój telefon. W ciszy rozbrzmiał dźwięk melancholijnego hitu. Spojrzałam na wyświetlacz. Nieznany numer. Zdziwiona zmarszczyłam brwi, ale odebrałam..

Odebrałam, co było błędem.

Pozory Mylą...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz