LXIX. Ważne decyzje

Zacznij od początku
                                    

— Wiem, zdaję sobie sprawę z tego wszystkiego, co zrobiłam — rzekła poważnie. — Skrzywdziłam cię. Zachowałam się niedojrzale, zresztą od początku naszego małżeństwa tak było, ale i ty nie traktowałeś mnie odpowiednio. Byłam dla ciebie tylko balastem, który przeszkadzał ci tworzyć, a ja z całego serca pragnęłam, byś dostrzegł we mnie kogoś więcej, piękną, czułą kobietę, która też ma swoje pragnienia i potrzeby, która nie jest tylko matką twoich dzieci i narzuconą ci siłą żoną, ale kimś więcej. Przepraszam. Zachowałam się okrutnie, ale chciałabym to naprawić. Chciałabym znów z tobą być. Proszę, Friedrichu... Naprawdę mi na tobie zależy. Pojęłam, że coś do ciebie czuję, że chcę z tobą być. Proszę, wróćmy razem do Wiednia i zacznijmy od nowa. Nie oczekuję od ciebie wiele... Jedynie wybaczenia mych grzechów. 

Kiedy skończyła, w oczach stanęły jej łzy. Stłumiła je, zagryzając mocno wargi. Nie chciała stracić honoru, ale czuła, że jedynie korząc się przed mężem i ukazując mu swoje prawdziwe emocje, mogła osiągnąć to, czego pragnęła. A pragnęła do niego wrócić i postarać się zmienić na lepsze.

Friedrich nie chciał jej wierzyć, ale coś podpowiadało mu, że Isabelle mówi szczerze, z głębi serca. Jej oczy pełne bólu, ciemne niczym bezdenne jezioro, wbite w niego i obserwujące go z napięciem, patrzyły na niego przeszywająco, sprawiając, że robiło mu się zimno. 

Dziwił się temu, że chciała do niego wrócić, lecz w jakiś sposób nawet go to cieszyło. Nie chciał może znów z nią żyć, ale... Czuł, że dzięki temu osiągnie w końcu stabilizację. Kochał Wiedeń i źle mu było z dala od niego, nawet jeśli przy boku miał Diane. Niczego bardziej nie pragnął, niż doń wrócić, ale Diane nie chciała opuszczać ojczyzny, a on nie mógł przyjechać do Wiednia bez żony. Inaczej miasto by go wyklęło, a on musiał dbać o to, by jego opinia była nieskazitelna. Wszystko dla swojej sztuki. Inaczej... Och, wolał nie myśleć, co by się stało z jego operą, gdyby ludzie wiedzieli, że mimo iż jest człowiekiem żonatym, żyje z inną kobietą. 

— Cóż, Belle, jeśli tego pragniesz, zezwalam ci wrócić. Musisz mi jednak obiecać, że staniesz się lepszą matką dla naszych dzieci. 

— Oczywiście. Tylko tego pragnę. Nie kocham może dzieci, jak powinnam, ale... Postaram się być dla nich jak najlepsza, by nie musiały żyć bez matki niczym ja. 

W odpowiedzi Friedrich posłał jej blady uśmiech. Może jednak naprawdę chciała się nawrócić. W końcu sama najlepiej wiedziała, jak wyglądało życie dziecka wychowywanego tylko przez jednego rodzica. On przynajmniej miał ojca, mimo iż ten go nie cierpiał. A Belle... Nie chciał sobie nawet wyobrażać, jak wielki żal musiała mieć do lorda Ashwortha o to, że odebrał jej szansę na wzrastanie pod opieką matki. 

Musiał więc spróbować. Jeśli nie dla siebie i dla niej, to dla dzieci. 

Robert chodził nerwowo po pokoju, powstrzymując się przeklinania

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Robert chodził nerwowo po pokoju, powstrzymując się przeklinania. Nigdy w życiu tego nie czynił, nigdy nawet w myślach nie używał wulgarnych słów, lecz Gigi doprowadziła go na skraj wytrzymałości. 

