XXXVI

904 170 139
                                    







Na początku zupełnie nie zarejestrował, że ktoś uporczywie trąca go w odkryte ramię. Jedynie mruknął coś pod nosem i przekręcił się na plecy, by móc dalej kontynuować spokojny sen. Dopiero delikatne pociągnięcie za ucho i ciepły, znajomy głos wybudził go na tyle mocno, by móc choć trochę kontaktować.

Spojrzał prawie nieprzytomny na zmartwioną twarz Kihyuna, który w tamtej chwili pochylał się nad nim. Nawet w półmroku trzeba było przyznać, że chłopak był naprawdę niewiarygodnie przystojny. Gdyby nie Minhyuk odstraszający każdą dziewczynę dookoła, to Yoo pewnie miałby całą armię adoratorek.

-Ki...

Chłopak przyłożył palec wskazujący do swoich ust, tym samym każąc Shinowi się uciszyć.

-Posłuchaj- poprosił, dziwnie zdenerwowany.

Wonho jęknął cierpiętniczo, ale mimo całego swojego zmęczenia i tak postanowił spełnić dość nietypową prośbę przyjaciela. Zamknął oczy i nasłuchiwał przez chwile, a kiedy ten jeden dźwięk w końcu dotarł do jego uszu... Serce przyśpieszyło mu stukrotnie... nie! Tysiąckrotnie. Momentalnie całkowicie się rozbudził, podrywając się do siadu.

-To...

-Hyungwon- szepnął, prostując się w końcu.

-On znowu płacze- powiedział coś, co było dla nich obydwu tak boleśnie oczywiste.- Ale... dlaczego?

-Nie mam pojęcia- westchnął zrezygnowany.- Poszedłem napić się wody i usłyszałem jego szloch, więc przyszedłem do ciebie.

-A Minhyuk?- Rzucił bez zastanowienia.

-Naprawdę chciałbyś go tam wysłać? Do niego?

Tutaj musiał przyznać Kihyunowi całą rację, bo rzeczywiście nie chciał, by Lee mieszał się już w tę sprawę. Wyrządził naprawdę wiele złego izolując chłopaka od nich wszystkich, w momencie, w którym powinien pomagać mu walczyć z własnymi słabościami.

Hyungwon jest osobą, która chciała odejść z tego świata i Minhyuk na pewno zdaje sobie z tego sprawę, a mimo to zdecydował się zostawić go całkiem samego z tymi wszystkimi niebezpiecznymi myślami krążącymi po głowie. Lee mógł obrażać go osobiście, wyzywać od bezużytecznych śmieci. To było w porządku, ponieważ w jakimś stopniu pokrywało się z prawdą, ale... Nigdy nie pozwoli, by ktoś ranił jego Hyungwona. Na pewno nie zaraz po tym, jak chłopak w końcu odważył się przed nim otworzyć.

Zacisnął dłonie w pięści.

-Przesuń się, idę do niego- warknął, zrywając się z łóżka.

Cała ta gadka, że dla Hyungwona tak jest lepiej w rzeczywistości była jakimś żartem, z którego nikt nie potrafił się śmiać. Świat naprawdę jest strasznym miejscem, ale pod żadnym pozorem nie należy ukrywać się przed jego niesprawiedliwościami, z których przecież się składa. Owszem Chae może być zbyt słaby, by samemu stawić czoła swoim problemom, ale hej! Tym razem Hoseok zamierza stać i jego boku. Mocno trzymając go za drżącą dłoń.

Będąc już na miejscu miał ochotę z całych sił walić w te drzwi. Chciał by wreszcie zniknęły, bo tylko dzięki temu byłby w stanie ostatecznie stanąć z Hyungwonem twarzą w twarz.

-Ja nie rozumiem...- Warknął, uderzając kolejny raz pięścią o drewnianą powierzchnie.- Ostatnio było przecież tak dobrze, rozmawialiśmy, zwierzył się mi, a nawet raz przytulił... A teraz... Dlaczego...?

Kihyun stojący z boku, przymknął na chwile oczy i wziął głęboki oddech. Od jakiegoś czasu wyglądał jakby z czymś wewnętrznie się mierzył. Musiał podjąć tylko sobie wiadomą w skutkach decyzje. W końcu po kolejnej nieudanej próbie dostania się do pokoju Yoo sięgnął do kieszeni swojej bluzy.

Roommate #HyungwonhoWhere stories live. Discover now