XV

1K 149 83
                                    







Chciałbym tylko uprzedzić, że ten rozdział jest inny niż pozostałe, ponieważ jego akcja skupia się wyłącznie na Kihyunie i Minhyuku.

Rozdział nie ma również istotnego wpływu na fabułę opowiadania

~~~

To była kolejna noc, kiedy budził się cały zlany potem. Odruchowo sięgnął ręką w bok, by obudzić  śpiącego Kihyuna, ale jego dłoń napotkała jedynie zimną pościel. Chłopak, który powinien leżeć w tym miejscu... Nie było go. Minhyuk momentalnie przypomniał sobie o ich niedawnej kłótni, po której chłopak stwierdził, że lepiej będzie przenieść się na jakiś czas do salonu.

-J-jesteś normalny... jes-teś normalny... jesteś normalny- Powtarzał jak mantrę dopóki jego oddech się nie unormował, a głos nie przestał drżeć

Czy pamiętał, kiedy zaczęły się jego problemy ze snem? To był rok? Dwa? A może zaczęło się to w dzieciństwie, w momencie, w którym młody Minhyuk został brutalnie zderzony ze światem dorosłych? Cała otoczka kochanej i ciepłej rodziny legła w tamtej chwili z gruzach, a on? Został porzucony i zdany sam sobie. Dla dziecka było to zdecydowanie za dużo, a jednak znalazł się w tym miejscu i co roku nadal uśmiecha się na rodzinnych zdjęciach, stojąc wśród osób, którymi tak niebywale pogardza. Dla swojej własnej rodziny okazał się jedynie lokatą na przyszłość. Osobą, której nie trzeba obdarzyć miłością.

Wplótł palce we własne włosy starając się odwieść swoje myśli co było jedynie kwestią czasu... Ile jeszcze będzie takich poranków, kiedy będzie mógł patrzyć na pogrążoną w śnie twarz Kihyuna? A w którym momencie przyjdzie mu uciekać, by ratować samego siebie... Zupełnie jak Hyungwon. Z tym wyjątkiem, że on naprawdę nie zamierzał skończyć jak przyjaciel z dzieciństwa.

Cicho opuścił swój pokój i w mgnieniu oka znalazł się przy kanapie, na której spał Kihyun. Porozrzucane książki i zeszyty były świadectwem tego jak chłopak ciężko pracował przed zaśnięciem... W sumie Yoo był osobą, która przez całe swoje życie pracowała ciężej niż Minhyuk będzie przez całe swoje życie. Ta myśl wyjątkowo działała mu na nerwy i powodowała, że na usta cisnęły się naprawdę nieprzyjemne słowa. Tak, był naprawdę zły na Kihyuna za jego zachowanie. Ta pracowitość doprowadzała go do szału, ponieważ zawsze niosła za sobą prawdziwie straszne konsekwencje.

-Kih...- Szepnął wyciągając dłoń w stronę chłopaka, ale w ostatniej chwili się zawahał i cofnął. Przecież byli pokłóceni, nie mógł go obudzić i poprosić o pomoc

Kiedy tak właściwie zdał sobie sprawę, że jeden uśmiech tego prostego chłopaka czynił dzień piękniejszym? W którym momencie wziął jego śmiech za najpiękniejszy dźwięk na świecie? Kiedy przyłapał się, że podczas każdej rozmowy tonie w jego oczach? Kochał go? Nie... To nie była żadna miłość, a jedynie wzajemna korzyść. W razie potrzeby wymieniali się tym czego aktualnie potrzebowali. Przynajmniej tak starał sobie to tłumaczyć Minhyuk

Cicho odszedł od chłopaka i udał się prosto do lodówki, z której wyjął już mocno schłodzone soju, które kupił parę dni temu. Skoro nie mógł liczyć na pomoc Kihyuna, to przynajmniej poradzi sobie w taki sposób. Już miał upić pierwszy łyk, kiedy ciepły dotyk na nagiej skórze całkowicie go zaskoczył

-Hyungwon...- Wyszeptał

Chłopak patrzył na niego zmęczonym wzrokiem, pełnym bólu i niewypowiedzianego cierpienia. Jeżeli Hyungwon był lustrem, to Minhyuk zdecydowanie widział w nim samego siebie. Obydwoje mieli już dość, a mimo to żaden z nich nie mógł nic z tym zrobić. Tkwili w dole, z którego nie sposób było wyjść. Zranieni w przeszłości nie potrafili już żyć jak inni. Minhyuka nigdy nikt nie kochał, ani on nigdy się nie zakochał.

Roommate #HyungwonhoWhere stories live. Discover now