Jakim cudem wpadła na taki pomysł? Co pchnęło ją do tego, by dołączyć do baletu? I jakim cudem udało się jej to przed nim ukrywać?

Był zawiedziony siostrą, ale najbardziej rozczarował się samym sobą. Gdyby tylko odpowiednio wcześnie dostrzegł, że z Gigi dzieje się coś dziwnego, nic by jej się nie stało. A tak... Kto wie, co się działo w czasie, gdy on nie uważał na siostrę? Co wydarzyło się w balecie? Czy ten człowiek, który tańczył wraz z nią i tak dziwnie się jej przyglądał, nie miał wobec niej niecnych zamiarów? Czy nie wyrządził jej krzywdy?

— Gigi, postanowiłem, że wrócisz do domu — rzekł poważnie. 

Gigi prychnęła. Robert chyba żartował. 

— Nie wrócę. Nie ma mowy! — krzyknęła ze złością. 

— Bo? Już i tak się skompromitowałaś tym upadkiem. 

Jęknęła. Tak... Robert miał rację. Jej upadek zepsuł cały występ i najprawdopodobniej przekreślił jej szanse na światową karierę tancerki. Wszyscy będą pamiętać o jej upadku, zwłaszcza że miał miejsce przy okazji jej debiutu. To, że wcześniej tańczyła tak pięknie i z takimi emocjami, nie liczyło się przy jej zbrodni. Teraz już wszyscy będą o niej mówić jako o tej biednej, niezdarnej dziewczynie, której ktoś dał rolę Sylfidy, mimo iż zupełnie nie miała talentu. 

Była skończona i doskonale o tym wiedziała, ale nie zamierzała poddać się woli Roberta. Musiała być odeń silniejsza. 

— Nie wrócę. Kocham Rzym i chcę tu zostać. 

— Nie zostaniesz. Ojciec już kiedyś pisał do mnie, że dom bez ciebie jest pusty i że bardzo tęskni. 

— Ma Diane i jej nowe dziecko — prychnęła. 

— Ale nie ciebie, a właśnie ciebie chciałby mieć przy sobie — odparł Robert ze stanowczością tak wielką, że Gigi spojrzała na niego ze zdumieniem. 

— Głupie gadanie, ojciec jest zbytnio sentymentalny. 

— Może i tak, ale kocha cię. Nie zapominaj o tym. Poza tym ja ciebie dłużej tu trzymał nie będę. Mam dla ciebie propozycję — rzekł poważnie, na co dziewczyna zadrżała. Robert nigdy się tak nie zachowywał. Co się z nim działo?

— Jaką?

— Pojedziesz do domu, a ja nic nie powiem ojcu na temat twojej przygody z baletem. Wiesz, że chyba by umarł, gdyby się dowiedział, że jego córka... Nie mówiąc o tym, że zapewne nigdy byś już nigdzie nie wyszła. 

Gigi westchnęła. Sama nie wiedziała, czy chciała wracać do domu, czy zostać w Rzymie. Tu była już zupełnie skończona. Jutro zostanie wyrzucona z opery i już nigdy nie zatańczy na scenie. Nie miała co do tego żadnych złudzeń. 

Dom zaś malował się jej w barwach tak pięknych, że aż zapierało jej dech w piersiach. Tam czekał na nią czuły ojciec, który miał radę na wszystko, matka, w której suknię zawsze mogła się wtulić i wypłakać, sypialnia, która była świadkiem tylu jej rozterek i smutków, oraz zapach świeżych kwiatów unoszący się w przedsionku, tak piękny i uzależniający. Tak, chciała wrócić do domu. 

— Zgadzam się, Robercie. 


O matko, ten rozdział to była męczarnia XD ale zaczęłam dzisiaj pisać drugą księgę i chyba fajna będzie, chociaż bardzo krótka, maks 20 rozdziałów!

De BeaufortowieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz