XXII

969 152 18
                                    


Samotność... Nie ważne, w którym momencie zacząłbym opowiadać wam tę historię to i tak będzie opowiadała ona o samotności człowieka, który najbardziej na świecie chciałby mieć kogoś obok. Takie było właśnie życie Wonho, pogrążone w tej czarnej pustce i co rusz targane zimnem osamotnienia. Kiedyś taki nie był. Jako dziecko, podobnie jak Hyungwon zresztą. Był ulubieńcem wszystkich znajomych swoich rodziców. Był taką małą perełką, która zawsze błyszczała najlepiej jak mogła... Co więc się stało? On nie ucierpiał tak jak Minhyuk i jego rodzina nadal pozostawała rodziną nie tylko z nazwy, nie był bity i poniżany przez swoich opiekunów tak jak Kihyun, a także w żaden sposób nie musiał uciekać od rzeczywistości tak jak czynił to teraz Hyungwon, a zatem co sprowadziło go na tę drogę? Jeżeli on sam miałby wskazać, to niewątpliwie byłoby to złote serce jego matki, która nauczyła go naiwności, ale także chodziło o ojca, który zamiast bajki na dobranoc powtarzał mu jak mantrę „Jeżeli chcesz być dobrym człowiekiem, to musisz pomagać innym" Niestety Wonho faktycznie starał się podążać naukami rodziców, ale zbyt szybko przekonał się jak brutalny jest świat, który w mgnieniu oka na jego dobroć reagował kolejnym sztyletem wbitym w plecy chłopaka. I to zawsze wtedy, kiedy w Wonho rodziła się już prawdziwa nadzieja. Co miał innego zrobić? Zaczął zamykać się w sobie, gasł w oczach i coraz częściej stronił od kontaktu z ludźmi...

Pewnego razu na jednym z bankietów zobaczył jego... Minhyuka, który już wtedy emanował tą dziwną aurą wyższości, a idealnie dopasowany garnitur od najlepszego krawca jedynie potęgował ten efekt. Byli jedynie dziećmi, ale Wonho już wtedy zobaczył w nim osobę, które nakłada na swoją twarz przeróżne maski, by tylko ukryć przed światem samego siebie. On również się czegoś bał i to właśnie ich połączyło. Szybko się zaprzyjaźnili i niedługo potem byli już nierozłączni. Minhyuk postawił sobie za cel ochronę swojego nowego przyjaciela i tę role prywatnego rycerza wypełniał znakomicie, ale w żaden sposób nie potrafił zatrzymać pustki ogarniającej wnętrze chłopaka, której najzwyczajniej w świecie nie potrafił początkowo dostrzec...

Bywają dni, kiedy zimne krople deszczu na moście biegnącym nad rzeką Han wydają się zbyt rzeczywiste. W takie dni zamykając oczy widzi zapłakaną twarz Minhyuka, który ze wszystkich sił próbuje ściągnąć go na dół, słyszy jego przerażony głos. To były okropne wspomnienia, o których zdecydowanie powinno się zapomnieć... Niestety jego biały rycerz gdzieś zgubił drogę, a jego zbroja z każdym dniem zdawała się być coraz czarniejsza, aż dotarł do momentu, w którym Minhyuk umyślnie budzi demony przeszłości, by tylko osiągnąć swój cel. Stając się tym samym odbiciem swoich rodziców

Nie miał mu tego za złe, ponieważ to nie była jego wina. Cała jego złość i frustracja... Minhyuk nigdy nie odnalazł swojego rycerza, który uwolnił go od strachu. Ten doprawiony tragedią rodzinną całkowicie zagłuszył tego uśmiechniętego i szczerego chłopca, a pozostawił jedynie pustą skorupę. Dlatego Minhyuka nigdy nie należało obarczać całą odpowiedzialnością.

Teraz, kiedy minęło już tyle lat od tamtych chwil. Wonho siedząc na parapecie przy swoim oknie śledził wzrokiem poruszających się ludzi i zazdrościł im ich normalności. Minęło tyle czasu i byli już zupełnie innym ludźmi, ale wydarzenia z przeszłości nadal palą starym żarem, nie pozwalając, by Wonho mógł stworzyć z kimś jakąkolwiek relacje. Był po prostu wyrzutkiem.

Być może właśnie dla tego był oczarowany tym całym Hyungwonem. Choć chłopak stawiał na drodze przeróżne przeszkody i budował mur wokół własnej osoby, to jednak nie było to coś czego nie dało się pokonać. To był pierwszy raz, kiedy Hoseok czuł, że naprawdę był w stanie stanąć obok kogoś kto go nie zrani i z kim będzie mógł podzielić się swoją samotnością. Kihyun choć był wspaniałym przyjacielem, to jednak nie posiadał tej jednej rzeczy, którą posiada Chae. Trudno było określić co to dokładnie było, ale... Ta rzecz sprawiła, że tamtego dnia, kiedy ujrzał go po raz pierwszy. Jego serce zabiło inaczej niż zwykle. Naprawdę czuł się tak pierwszy raz. Zresztą wiele rzeczy dla Hyungwona robił po raz pierwszy.

