XXXVIII

932 156 87
                                    


Ale życie musiało trwać dalej. Nawet jeżeli Wonho z całych sił starał zatrzymać się czas w miejscu, to nie posiadał magicznej różdżki, czy złotego zegarka, by móc to uczynić, dlatego właśnie świt nastał tak szybko. Wydarzenia wciąż żywe w głowie Wonho oddalały się od niego z każdą mijającą sekundą, w której bezmyślnie patrzył w sufit swojego pokoju, czy kiedy kompletnie bez życia szykował sobie śniadanie. Życie musiało trwać dalej.

Kihyun najwyraźniej opuścił mieszkanie całkiem niedawno, ponieważ znajdująca się w kubku upita do połowy herbata nadal parowała. Minhyuk, który wcale nie był zadowolony z takiego obrotu wydarzeń przybył dosłownie kilka minut później, już z miejsca obdarzając Wonho ostrymi jak nóż spojrzeniami. Chyba obydwoje mieli ciężką noc.

-Wyglądasz jak potwór- skomentował.- Boli cię coś?- Zapytał, kiedy Lee usiadł przy stole, natychmiast biorąc łyk napoju pozostawionego przez Kihyuna.

-Nawet jeśli, to co? Pomożesz mi?

-Mógłbym, ale najwidoczniej już od samego rana boli cię tyłek.

Minhyuk momentalnie wyprostował się na krześle, jakby rażony prądem. Odwrócony do niego tyłem Wonho nie mógł zauważyć chwilowego zakłopotania goszczącego na twarzy zaledwie przez krótką chwile. Odchrząknął chcąc się pozbyć wszystkich jego oznak.

-Widzę, że żarty się ciebie trzymają od samego rana, a sam nie prezentujesz się lepiej niż ja- zaczął.- Wyglądasz jakbyś przez całą noc planował swoją przyszłość z Hyungwonem.

Przez przypadek wypuścił z ręki trzymany nóż, którego dotychczas używał do smarowania kanapek. Będący za jego plecami Minhyuk nie mógł dostrzec szoku, który pojawił się na jego twarzy. Gdyby jednak jakimś cudem był wstanie go dojrzeć, to zdecydowanie zorientował się, że ma racje. Hoseok potrafił być naprawdę oczywisty.

-Pogodziłeś się z Kihyunem po wczoraj?

-Nie- odpowiedział krótko.

-Naprawdę?- Zapytał zdziwiony.- Kihyun nie wyglądał jakbyście byli pokłóceni- rzucił.- Zawsze, kiedy tak się dzieje chodzi jakiś przybity, ale jak go widziałem ostatnio to się taki nie wydawał.

To była zaledwie chwila, w której Wonho odwracając się mógł dojrzeć na twarzy przyjaciela ten dziwny cień smutku, który pojawiał się coraz częściej. Wygląda na to, że tej dwójce naprawdę nie udało się dojść do zgody wczorajszego wieczora. Być może nie byli już na siebie źli, ale jakiś żal nadal w nich pozostawał. Wonho widział to jak na dłoni, obserwując wszystkie gesty Minhyuka.

-Kiedy idziesz do Hyungwona?- Rzucił niby od niechcenia.

-A co?- Zapytał badawczo.

-Nie nic... Tylko wydawało mi się, że wczoraj w nocy płakał.

Minhyuk zmrużył oczy podejrzliwie.

-Jesteś pewien? Nie... Jeżeli by tak było, to przecież byś obudził cały dom-zauważył błyskotliwie.- Co ty knujesz, co?

-Mówię poważnie, myślę że on płakał- jęknął.- A nie obudziłem was, ponieważ chciałem żeby Kihyun odpoczął jeszcze trochę.

Minhyuk nadal nie wyglądał na przekonanego, ba! Jego wysoka uniesiona brew jasno dawała do zrozumienia, że nie wierzy w ani jedno słowo swojego przyjaciela. Mimo wszystko postanowił kontynuować dialog.

- I ty tak po prostu sobie tego słuchałeś, tak?

-Tak..co? Nie!- Poprawił się szybko.- Podszedłem do jego drzwi i jakoś starałem się z nim uspokoić- tłumaczył.- Zostałem tak, aż się nie uspokoił.

Roommate #HyungwonhoWhere stories live. Discover now