Bonus

432 70 43
                                    

           

Może to głupie, ale nawet najprostsze czynności, miejscami sprawiały mu niezwykłą radość, kiedy mogły być wykonywane w towarzystwie Kihyuna i tak oto sprzątanie stawało się sprzątaniem z Kihyunem, a zmywanie nie było zwykłym... No sami wiecie o co chodzi, nie?

-Czasami cię nie rozumiem- westchnął Kihyun, któremuMinhyuk, chwilę wcześniej, wyrwał wózek z rąk.

-Bo jesteś zbyt poważny, rozluźnij się- rzucił, odwracając się do niego z promiennym uśmiechem.

-Robimy zakupy- stwierdził ponuro. - Co tutaj może być zabawnego?- Zapytał, przystając na chwilę.

Minhyuk szybko rozejrzał się dookoła siebie w poszukiwaniu jakiejś rzeczy, która nadawałaby się jako odpowiedź do pytania zadanego przez Yoo.

-Mrożonki- stwierdził szybko. - Mrożonki są zabawne... Tylko mi nie mów, że nie bawią cię mrożonki...

-Wydaje mi się, że to właśnie dlatego Wonho nigdy nie robi z tobą zakupów- zaśmiał się, ruszając dalej, wzdłuż alejki, biorąc co chwila w dłonie, kolejne produkty.

Lee przestał na chwile, by w spokoju móc obserwować plecy swojego przyjaciela, który z każdą kolejną chwilą się oddalał. Może robił z siebie kompletnego idiotę, ale... No chciał w ten sposób sprawić, by i Kihyunowi udzielił się entuzjazm, który on sam odczuwał. Niestety Yoo wydawał się być absolutnie odporny na wszystkie próby poprawienia mu humoru i nawet jeśli na jego twarzy gościł uśmiech, to zawsze było to okupione niemiarodajnym trudem Minhyuka.

Z drugiej strony... Jak miał się mu dziwić, że nie chce się uśmiechnąć nawet na chwilę? Co jak  co, ale życie Kihyuna było wypełnione wieloma trudami, które na zawsze pozostawały w nim swoje piętno. Kiedy Minhyuk się budził, Yoo już od kilku godzin nosił kartony lub słuchał niedorzecznych skarg klientów, by wieczorem iść do kolejnej pracy polegającej na zamiataniu sali kinowej, czy staniu za barem w oparach alkoholu, którego tak szczerze nienawidził...

Był po prostu zbyt zmęczony na bycie szczęśliwym.

-Zostaw już te swoje mrożonki i choć tutaj- stwierdził rozbawiony. - Nie mam już jak brać kolejnych opakowań, bo ukradłeś mi wózek.

-To mógłbyś łaskawie do mnie podejść, a nie robić sam tych zakupów- warknął.

-Naprawdę chcesz się sprzeczać na temat tego, kto za kim powinien chodzić?- Kihyun, uniósł brew wysoko.

-Po prostu chodźmy dalej- westchnął, mijając przyjaciela, przy okazji pozostawiając wózek u jego boku, który z każdą kolejną chwilą miał w sobie coraz więcej produktów.

Minhyuk chyba nie byłby sobą, gdyby nie przyczepił się nawet do czegoś takiego jak liczba zakupów. Prawda jednak była taka, że szukał każdego sposobu, by prowadzić jakąś tam konwersacje ze swoim przyjacielem. Chciał słyszeć jego przyjemny głos. Nawet jeżeli miałby wysłuchiwać samych głupot.

-Po co nam tyle tego? Przecież my tyle nie potrzebujemy- stwierdził, dotykając praktycznie wszystkiego, co Kihyun wpakował do środka.

Cokolwiek złego powiedział Minhyuk w tamtym momencie, sprawiło to, że Yoo momentalnie się spiął, prawie wypuszczając z rąk trzymany przez siebie słoik.

-Bo... To wszystko nie jest dla nas... Znaczy w pewnej części - uśmiechnął się nerwowo. - Ale nie martw się, zapłacę za to ze swoich pieniędzy, więc...

-Skoro to nie dla nas, to dla kogo?- Zapytał zaciekawiony.

-Dla...- przełknął ślinę. - Dla moich rodziców...- stwierdził ostrożnie.

Roommate #HyungwonhoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz