Will
Usłyszałem odgłos stukających butów. Ktoś otwierał moją celę.
- Mówiłem, że nie chcę jej...
- Masz gościa- oznajmił strażnik- To zdecydowanie nie jest kobieta. Nie taka ładna- parsknął.
Do mojej klatki wszedł ojciec.
- Ależ się urządził- powiedział- Co ty sobie myślałeś? Chloe mi o wszystkim powiedziała. Wiesz do czego doprowadziłeś niesłusznie się przyznając? Byłeś już karany, synu!
- Tato, daruj sobie chociaż ty- jęknąłem.
- Will, słyszysz siebie? Chcę, żeby mój syn wrócił! Nie potrzebuję słabego człowieka, który się poddaje. Potrzebuję walecznego młodego człowieka! Coś
- Tato, nie mam ci nic do powiedzenia!- mruknąłem- Musisz odejść niezadowolony, ponieważ nie dostaniesz tego, czego ode mnie oczekujesz. Walczę, ale na swój sposób. Nie będę wtrącał w to Chlo, a robiąc to, co uważasz za słuszne, wszystko spadnie na nią.
- Walką dla ciebie jest przekreślanie swojej przyszłości? Chloe nie zostanie ukarana. A co z Celeste? Ją również zawiedziesz...
- Była tu i powiedziałem jej dokładnie to samo.
- Jak zareagowała?
Potrząsnąłem ramionami.
- To dla ciebie nic nie znaczy? Ta dziewczyna dla ciebie jest gotów umrzeć!
- Nie masz do tego pewności! Tak samo jak ja...- skłamałem.
- Wątpisz w to?
- Nie, ale...
- W takim razie nie zasługujesz na nią.
- Może to i dobrze.
- Wrócę tu, kiedy zastanowisz się, co i jak. Może pobyt- rozejrzał się dokoła- tutaj, nauczy cie pokory, synu.
- Może...
- Matka się martwi i choć nie jesteśmy razem, nie pozwolę żebyś i ją skrzywdził. Dała ci życie i oddałaby swoje za nie, więc złap się za język i porozmawiaj z nią po ludzku. Przyjedzie do ciebie po pracy. Do zobaczenia na rozprawie.