VIII. Wypadki przerażające i (nie)przyjemne

Почніть із самого початку
                                    

Pola usłyszała pukanie do drzwi. Jęknęła i zadrżała. Nie chciała się widzieć z ojcem. Nie po tym, co jej dzisiaj powiedział. Nie zasługiwał na to, żeby się jeszcze kiedykolwiek do niego odezwała. 

Nie rozumiała, dlaczego obchodził się tylko swoimi politycznymi sympatiami. Myślała, że bardziej liczyło się dlań szczęście córki, a nie to, z jakiego kraju ktoś pochodził. Zwłaszcza że Jarmuzowowie zawsze opowiadali się za wolnościami obywatelskimi, a książę Eugeniusz wielokrotnie krytykował tyraństwo cara Mikołaja. Przy ojcu również. A kto, jak nie Mikołaj Pawłowicz I Romanow, imperator i samodzierżca Wszechrusi, był winien wybuchu powstania i śmierci Janka?

To wszystko było winą cara, nie Konstantego. On w chwili jego wybuchu miał dziesięć lat i był małym chłopcem absolutnie zakochanym w swojej ślicznej mamie. Nie przyłożył ręki do powstania, nie zabił Janka, jego ojciec ani żaden bliski krewny nie walczyli przeciw Polakom i nie rozlewali ich krwi. 

Pukanie powtórzyło się. Pola znów zadrżała. 

— Ojcze, idź sobie! Nie chcę cię widzieć!

— To ja, mama — odparł łagodny głos.

Pola przetarła łzy z policzków i poszła otworzyć matce. Ta natychmiast wzięła córkę w ramiona i przytuliła ją do piersi. Obsypała jej głowę pocałunkami i pogładziła po włosach. Pola już dawno nie czuła się tak kochana przez matkę. Przez chwilę miała wrażenie, że znów jest małą, hołubioną przez wszystkich dziewczynką. 

Usiadły na łóżku. Pola spojrzała na matkę z czułością. Antoinette zaczęła głaskać jej policzek i szeptać uspokajające słówka.

 — Kochanie, powiedz mi... Czy ty naprawdę go kochasz? Jesteś pewna, że chcesz za niego wyjść? — Spojrzała na córkę. 

— Tak, mamusiu — odparła poważnie Pola. — To już trwa od dwóch lat, ale bardzo się kryliśmy przed wami. Bo jego rodzice wiedzą od dawna. Przepraszam. Bałam się, że jesteś uprzedzona co do niego jak ojciec. Ja naprawdę nie chciałam trzymać tego w tajemnicy przed tobą... 

Po jej policzkach popłynęły łzy. Ból związany z ukrywaniem tej tajemnicy był ogromny, a gdy w końcu mogła wszystko wyznać matce, poczuła się wolna i lekka jak piórko. Droga, kochana mateczka już o wszystkim wiedziała. I chyba nie miała jej tego za złe. Bo przecież miłość była piękna i mama dobrze o tym wiedziała. 

— Och, moja biedna Poleńka! Mogłaś powiedzieć mamie, ja nie mam takich obiekcji jak ojciec. Dla mnie najważniejsze jest to, że się kochacie. On wygląda mi na bardzo dobrego, inteligentnego i dobrze wychowanego młodzieńca. No, a jego ojciec to prawdziwy dżentelmen! Ciocia Cami i wujek Jean bardzo się z nimi przyjaźnią, więc często miałam okazję z nimi rozmawiać, i naprawdę nie widziałam nigdy kogoś tak dystyngowanego. Naprawdę, Poleńko... Tylko czy ty będziesz potrafiła się odnaleźć w tym wielkim świecie? Jako żona dziedzica tak ważnej osobistości? Kiedyś przejmiesz obowiązki księżnej Iriny, a może się to stać niedługo, bo przecież książę Jarmuzow ma siedemdziesiąt lat... 

— Mamusiu, poradzę sobie. Czy umiałaś zajmować się domem, kiedy wychodziłaś za tatusia? Czy byłaś gotowa do zamążpójścia? 

— Nie. Nauczyłam się wszystkiego już po ślubie. 

— Więc ja też się nauczę. Poza tym księżna Irina bardzo mnie lubi i mi pomoże. To powinno być twoje najmniejsze zmartwienie. 

— Dobrze, Poleńko, jeśli ufasz, że będziesz z nim szczęśliwa, to ja ci w tym dopomogę. Mam nawet pewien pomysł. 

Diane uwielbiała spotkania z panem Lavatierem

Йой! Нажаль, це зображення не відповідає нашим правилам. Щоб продовжити публікацію, будь ласка, видаліть його або завантажте інше.

Diane uwielbiała spotkania z panem Lavatierem. Był wobec niej niezwykle szarmancki i uroczy, zawsze służył dobrym słowem i potrafił przekonać ją, że jej tekst wcale nie jest tak słaby, jak się jej wydaje. Potrafił też pocieszyć kobietę, kiedy miała gorszy humor. Dodatkowo z ogromną chęcią rozmawiał z nią o dzieciach. Przejawiał niezwykle żywe zainteresowanie tym, jakie postępy robiły w naukach.  Sporo pracowali, ale od jakiegoś czasu ich spotkania były dużo bardziej niezobowiązujące. Poświęcali sporo czasu na towarzyskie rozmowy i poznawanie siebie. 

Dowiedziała się, że Jean-Pierre uwielbiał literaturę anglojęzyczną i doskonalił swoje zdolności lingwistyczne, zaczytując się w powieściach Jane Austen czy Waltera Scotta. Uważał je za nieciekawe i mało ambitne, ale dzięki temu wiedział, co było teraz w modzie i co ludzie chętnie czytali. Uważał to za niebywale ważne dla wydawcy. 

— A co pan lubi poza literaturą? — zapytała któregoś razu.

— Literatura to w istocie moje ulubione zajęcie, ale uwielbiam też podróże i zwiedzanie. Kiedy tylko czas mi na to pozwala, a ja mam oszczędności, jeżdżę po świecie i oglądam różne muzea. Lubię też chodzić do teatru czy opery. 

— Och, ja również uwielbiam podróże, ale rzadko kiedy mam okazję do wyjazdu. Jeździłam tylko z matką i dziećmi do Italii. Rozumie pan, mając trójkę dzieci, nie mogę sobie pozwolić na opuszczanie ich, a one nie palą się do wyjazdów czy chodzenia po muzeach. Za jakieś dziesięć lat pewnie będę mogła podróżować, bo będą już dorosłe. Ale chciałabym najpierw zabrać je do Polski, żeby poznały kraj swojego ojca. Wiem, że on bardzo o tym marzył... 

Nie wiedziała jednak, kiedy mogłaby wyjechać z dziećmi w tę podróż. Obawiała się jechać do Kongresówki sama, a Przemysław lękał się, że jako byłego powstańca ktoś go zaaresztuje. Podobnie rzecz miała się z Franciszkiem. Wstrzymywali się więc z podróżą, czekając na korzystniejszą sytuację polityczną. 

— Mam w takim razie nadzieję, że się pani uda. Musi pani kiedyś przyprowadzić do mnie swoje dzieci, chciałbym je zobaczyć. Muszą być doprawdy urocze, skoro są dla pani taką pociechą. 

— Och, są! Oczywiście, może jak już skończymy pracę nad ksiązką, to zaproszę pana do nas do domu na jakiś mały poczęstunek z tej okazji. — Uśmiechnęła się uroczo. 

Jean-Pierre odwzajemnił uśmiech. Madame Potocka z każdą chwilą coraz bardziej go urzekała. Była tak słodka i urocza, zupełnie jak rumieniące się dziewczątko, które dopiero co wchodzi do towarzystwa, mimo iż miała już przecież trójkę dzieci i musiała mieć sporą wiedzę na temat stosunków damsko-męskich. Nie rozumiał, dlaczego w takim razie tak się go wstydziła. 

— Podoba mi się ten pomysł, nawet bardzo. A teraz muszę z panią omówić tę scenę miłosną Floriana i Amandine. Po poprawkach jest wciąż za mało namiętna. To nie jest odpowiednie natężenie uczuć jak na scenę wyznania sobie płomiennej miłości. 

— A jakie będzie odpowiednie?

— O takie — rzekł i położył dłoń na jej karku. 

Diane zesztywniała ze zdumienia, lecz nie odtrąciła go, co wziął za dobrą monetę. Zbliżył się do jej twarzy i przesunął palcem po policzku kobiety. Zadrżała. Jej oczy błyszczały jak dwie wielkie gwiazdy na nocnym niebie. Przysunął się do jej ust i powoli złączył ich wargi. Diane nie wyrwała się. Pogłębiał pocałunek coraz bardziej. Przed oczyma zrobiło mu się ciemno z namiętności. 

Diane zarzuciła mu ręce na szyję i przysunęła się jeszcze bliżej. Była tak drobna, że swobodnie owinął ramiona wokół jej talii i przycisnął ją jeszcze mocniej do siebie. Diane chętnie mu się poddała. Zaszumiało mu w głowie z namiętności. Całował ją coraz chętniej, coraz śmielej... Aż nagle Diane oderwała się od niego. Posłała mężczyźnie przerażone spojrzenie, zabrała swoje rzeczy i wybiegła z domu, jakby gonił ją szatan. Jean-Pierre już niczego nie rozumiał. 


Okej, mówiłam, że poprzedni rozdział jest zły, ale ten jest jeszcze gorszy XD za to dziś napisałam taki, który mi się bardzo podoba. Myślę, że do końca sierpnia dobijemy do zakończenia. A przy okazji zapraszam Was na "Zmierzch świata" i "Pod greckim słońcem", to drugie zwłaszcza, jeśli lubicie Gienka. 

De BeaufortowieWhere stories live. Discover now