CV

406 89 83
                                    


-Jestem gejem - powiedział pewnie, patrząc prosto w twarze swoich, coraz bardziej zszokowanych rodziców.

-Ale...- Zaczęła, pobladła matka.

-Nie jesteś gejem - powiedział spokojnie, ojciec chłopaka. -Zabraniam ci - powiedział stanowczo.

-Nie możesz mi rozkazywać - westchnął z typową dla siebie arogancją.

-Uważaj jak zwracasz się do swojego ojca - warknęła kobieta, która w hierarchii Minhyuka znaczyła  mniej niż muł na dnie jakiegoś jeziora.

-Myślę, że pani sekretarka nie powinna się wtrącać do poważnych rozmów - uśmiechnął się życzliwie.

-Ty gówniarzu...- Warknął Pan Lee. - Ktoś powinien nauczyć cię, gdzie jest twoje miejsce.

Dlaczego to wszystko robił? Sytuacja w domu i tak nie była najlepsza, nigdy nie była dobra. Mimo to, Minhyuk postawił sobie za cel, stałe dolewanie oliwy do ognia, by niemalże na każdym kroku uprzykrzyć życie swojej rodzinie. Nienawidzili go, a on nienawidził ich, więc nie miał żadnych oporów moralnych.

Był już pewien, że nie odzyska swojego dawnego życia... Życia w zdecydowanie za ciasnym mieszkanku w obskurnym bloku, dzieląc przestrzeń życiową z samymi nieudacznikami życiowymi i... Z najjaśniejszą gwiazdą na nocnym niebie, Kihyunem. Gorycz jaka gromadziła się w jego sercu sprawiała mu ból, który wyzwalał w nim coraz to nowsze pokłady wściekłości. Był jak żywioł, którego nie można było kontrolować, gotowy, by ich wszystkich zniszczyć, jeżeli tylko do rąk dostaną mu się odpowiednie materiały. Coś takiego się jednak nigdy nie zdarzy, póki Pani Lee, jego despotyczna babka, kręci się w pobliżu. Ona jedyna jest przeciwnikiem, z którym należało się liczyć w tej całej grze. Sama była graczem, królem na szachownicy.

-Pożałujesz.

Nawet się nie zorientował, kiedy wściekły ojciec, chwycił go za marynarkę, przyciągając go bliżej siebie. Widział unoszącą się do góry dłoń, która znalazła się tam w celu zadania mu ciosu. Uśmiechnął się. To wcale nie było dla niego zaskoczeniem.

Kolejny cios od osoby, która nic nie znaczyła.

Kolejne obojętne spojrzenie matki, która już dawno przestała nią być.

Kolejny dzień bez ciepła Kihyuna.

To ostatnie sprawiało większy ból, niż cokolwiek innego na świecie. Przymknął oczy, przygotowując się na uderzenie.

-Ani mi się waż!

Głos... Wściekły, władczy, pewny i... Tak niebywale znajomy.

Minhyuk otworzył oczu, zaskoczone spojrzenie posyłając w kierunku swojej matki, która zatrzymała rękę swojego męża, tym samym powstrzymując go od ukarania ich dziecka. Uśmiech, który jeszcze chwilę temu widniał na twarzy Minhyuka momentalnie zrzedł.

-Nie uderzysz go - rozkazała, jednocześnie nie utrzymując już dłoni Pana Lee, która powędrowała wzdłuż jego tułowia.

-Chyba zapomniałaś kim jesteś...- Warknął. - Nie wiesz gdzie jest twoje miejsce.

Kobieta jedynie na moent opuściła wzrok, by dosłownie kilka sekund później, unieść go. W jej oczach płonęły dziwne ogniki zażartości. Pierwszy raz od tylu lat pokazywała temperament, który odziedziczył po niej Minhyuk, cechy, dzięki którym wkupiła się w łaski Pani Lee.

-Moje miejsce jest przy moim synu - syknęła. - A tamtej zdziry - rzuciła krótkie, pogardliwe spojrzenie w kierunku kochanki swojego męża. - W burdelu- uśmiechnęła się wyniośle - A twoje...

Roommate #HyungwonhoWhere stories live. Discover now