XCIV

452 89 85
                                    


Hyungwon rzadko udzielał prostych odpowiedzi, a zdecydowanie zbyt często pozwalał sobie na milczenie w momentach, w których trzeba było mówić więcej. Nie chcąc zdradzić własnych myśli, czy serca, odwracał wzrok w drugą stronę, spuszczał go w dół, wyraźnie zażenowany swoimi czynami, ale... Nie odpowiadał. Wolał przemilczeć ważne sprawy, w sercu mając nadzieje, że problem sam się rozwiąże. Tak się nigdy nie działo.

Tamtego dnia, kiedy Hoseok uniósł się i wypytywał Hyungwona, również nie otrzymał odpowiedzi, ale w zamian został ukarany przez swojego towarzysza... milczeniem, które było głośniejsze niż jakikolwiek krzyk. Od czasów tamtej rozmowy, Hyungwon odezwał się do niego może dwa razy i to zawsze krótkimi, przerywanymi zdaniami.

Nie patrzył na niego, choć Wonho stale miał w nim utkwiony swój wzrok, pełen nadziei na... Na co? Czy było jeszcze o coś walczyć? Wszystkie założenia, plany czy jakiekolwiek działania kończyły się tak samo, bo w Chae nie było ani krzty chęci na zmianę czegokolwiek, na przekroczenie tego wąwozu, których ich dzielił... Oczywiście Wonho mógłby do niego podejść, ale w ten chłopak... On też już był tym wszystkim zmęczony. To wszystko zaczynało go przerastać, nie przywykł do takiego życia i z każdym kolejnym dniem wątpił, czy kiedykolwiek uda mu się przyzwyczaić.

Nie mogą już ani chwili dłużej znieść ciszy, panującej między nimi. Wyszedł, by choć na chwilę zrobić coś, co mogłoby sprawić mu odrobinę przyjemności. Zjeść ramen. Kiedy informował, Hyungwona o swoim wyjściu. Ten nawet nie odwrócił swojego wzroku od widoku za oknem, który dokładnie obserwował już od jakiegoś czasu.

Był dziwny... Zdecydowanie zbyt dziwny.

-Dlaczego nie odbierasz?- Szepnął, kiedy kolejny raz nie udało mu się połączyć z Kihyunem.

-Pańskie zamówienie - powiadomiła, urocza niska kelnerka, która obdarzyła go naprawdę szczerym uśmiechem.

-Dziękuje bardzo - odpowiedział tym samym, by po chwili zaciągnąć się zachwycającym zapachem podanego dania.

Już miał zacząć posiłek, kiedy... Kolejny raz w przeciągu kilku dni poczuł to dziwne wrażenie. Być może była to już jakaś paranoja związana z przebywaniem w pobliżu Hyungwona, ale... Od kilku dni naprawdę miał wrażenie, że ktoś śledzi ich każdy ruch, chodzi i obserwuje. Nie chciał wzbudzać niepotrzebnej paniki, zwłaszcza przy Hyungwonie, ale niekiedy miał wrażenie, że taki osobnik była tyle blisko, by złapać któregoś z nich za ramię.

To było naprawdę nieprzyjemne uczucie.

Szybko rozejrzał się po sali, ale tak jak zawsze. Nie zauważył absolutnie nic szczególnego, wszyscy byli zbyt zajęci swoimi własnymi sprawami.

W pewnym momencie, zadzwonił telefon, przez co Hoseok, który zdecydowanie zbyt skupił się na jedzeniu, zakrztusił się kluską.

-H-Halo?- Zapytał ostrożnie. - Kto mówi?

-Twój największy koszmar - usłyszał cichy głos po drugiej stronie i mimowolnie się uśmiechnął.

-Minhyuk!- Krzyknął, nieco za głośno.

-Cześć łosiu - westchnął. - Co tam u ciebie? Radzisz sobie jakoś? Jesz dużo? Śpisz dużo?- Zasypywał go pytaniami.

-Tak, tak, wszystko jest dobrze, to miłe, że się martwisz - uśmiechnął się, choć wiedział, że Minhyuk i tak tego nie zobaczy.

-Nie martwię się - zaznaczył od razu.

Pokręcił zrezygnowany głową. To właśnie był cały Minhyuk, za którym zdążył się już stęsknić.

Roommate #HyungwonhoOù les histoires vivent. Découvrez maintenant