Wychodząc z pokoju z pokoju mimowolnie spojrzał na drzwi Chae, a na jego ustach pojawił się lekki uśmiech, kiedy nie zauważył pod nimi śladu po zostawionym tam wcześniej posiłku. Chłopak najwyraźniej go posłuchał i przemógł samego siebie. Dobrze było wiedzieć, że nie jest z nim, aż tak źle jak opowiadał Minhyuk. Chociaż zagrożenie jeszcze nie minęło, to i tak cieszył się z chociażby takiego małego sukcesu.

- Cieszę się, że wracasz do siebie- Uśmiechnął się, chociaż wiedział, że Hyungwon tego nie zobaczy

Dzisiaj czuł się wyjątkowo samotnie.

„Płaczesz?"

Dopiero wtedy faktycznie zdał sobie sprawę, że po jego policzkach spływają słone łzy. Momentalnie poczuł się zawstydzony, ponieważ Hyungwon musiał słyszeć jego szloch, ale czy to z kolei nie oznaczało, że siedzi z nim razem przy tych drzwiach? Ta myśl była jedynie małym marzeniem, a Hoseok nawet nie oczekiwał jego spełnienia

- Tylko trochę- Pociągnął nosem

„To moja wina? Ostatnio często płakałeś, słyszałem"

-Głupi jesteś?- Zapytał- To nie jest twoja wina... po prostu- Urwał, a po jego policzku spłynęła kolejna łza- Czuje się naprawdę samotny Hyungwonnie

„Mogę coś zrobić?"

-Pewnie nie zdajesz sobie sprawy, ale i tak robisz już naprawdę dużo

„Nie rozumiem"

Zaśmiał się krótko

-Po prostu posiedź tak ze mną przez chwilę, dobrze?- Mruknął opierając głowę o powierzchnię drzwi- Wydaje mi się, że obydwoje mieliśmy ostatnio trudny czas- Przymknął oczy- Naprawdę się o ciebie bałem i cieszę się, że nic ci nie jest.

Naprawdę zamierzał go karmić takimi słowami, bo niewątpliwie Chae potrzebował je słyszeć, a to, że w żadnym stopniu nie odbiegały one od prawdy jedynie ułatwiało Shinowi zadanie. Naprawdę przez ostatni tydzień wariował z powodu tego chłopaka i klął na niego za każdym razem, kiedy odchodził od jego drzwi. Teraz natomiast miał ochotę go mocno przytulić i już nigdy nie puszczać samego. Hoseok nawet sam zaśmiał się na tą idiotyczną myśl

-Miałem cię spytać o to tydzień temu, ale nagle zaniemogłeś- Zaczął w pewnej chwili- Podałbyś mi może swój numer telefonu? To bardzo ułatwiłoby nam kontakt, bo w sumie moglibyśmy pisać zawsze i wszędzie

„Nie mam telefonu"

-Jak to nie masz?- Rzucił zaskoczony- Ktoś w tych czasach w ogóle nie ma telefonu?

„Minhyuk go skonfiskował, kiedy tutaj przyjechałem"

- Minhyuk? W sumie mogłem się spodziewać, bo chyba tylko on mógł wymyślić coś tak idiotycznego- Westchnął załamany- Wiesz w ogóle, dlaczego to zrobił?

„Mówił, że tak będzie lepiej"

-Minhyuk powiedział, że tak będzie lepiej? Jakoś wierzyć mi się nie chce, że on mógłby zrobić coś pożytecznego

„Myślałem, że jesteście przyjaciółmi"

-Jesteśmy, ale... Nasza przyjaźń jest już chyba bardziej jak stare małżeństwo, wiesz? Nienawidzimy się, ale jakoś nie możemy się rozejść

„A ja myślałem, że to Minhyuk ma dziwne porównania..."

-Auć? W każdym razie, postaram się jakoś odzyskać twój telefon, ale to dopiero jak ta mała larwa wróci do domu

Chciałwierzyć, że Minhyuk miał poważny powód, by skonfiskować telefon Hyungwona.Wszystko wyglądało tak jakby chłopak faktycznie chciał ukryć Chae przed całymświatem, a zatem czy zagrożenie było, aż tak poważne? Wonho czuł się corazbardziej sfrustrowany z powodu swojej niewiedzy, ale... Mógł być głupi póki Hyungwonowi nic nie zagrażało

~~~

Gratuluje każdemu kto przedarł się przez ten blok tekstu na samym początku ^ ^

W sumie jak to pisałem to słuchałem Ryeowook'a i jego "The Little Prince" i być może właśnie stąd to się wzięło >.>

Każdego kto czytał kiedyś "For One Minute" zapraszam do specjalnego rozdziału ^ ^

I co ja tu...

Wonho, prawda?

Odkryłem przed Wami część historii tego chłopaka

Roommate #HyungwonhoWhere stories live. Discover now