XVII

1K 159 49
                                    


Tydzień... Minął równy tydzień od momentu tej pamiętnej kłótni. Dla jednych minął on zdecydowanie za szybko, posuwając życie do przodu. Przykładem takiego człowieka był Kihyun, który przez swoje zapracowanie i studia dosłownie biegł bez wytchnienia ku następnemu dniu. Dla drugich zaś ten tydzień toczył się swoim własnym tempem, codziennie nie przynosząc kompletnie nic nowego. Każdy dzień Minhyuka w tym tygodniu polegał na codziennym zmierzaniu się z własnymi wyrzutami sumienia, przełykał gorzkie łzy wtulając się z jakąś dziecięcą naiwnością w plecy śpiącego Kihyuna. Gdzie w tym wszystkim znajdował się, więc Wonho? Dla niego ten tydzień był istną drogą przez piekło. Codziennie zjawiał się pod drzwiami Chae, codziennie prosił go o jakiś znak i codziennie odchodził z tym dziwnym uczuciem porzucenia. W równy tydzień od tamtej kłótni... W końcu zrozumiał, że kolejny raz został wykorzystany. Tym razem jednak nie mógł tego zaakceptować. To nie był taki przypadek jak pozostałe. Był gotowy błagać o jakąkolwiek uwagę. W jednej chwili stał się naprawdę żałosny.

-Dlaczego nie śpisz?- Zapytał Kihyun, wychodzący ze swojego pokoju- Słońce jeszcze nie wzeszło

-Nie mogę ostatnio zasnąć- Mruknął, ogrzewając ręce herbatą znajdującą się w kubku w małe żabki

-Zadręczasz się czymś?- Zapytał przygotowując dla siebie kawę

-Nie- Odpowiedział zimno

Kihyun momentalnie zaprzestał wykonywania jakichkolwiek ruchów i tylko przez ramię rzucił zmęczone spojrzenie w stronę Wonho, który dla odmiany wlepiaj wzrok w swój kubek. Ostatecznie Yoo westchnął ciężko i powrócił do swoich zajęć. Gdzieś w głębi Kihyuna naprawdę zabolało takie zachowanie chłopaka. Mieszkali razem, spędzali ze sobą więcej czasu niż z własną rodziną, a jednak wszyscy wybudowali wokół siebie mury, których nie sposób było zburzyć w pojedynkę. Choć Kihyun zdawał sobie sprawę, że wcale nie jest lepszy od Hoseoka, to jednak naprawdę poczuł się dotknięty. Powoli zaczynał rozumieć jak oni musieli się czuć, kiedy na siłę próbowali do niego dotrzeć.

- Dlaczego?

-Huh?- Zdziwił się- O co ci chodzi?

-Minął już tydzień, a ty nawet nie poruszyłeś sprawy rozciętej wargi Minhyuka- Jego głos był nieprzyjemnie suchy. To nie był ten sam człowiek, który mieszkał tu razem z nimi- Przecież wiesz, że ja to zrobiłem- Spojrzał na niego z wyrzutem

- Oczywiście, że wiem- Przyznał mu racje, opierając się tyłem o blat- Minhyuk na początku nie chciał nic powiedzieć, ale mam swoje sposoby, by go przekonać

-Więc? Liczyłem na to, że będziesz chciał mnie wyrzucić z domu, bo... Przecież uderzyłem TWOJEGO Minhyuka- Zaakcentował specjalnie, co oczywiście nie uszło uwadze jego przyjaciela

Kihyun jedynie westchnął ciężko .

- Minhyuk nie jest mój- Zaznaczył- I nawet nie wiem co ci do głowy strzeliło, żeby tak myśleć- Mówił rozżalony- A! I nie poruszyłem tego tematu, bo Minhyukowi naprawdę bardzo zależało, żebym się do tego nie wtrącał

- Na jego miejscu bym ci powiedział... przecież go uderzyłem

-Twierdzi, że mu się należało- Odpowiedział szybko- Brzmisz jakbyś żałował

Wonho jedynie spojrzał gdzieś w bok, byle tylko uniknąć wzroku przyjaciela.

-Nawet nie wiesz ile razy w przeszłości miałem ochotę zrobić coś takiego, a mimo to się powstrzymywałem- kąciki jego ust zadrżały lekko- A kiedy w końcu to zrobiłem, to... Czuje się z tym tak źle, że jeszcze chwila i zwariuje

Roommate #HyungwonhoWhere stories live. Discover now