Bonus

557 92 62
                                    




           

Spadał... Spadał choć w rzeczywistości stał w miejscu. Uczucie beznadziejności, winy i żalu błyskawicznie rozlewało się po jego drżącym ciele... Zegarek, złoty zegarek, którego tykanie zagłuszał jego własny krzyk przerażenia i rozpaczy.

Zerwał się do siadu, wplatając palce we włosy.

To był cykliczny ból, który każdej nocy wracał i go męczył. To był cichy szept, że popełnił błąd dokonując takich, a nie innych wyborów... Uporczywe myśli krzyczące wręcz, że nie ma prawa zaznać szczęścia, skoro szczęście nigdy nie było mu pisane.

Spojrzał na swoje drżące dłonie i zacisnął je w pięści.

W ostatnim czasie to wszystko zdawało się nasilać.

-Kihyun, wszystko dobrze?

Przestraszony, szybko spojrzał w stronę drzwi od pokoju, w którym obecnie się znajdował, a który wcale nie był jego własnym. Minhyuk stojący w przejściu był mieszanką zaspania i zmartwienia. Swoimi czekoladowymi oczami śledził najdrobniejszy ruch swojego gościa.

No tak... Z tego wszystkiego Yoo zapomniał, że chłopak zobowiązał się go przenocować dzisiaj. Naprawdę nie chciał go zmartwić swoimi własnymi problemami, kiedy Lee sam miał ich już zbyt wiele jak na jedną osobę, ale czy nie dlatego tak łatwo mogli się dogadać? Dla nich obydwu życie nie okazało się zbyt łaskawe, a nawet przeciwnie. Wszystko wygląda tak, jakby specjalnie rzucało im kolejne kłody pod nogi.

-Nie, spokojnie... Miałem koszmar- uśmiechnął się przepraszająco.

Chłopak jedynie zmarszczył brwi, niedowierzając. Wcale mu się nie dziwił, ponieważ on sam by nie uwierzył w takie bajeczki. Po chwili zastanowienia Minhyuk ruszył w jego kierunku tylko po to, by ułożyć się plecami na łóżku, zaraz obok Kihyuna, który teraz patrzył na niego całkowicie zaskoczony. Na całe szczęście było ono na tyle duże, by pomieścić ich bez najmniejszego problemu.

-Spać mi się chce-marudził.

-Możesz iść, mówiłem ci, że to nic poważne... Ała! Możesz mnie nie szczypać?

-To nie kłam- westchnął, lekko się uśmiechając.

Za chwilę jednak posmutniał, wlepiając wzrok gdzieś w sufit.

-Już gdzieś to widziałem, wiesz? - Zaczął. - Wonho, kiedy... Niedługo po jego próbie samobójczej- słychać było jak ciężko przychodzi mu wypowiedzenie tych słów. - Często wtedy u niego nocowałem, bałem się, że znowu może sobie coś zrobić -wytłumaczył. - Praktycznie każdej nocy budził się z krzykiem, cały drżąc, nie mogąc złapać oddechu- ułożył swoje dłonie na twarzy, by w ten sposób ukryć zaszklone oczy. - Zawsze mówił mi, że śnił mu się koszmar, że... Znowu czuł jakby spadał z tego mostu, za każdym razem, dokładnie opisywał uczucie uderzania o tafle wody i... To tykanie zegarka, które kompletnie do niczego nie pasowało...- Mówił drżącym głosem.

-Minhyuk- zaczął ostrożnie.

-Ty... Wyglądałeś przed chwilą praktycznie identycznie... Ja wiem, że nie jestem najlepszym powiernikiem sekretów i w ogóle, ale...-Urwał, odwracają się tak, by móc patrzeć prosto w zaskoczone oczy swojego rozmówcy- naprawdę się martwię, wiesz? Nawet jeżeli mam wszystko gdzieś, to naprawdę się martwię o was wszystkich, bo...- Zabrakło mu głosu. - Nie ważne -westchnął.

Kihyun jedynie ułożył się na boku, obok swojego... przyjaciela i przez chwilę obserwował jego zmartwioną twarz, która nawet w mroku panującym w pomieszczeniu, gdzie jedyne źródło światła dochodziło z korytarza, wydawała mu się równie piękna, jak za dnia. Miał szczęście, że los postanowił mu postawić tego chłopaka na drodze. Sam nie wiedział, czy to była nagroda za wszystkie cierpienia, ale tak właśnie miał zamiar go traktować.

Roommate #HyungwonhoWhere stories live. Discover now