XXXV

957 159 70
                                    




Jeszcze raz wszystko sprawdził w naprawdę zawrotnym tempie, by upewnić się, że nie pozostawił nigdzie choćby okruszka o którego mógłby przewrócić się wracający dzisiaj do domu Kihyun. Chłopak zadzwonił wczorajszego wieczoru, gdzie podczas rozmowy zapewnił, że na pewno wszystko jest z nim już dobrze i że niedługo wróci do domu. Nawet nie wiecie jaką ulgą było móc ponownie usłyszeć głos Kihyuna, po takim czasie bycia trzymanym w ciągłej niepewności. Oczywiście Minhyuk niby zapewniał go, że wszystko jest w porządku, ale... Ta nutka niepewności zawsze w człowieku zostawała. To był naprawdę trudny czas, w którym jeszcze bardziej docenił obecność Yoo.

Trzasnęły drzwi wejściowe, co mogło równać się w tym momencie tylko z jednym.

-Minhyuk, ja naprawdę nie jestem kaleką- jęknął już na samym początku.- Może jeszcze chcesz mnie zanieść do pokoju, bo wyglądasz jakby niesienie mojej torby ci nie wystarczało.

-Zamknij się kaleko i rusz swój tyłek, bo ciasno mi tutaj- warknął.

Tak, zdecydowanie wszystko wracało do normy.

Chwilę później Kihyun stał tuż przed nim uśmiechając się tym swoim promienistym uśmiechem, który mógłby skraść serce niejednej osobie. Na pierwszy rzut oka wcale się nie zmienił, ale im dłużej na niego patrzył tym więcej dostrzegał szczegółów, które faktycznie odróżniały go od starego Kihyuna. Mimo pobytu w szpitalu jego cera wydawała się znacznie zdrowsza, a cieni pod oczami już prawie nie było widać. Do tego twarz przyjaciela... Pierwszy raz od dawna nie widział na niej zmęczenia. Yoo musiał poważnie wypocząć przez ten okres. Chyba pierwszy raz od bardzo dawna pozwolił sobie na dłuższe wolne.

-Wyglądasz jakbyś miał się rozpłakać- zaśmiał się.- Mam tam do ciebie podejść, żebyś mnie przytulił?- Zapytał rozkładając ramiona.

-Głupek- uśmiechnął się pod nosem i szybko znalazł się przy przyjacielu, by wziąć go mocno w ramiona, ten sam gest wykonał również Yoo.- Martwiłem się o ciebie- szepnął cicho, lekko drżącym głosem.- Myślałem, że...

-Ćśśś- uciszył go, lekko gładząc po plecach.- Przecież nie mógłbym cię tak zostawić- zaśmiał się krótko, przymykając lekko oczy.

-Tak... chyba masz racje- zawtórował mu.

-Dobra, dobra, dość tych przytulasów, bo mnie aż mdli na wasz widok- Odezwał się w końcu Minhyuk, który siłą rozdzielił.

-Zazdrosny jesteś?- Zażartował Wonho.

Nawet nie spodziewał się, że w tamtym momencie twarz Minhyuka nieznacznie się zaczerwieni, a chłopak oddali się szybko tłumacząc odniesieniem rzeczy Yoo prosto do ich pokoju. Kihyun wyglądał na naprawdę rozbawionego całą tą sytuacją. Był szczęśliwy.

-Dobrze jest w końcu wrócić do domu.

-Dobrze w końcu widzieć cię w domu- potwierdził jego słowa.

Szybko przenieśli się do kuchni, gdzie jeszcze przez chwile mieli zamiar zrekompensować sobie utracony czas. Hoseok był sceptycznie nastawiony do tego całego pomysłu, jego obawa o stan przyjaciela naprawdę nie chciała pozwolić, by Yoo się zbytnio przemęczał. Jednak chłopak upierał się, że w żadnym wypadku nie jest kaleką i zakazał traktowania siebie w ten sposób.

-A ten bandaż na głowie?- Zapytał, stawiając na stole ostatni z trzech kubków.

-To na wszelki wypadek, żeby mózg mu nie wypadł- rzucił Minhyuk, biorąc łyk herbaty malinowej.- Ajć... Gorące- wystawił język, chcąc zamanifestować w ten sposób, że to właśnie go sobie poparzył.

Roommate #HyungwonhoWhere stories live. Discover now