XLIII

866 137 81
                                    


To znowu się stało... Znowu skończyli w tej dziwnej pozycji, w której Hyungwon jakimś cudem postanowił usnąć na jego ramieniu. Czy chłopak naprawdę czuł się na tyle bezpiecznie i pewnie, by pozwalać sobie na coś takiego? A może już kiedyś coś podobnego robił i być może z tego powodu przychodziło mu to z taką łatwością. Mimo błogiego spokoju Chae, serce Wonho z każdą mijającą sekundą wcale nie wydawało się zwalniać. Kiedy jego wzrok całkowitym przypadkiem natrafiał na usta chłopaka... Naprawdę myślał, że oszaleje, powstrzymując się chociażby od przejechania po nich swoim kciukiem. To wszystko... Ten cały Hyungwon był zdecydowanie zbyt idealny.

Chciał zostać w tej pozycji już na zawsze, by przez całą wieczność móc oglądać ten spokój wymalowany na nieskazitelnej skórze swojego przyjaciela. Niestety zbyt bardzo zdawał sobie z brutalności i niesprawiedliwości tego świata, by móc sobie na to pozwolić. W momencie, w którym oni rozkoszowali się swoim ciepłem, gdzieś tam krążył Minhyuk, który zapewne z każdą chwilą szalał coraz bardziej... Naprawdę było mu żal tego chłopaka, bo pomimo, że zachowywał się naprawdę różnie, to nie zasługiwał, by ostatecznie skończyć w taki sposób. W gruncie rzeczy, to nikt nie zasługiwał na takie traktowanie. Niestety zły los wyjątkowo upatrzył sobie jego przyjaciela.

Układając głowę Hyungwona delikatnie na jego poduszczę, naprawdę zastanawiał się, dlaczego temu niepozornemu chłopakowi naprawdę z taką łatwością przychodziło zasypianie w czyichś ramionach. Gdyby tylko wiedział, że Hyungwon targany w nocy wieloma myślami, obawami i scenariuszami najbliższych wydarzeń jedynie w jego... Nie w tych Minhyuka czy kogokolwiek innego, a właśnie jego ramionach potrafił zaznać całkowitego spokoju i w efekcie czego bez żadnych baw udać się do krainy snów. Gdyby tylko wiedział, że Hyungwon darzy go już naprawdę wielkim zaufaniem, którego po prostu w żaden sposób nie potrafił wypowiedzieć... Czy wszystko nie stałoby się nagle łatwiejsze do zrealizowania?

Opuszczając cicho pokój chłopaka, tak by tylko go nie zbudzić. Zastanawiał się, czy kiedykolwiek będzie miał jeszcze okazje, by móc z nim naprawdę szczerze porozmawiać i czy będzie jeszcze szansa, by zebrać w sobie tak wiele odwagi, by wypowiedzieć słowa, które tak nieprzyjemnie ciążą mu ostatnio na sercu. Za każdym razem miał ochotę je wykrzyczeć, ale już w ostatniej chwili grzęzły mu one gdzieś w gardle, nie mogąc ujrzeć światła dziennego.

Kochał go? Czy naprawdę mógł kochać tego chudego i patykowatego chłopaka? Czy było możliwe by kochać kogoś tak zranionego jak on, kto na każdym kroku odpychał od siebie każdego kto chciał okazać mu chociażby cień dobroci... Czy można było pokochać kogoś zupełnie obcego?

Na to ostatnie pytanie w pewnym sensie odnalazł już sam odpowiedź. Doszukiwał się jej w łzach Minhyuka, który dosłownie chwilę temu łkał w ramionach Hyungwona. Jak mógł być tak ślepy, by nie widzieć tego gorącego uczucia, które w pewnym momencie rozpaliło się między tą dwójką? Teraz wszystko nagle stało się tak oczywiste. Te wszystkie słowa, gesty i geściki... Kihyuna i Minhyuka łączyło naprawdę potężne, ale i bolesne uczucie, w którym obydwoje rezygnowali z miłości, by chronić tego drugiego. To dawało mu pewną nadzieje, ale jednocześnie było przestrogą, by robić wszystko, aby nie skończyć w ten sposób.

Niestety znajomość z Hyungwonem być może już była spisana na obranie właśnie tego strasznego kierunku...

Czy naprawdę miał prawo do kochania tego chłopaka... a jeżeli tak, to czy nie zostanie w ten sposób ponownie zraniony? Jeszcze nigdy w plecy nie dźgnęła go osoba, którą darzył miłością. Paradoksalnie bezpieczniej było zostać przy Hyungwonie jako przyjaciel, ale... Jak miał wytrzymać to wszystko, kiedy każdy milimetr jego ciała łaknął choćby najmniejszej atencji tego oschłego chłopaka?

Roommate #HyungwonhoWhere stories live. Discover now