LVII

696 121 155
                                    







Nie oszukujmy się, dobrze? To zdecydowanie nie mogło się skończyć dobrze i co najśmieszniejsze Wonho mógł się spokojnie domyślić, że nie będzie to najlepsza decyzja w jego życiu. Już sam wzrok ajummy ze sklepu nieopodal ich mieszkania mówił wszystko co było trzeba, butelka z soju, którą zbił dosłownie przed wejściem do klatki też mogła dać do myślenia... I ostatecznie znowu ta dziwna ajumma stojąca za ladą, która tasakowała Hoseoka wzrokiem, kiedy ten wrócił, by odkupić stracony skarb.

Ostatnio naprawdę nie skończyło się to dobrze...

-Ale powiedz szczerze, dobra?- Mruknął, odkładając kolejną pustą butelkę gdzieś obok siebie. - Nie jestem słodki?- Uśmiechnął się przyjaźnie, układając dłonie po obu stronach swojej twarzy. - No powiedz~

Hyungwon przypatrywał się wyczynom swojego, podpitego już przyjaciela. Co prawda sam nie był już do końca trzeźwy, ale jeszcze kontaktował ze światem... A przynajmniej bardziej niż Wonho, który z każdym kolejnym kieliszkiem zdawał się coraz bardziej odpływać do magicznej krainy bełkotania.

-Wyglądasz strasznie–westchnął. - Nie rób tak, bo zacznę żałować, że wyszedłem z tego pokoju...

-Jesteś wredny- powiedział smutno, wracając do normalnej pozycji. - Wcale się nie dziwię, że dogadujesz się z Minhyukiem.

Chae jedynie spojrzał gdzieś w bok, naprawdę nienawidził jak jego rozmówca upijał się przed nim, bo potem nadchodził czas, kiedy musiał słuchać czyjegoś gadania od rzeczy. W jego opinii, Hoseok zdecydowanie miał zbyt słabą głowę, by można było z nim pić. Łaskawie zauważył jednak, że i tak jest lepszy od Minhyuka, który z alkoholem radzi sobie naprawdę słabo.

-Przystojny jesteś, wiesz?

Dopiero te słowa zmusiły go do spojrzenia na Wonho. Nawet jeżeli był to tylko bełkot, to zdecydowanie był to ten jego rodzaj, któremu warto było się chwilę dłużej przysłuchać. Być może to było nieco śmieszne, ale Hyungwon nadal, doskonale pamiętał słowa, które padły z ust Shina pod jego adresem tamtego dnia. Nawet jeśli było to pijackie gadania, to w jakiś sposób rozpalało mu serce.

-O co ci znowu chodzi...?

-I znowu jesteś niemiły- mruknął, kładąc się na podłodze.

Już jakiś czas temu stwierdzili, że picie przy stole jest zbyt nudne, dlatego właśnie ściągnęli poduszki z kanapy i postanowili pić w swoim mini salonie... Na ziemi oczywiście. Nawet pijany. Wonho dobrze wiedział, że jakikolwiek ślad na tej starej kanapie skutkowałby tym, że Kihyun z miejsca by go zatłukł, a potem jakimś magicznym sposobem cofnął czas, by zrobić to jeszcze raz.

Hoseok poklepał miejsce obok siebie, dając znak, by Hyungwon położył się zaraz obok niego. Chłopak patrzył na ten gest bardzo niechętnie, bo w zasadzie nie widziało mu się przemierzać taką drogę tylko po to, by się położyć, ale i tak ostatecznie, na czworaka (bo przecież i tak nie widział jak się teraz błaźnił) podszedł do swojego przyjaciela i legł obok niego.

-Długo ci to zajęło- skomentował, kładąc swoją nogę, na tych Hyungwona.

W tym momencie zdawał się kompletnie zapomnieć, że w zasadzie Hyungwon, nawet najmniejszy gest odbierał jako atak w swoją stronę. Jeszcze nie tak dawno sam płakał, bojąc się chociażby jego dotknąć, a teraz zbiera się na takie gesty. Pijany Shin zdecydowanie był ciekawym człowiekiem.

-Nie przejmuj się, dobrze? – Westchnął. - Tamten chuj ani trochę na ciebie nie zasłużył... Półtora miliona? Co za śmieć... Ty jesteś warty więcej niż wynosi liczba wyświetleń pod gangnam style, a jest ich tam dużo... Sprawdzałem dzisiaj na wykładach- Uśmiechnął się pod nosem. -Gdybym... Gdybyś... Gdybyśmy byli razem, to nic takiego nie miałoby miejsca.

Roommate #HyungwonhoDonde viven las historias. Descúbrelo ahora