XI

1.1K 153 91
                                    


Słowa Minhyuka bez przerwy krążyły po jego głowie, a chłopak za każdym razem odnajdywał w nich jakieś nowe elementy mogące świadczyć o faktycznej znajomości przyjaciela z jego Hyungwonem. Od początku każdy uważał, że Minhyuk wyśmiewa Chae, ponieważ chłopak praktycznie każdym pogardzał. Jednak teraz Wonho zaczął się zastanawiać, czy aby nie byli przez ten cały czas w błędzie. Przed oczami stawał mu obraz Minhyuka z tamtej nocy, kiedy się pokłócili. Dopiero teraz Shin zdawał się zauważyć jak zdenerwowany i przestraszony zarazem wydawał się jego przyjaciel, gdy tylko odkrył, że nie jest już sam przy drzwiach, a ten pilot? Co jeżeli Minhyuk specjalnie pogłaśniał telewizor, by zagłuszyć płacz Chae? Nikt tak naprawdę nie pomyślał o dobrej woli Minhyuka, ale co jeśli on naprawdę pomagał? Na swój chory i niejasny sposób, ale pomagał... Wonho miał przez to wszystko naprawdę porządny mętlik w głowie, a niestety jedyna osoba, która mogła mu wszystko wyjaśnić... Pilnowała porcelanowego tronu od dłuższego czasu. Jedynie Kihyun co jakiś czas chodziło niego, sprawdzać czy chłopak, aby na pewno żyje.

-Oddycha?

-Stwierdził, że nas wszystkich nienawidzi-Rzucił beztrosko- A potem magicznie zagroził, że nas wszystkich pozabija jak tylko się uwolni

-Naprawdę magicznie- Uśmiechnął się lekko- Ale chyba jest już mu lepiej, nie?

-Tak mi się wydaje- Mruknął opadając na kanapę

Żaden z nich nie poruszył kwestii chwilowego załamania Kihyuna, które miało miejsce kilka godzin temu. Chociaż naprawdę wydawało się, że obydwoje tak samo bardzo chcą o tym porozmawiać. Ich milczenie wcale nie było spowodowane obojętnością, a raczej brakiem odwagi, by chociaż wspomnieć o tym co się wydarzyło. Niby mieszkali ze sobą, ale potrafili mieć przed sobą większe tajemnicę niż kompletnie obcy sobie ludzie, a czasem nawet traktowali się jak obcy... To wszystko niezmiernie raniło serce Hoseoka, ale kim on był i co mógł zmienić? Nic nie mógł zmienić i przekonał się o tym już dawno temu.

Z Hyungwonem jest jednak zupełnie inaczej... Nawiązywanie z nim kontaktu nie wiąże się z kompletnie żadnymi trudnościami, czy wątpliwościami. Jedyną przeszkodą stanowi wyłącznie milczenie chłopaka i zamknięte na zamek drzwi. Prawdę powiedziawszy, to Hoseok pierwszy raz czuje ten rodzaj magii. Pierwszy raz kontakt z kimś przychodzi mu tak niebywale łatwo. Jest po prostu oczarowany chłopakiem zza drzwi.

-Kihyun!- Usłyszeli stłumiony krzyk

Chłopak jedynie przewrócił oczami i leniwie podniósł się z kanapy

-Porcelanowa księżniczka woła- Westchnął- Twój rycerz już leci!- Krzyknął

-Zamknij się i rusz tutaj swój płaski tyłek!- Usłyszeli w odpowiedzi, przez co obydwoje parsknęli śmiechem

Minhyuk zdecydowanie wrócił do ich domu. Można było go nienawidzić, obrażać się na niego lub kwestionować praktyczne każde jego działanie, ale ich mała rodzinka nie byłaby kompletna gdyby nie ten wkurzający typek. Nawet jeżeli Wonho przez niego dostawał szału, a Kihyun płakał po kątach, to mimo wszystko nie wyobrażali sobie bez niego życia. Może byli przez to nawet dziwni, ale przynajmniej byli wszyscy razem. No i teraz mieli jeszcze Hyungwona, którego należało tylko wyciągnąć z pokoju. Wonho był święcie przekonany, że chłopak idealnie będzie pasował do ich dziwnej rodzinki.

Właśnie stanął pod drzwiami Hyungwona, który kompletnie nie dawał jakichkolwiek znaków życie. Pewnie nie byłoby to dziwne, ale Wonho i tak dziwnie się martwił. Chae był chory, a do tego musiał sobie z tą chorobą radzić kompletnie sam.

-Jak się czujesz?- Zapytał- Mam nadzieje, że nie spałeś, a ja właśnie cię nie obudziłem- Mruknął zmieszany

Podobno pijani ludzie są niezwykle szczerzy, albo najzwyczajniej w świecie bredzą w żywe oczy. Wonho co prawda nigdy nie spotkał się z tak pijanym Minhyukiem, ale wierzył, że słowa chłopaka były niezwykle szczere. Ostrzegał on przed czymś Hyungwona. Czy to naprawdę był powód jego odseparowania się od wszystkich?

Roommate #HyungwonhoWhere stories live. Discover now