Bonus

837 136 39
                                    







Upił ostatni łyk jakiegoś szalenie drogiego francuskiego wina, które stało u niego w barku od niepamiętnych czasów, a którego nazwy nawet nie potrafił wymówić. Mimo, że z pozoru rozkoszował się tak wspaniałym trunkiem, to w ustach nadal pozostawał mu ten paskudny smak soju z tamtej nocy, kiedy tak śmiertelnie pokłócił się z Kihyunem i Wonho. Minął już tydzień, a oni nie odezwali się do niego nawet słowem. Normalnie pewnie cieszyłby się z takiego obrotu spraw, ale teraz... Coś nieprzyjemnie łamało go od środka, a samotność, w której zawsze się znajdował zdawała się być ostatnimi czasy naprawdę dotkliwa.

Sam nie rozumiał, co tak właściwie się z nim działo, bo... Nigdy wcześniej nie czuł czegoś takiego. Wiele razy zdarzało mu się mieć nadzieje na normalny związek z osobą, która potencjalnie mu się podobała, ale na nadziejach zazwyczaj się kończyło. Jednak żaden kolejny zawód nie był tak silny, jak ten, który dręczył go już od jakiegoś czasu.

Chłopak przyłożył dłoń do miejsca, w którym powinno znajdować się serce. Powinno, ponieważ on nigdy nie miał pewności, czy ten jakże ważny organ na pewno tam jest. Teraz jednak kiedy, co rusz przypomina sobie twarz Kihyuna ma świadomość, że ono naprawdę istnieje, bo złamane boli niesamowicie piekielnie.

Naprawdę miał ochotę wyć i łkać, by to czego doświadczył było jedynie snem... Oddałby wszystko, by tak jak w śnie Kihyuna, otrzymać złoty zegarek, który miałby moc, by wybudzić go z tego strasznego koszmaru. Jego życie i tak było już wystarczająco ciężkie, więc dlaczego los dokładał mu kolejnych kamieni na barki? Dlaczego...?

Żałował... Tak piekielnie żałował wypowiedzianych wtedy słów, bo... Gdyby tylko ugryzł się w język, to przecież nic wielkiego, by się nie stało, nie? Oczywiście nadal przeżywałby pewnego rodzaju zawód, który był spowodowany zbyt szybkim opuszczaniem gardy... Oczywiście cierpiałby za każdym razem, kiedy zdawałby sobie sprawę, że te usta... Że te usta nigdy go nie pocałują... Że Kihyun w zasadzie nie jest i nigdy nie będzie mu pisany. Naprawdę mógł się poświęcić i dzielnie znosić to wszystko, by tylko codziennie bezkarnie móc obserwować jego twarz.

Popatrzył na pustą butelkę od wina, a następnie omiótł wzrokiem cały swój przestronny salon, w którym także gdzieniegdzie walały się butelki po mocniejszych lub słabszych trunkach. Sam już nie pamiętał ile dokładnie wypił tego dnia, ale na pewno wystarczyło, by choć w małym stopniu uśmierzyć ból. Nie do końca zdawał sobie sprawę z tego kiedy alkohol stał się jego lekarstwem na absolutnie każdą dolegliwość... Nawet na codzienność. Uciekał do niego, gdy miał tylko możliwość i bywały takie dnie jak ten, kiedy pił niemalże cały czas, by ani na chwile nie odzyskać kontaktu z rzeczywistością.

Siedząc samemu. W samotności i wszechogarniającej ciemności, której słońce zasłonięte roletami nie było wstanie przebić. Zastanawiał się kiedy życie tak właściwie stało się dla niego piekłem. Minął rok? Dwa? A może to już było dziesięć? Kiedy ze szczęśliwego dziecka mającego absolutnie wszystko, stał się marionetką, pionkiem w dłoni swej wszechmocnej babki? Kiedy jego życie stało się tak bezwartościowe, by nawet nie pamiętać o jego urodzinach? By zdawać sobie sprawę z jego istnienia tylko jeden jedyny dzień w roku... W czasie przyjęcia organizowanego dla Pani Cesarzowej Prezes Lee.

Kiedy... Kiedy pierwszy raz pomyślał, że nawet łzy po tym jakby popełnił samobójstwo były na pewno sztuczne...?
Kiedy... wszystko straciło swój piękny kolor, a dni stały się jedynie odgłosami nieuchronnie zbliżającej się przyszłości?

Kiedy?

Dzwonek do drzwi.

Nie spodziewał się dzisiaj gości, ba! On w ogóle nigdy nie spodziewał się gości, bo przecież żaden człowiek na świecie w gruncie rzeczy nie okazał się na tyle wartościowy, by Minhyuk zdradził mu swój adres zamieszkania. Dlatego nagle wszystkie mięśnie Lee zesztywniały, a jego serce przyśpieszyło do niezdrowych wręcz prędkości. Bał się, że to może być ktoś z jego rodziny i w pierwszej chwili miał nawet zamiar w ogóle nie otwierać, ale kiedy osoba stojąca po drugiej stronie drzwi ponownie zaczęła się dobijać... Spanikował i z trzęsącymi się ze stresu rękoma poszedł otworzyć. Bo w zasadzie czy miał inne wyjście? Jeżeliby nie otworzył, to byłoby tylko gorzej.

Roommate #HyungwonhoWhere stories live. Discover now