XXVIII

925 154 88
                                    







Chyba nigdy wcześniej tak szybko nie wchodził po tych schodach. Chciał jak najszybciej być w mieszkaniu i zaraportować Minhyukowi tę sytuację, która chwile temu miała miejsce. Wiedział na pewno jedno - musiał chronić Hyungwona za wszelką cenę i nawet jeżeli tego nie chciał, to on i Minhyuk musieli w tej sprawie współpracować.

Nie wiedział, dlaczego ale intuicja, czy silne przeczucie mówiło mu, że to rodzina Hyungwona jest odpowiedzialna za wszystko, co spotkało go w ostatnim czasie. Naprawdę trudno było mu to wytłumaczyć, ale był niemalże pewien swoich przypuszczeń. To tak jakby ktoś powiedział mu o tym bardzo dawno temu, a dopiero teraz zaczynał rozumieć sens usłyszanych słów.

-Minhyuk!- Krzyknął najgłośniej jak umiał, kiedy tylko udało mu się pokonać ten przeklęty zamek w drzwiach.

Ale odpowiedziała mu cisza i dopiero po krótkim rekonesansie stwierdził, że w domu znajduje się zupełnie sam... Znaczy oprócz Hyungwona, który na pewno siedział zamknięty w swoim pokoju... prawda? Właśnie niekoniecznie, ponieważ w pewnym momencie zdał sobie sprawę, że mijał łazienkę, w której paliło się światło, a Kihyun i Minhyuk na pewno nie pozwoliliby sobie na taką niedbałość.

-Hyungwon?- Zapytał cicho.

Szybko rzucił spojrzenie na drzwi chłopaka, które faktycznie były w tej chwili uchylone.

Z zamyślenia wyrwało go coś ciężkiego upadającego na podłogę w łazience i cichy bolesny jęk, który musiał należeć do Chae. Wonho niewiele myśląc złapał za klamkę i szarpnął drzwiami, które z powodu braku jakiegokolwiek zamknięcia ustąpiły... Czy popełnił błąd? Trudno powiedzieć.

-Hyungwon wszystko w...

Jeżeli w tamtej chwili nie zobaczył anioła, to one rzeczywiście muszą nie istnieć. W oczach Wonho nagie ciało Chae wyglądało, jak najprawdziwsze dzieło sztuki. Nawet jeżeli było wychudzone i w niektórych miejscach poobijane, to w żaden sposób nie odstraszało czy budziło obrzydzenia, a jedynie zachęcało do zbadania każdego centymetra swojej powierzchni.

Dopiero kiedy te piękne oczy spojrzały prosto na niego zrozumiał, jak fatalny błąd popełnił wchodząc tutaj. Hyungwon wyglądał nie tyle na zawstydzonego obecną sytuacją, co przestraszonego samą obecnością Hoseoka. To spojrzenie... wbijało się prosto w jego serce, ale mimo to starał się zrozumieć.

-Czekaj, pomogę ci- zaproponował, podchodząc bliżej.- Masz zakryj się tym- mruknął, zdejmując z siebie bluzę i podając ją chłopakowi.

To zdecydowanie była jedna z najbardziej niezręcznych chwil w jakiej kiedykolwiek mogli się znaleźć, ale wbrew pozorom Wonho wcale nie czuł się zawstydzony czy zmieszany. Raczej bał się, że Hyungwon upadając mógł zrobić sobie jakąś krzywdę. W tym wszystkim przeważała przede wszystkim troska o stan chłopaka. Wszystkie inne rzeczy odchodziły w tej sytuacji na zupełnie inny plan.

-Możesz wstać?- Zapytał ciepło, kucając przy chłopaku, który jedynie spuścił głowę.- Nie chcesz na mnie patrzeć?- W jego głosie przebijał się smutek.

Naprawdę trudno współpracowało się z osobą, z którą nijak nie można było złapać najmniejszego kontaktu, a jedyne na co było ją stać to płytkie wdechy i wydechy.

-Nic ci się nie stało?- Zapytał po chwili.

Taki właśnie był Hyungwon, którego znał tak krótko, a zarazem czuł jakby spotkali się już kiedyś. Nawet jeżeli nie w tym, to w poprzednim życiu lub w jakiejś równoległej rzeczywistości, gdzie nic im nie stało na drodze. Jego Hyungwon był zraniony i na swój sposób dziki, ale to zamiast odrzucać jedynie przyciągało Wonho bliżej. Widok jego drżącego ciała ściskał jego serce i w niezwykły sposób motywował do wykonywania ruchów, do których nigdy by się nie posunął.

Roommate #HyungwonhoWhere stories live. Discover now