V

1.2K 188 64
                                    



Ostatecznie Kihyun jednak wyszedł z mieszkania, ba! Po usłyszeniu wersji Wonho. Yoo prawie wybiegł z mieszkania i na nic zdały się próby zatrzymania go przez Shina, który w niezwykły sposób martwił się stanem Kihyuna, ponieważ ten po morderczym dniu, ledwo trzymał się na nogach. Nie trzeba było być geniuszem, by wywnioskować, że chłopak pewnie znowu zrezygnował z posiłku, by zaoszczędzić trochę grosza.

-Musisz zostać w domu na wypadek jakby wrócił... Cholera... To wszystko moja wina- Zamartwiał się

Hoseok nawet zaproponował zamianę ról, ale Kihyun zrównał jego pomysł z ziemią. Tłumacząc, że on na pewno nie zawróci wściekłego Minhyuka z powrotem do domu. Natomiast Yoo wyznał, że ma swoje „sposoby" by udobruchać humory chłopaka.

Właśnie takim sposobem Wonho został sam w mieszkaniu, siedząc prawie jak na szpilkach i przysłuchując się każdemu szmerowi dochodzącemu z klatki schodowej. Cóż, tak w sumie, to nie był tak do końca sam, bo przecież gdzieś tam w pokoju obok był jeszcze Chae.

Może los właśnie dał mu szanse, by wyjaśnić tą sytuacje ze samym sobą? Musiał zrobić rachunek sumienia, a jednocześnie wytłumaczyć wszystko temu całemu Hyungwonowi. Bał się, że ten mógł słyszeć ich kłótnie i kompletnie źle zrozumieć jego intencje. Nie chciał, by przez niego czuł się jeszcze gorzej. Chciał pomagać, a nie pogarszać jego stan.

Stanął, więc przed tymi pechowymi drzwiami i milczał tak chwile. Musiał uporządkować własne myśli, a jednocześnie powinien się śpieszyć. Czuł, że może nie mieć odwagi, kiedy wróci któryś ze współlokatorów. Teraz był tylko on i Chae

-Słyszałeś nas?- Zapytał skruszony-Musiałeś nas słyszeć- Sam sobie odpowiedział- Czy ty... Też uważasz, że jestem takim człowiekiem? W sensie... Też uważasz, że robiłem to dla samego siebie, a nie żeby ci pomóc?- Te słowa ledwo przechodziły mu przez gardło, bo w umyśle chłopaka zdawały się być okrutną prawdą, która jak nóż cięła jego serce-Mam prawdziwy mętlik w głowie... Bo... Czy ty na pewno masz jakiś problem? Znaczy ja myślę, że masz i chciałbym ci z nim pomóc, ale... ty możesz uważać inaczej i w sumie to powinienem zapytać się o to na samym początku- Przyłożył czoło do zimnej powierzchni drzwi- Zawaliłem po całej linii, przyznaje-Milczał przez chwile- Nie chciałbyś dać mi może drugiej szansy na poznanie się? Już bez tego parcia na pomoc, czy coś... Chciałbym po prostu cię poznać, pogadać.

Sam do końca nie potrafił określić, dlaczego tak bardzo zależało mu na kontakcie z tym chłopakiem. Wiedział o jego istnieniu zaledwie jeden dzień i już takie cyrki odstawia? Jakby chociaż rozmawiali... Jakby chociaż dawali sobie jakieś znaki... Być może szalał, bo mimo wszystko chodziło o drugiego człowieka? Nie ważne jaki by nie był ten cały Hyungwon, to zawsze pozostawał człowiekiem, a uwierzcie mi. Hoseok był osobą, która nieraz na siłę szuka dobra w drugiej osobie. Potrafił wybaczyć nawet największe świństwa Minhyuka, za jeden szczery uśmiech przyjaciela. Chyba potrzebował szczęścia innych, by samemu być szczęśliwym. To mogła być swego rodzaju kara za takie wychowanie go przez rodziców. W kółko powtarzane „Żyj tak, by inni byli szczęśliwi" musiało przynieść jakieś efekty.

-Wiesz, że nawet mi się nie przedstawiłeś?- Mruknął- Musiałem się dopytywać jak masz na imię, ale... To nie to samo, wiesz? Chciałbym usłyszeć to od ciebie

Całkowicie zdawał sobie sprawę, że te słowa nie są wystarczające, by przekonać chłopaka do siebie. Nawet jeżeli okazał skruchę i obiecał zmianę, to jednak nadal było to za mało, by mogli pójść do przodu. Niestety właśnie po stronie Wonho leżała odpowiedzialność, by skruszyć mur, który został już wybudowany. Mógł szanować decyzje chłopaka, ale w żadnym wypadku nie zamierzał tolerować jego izolacji. Brzmiał jak hipokryta? Może, ale Hoseok lepiej niż ktokolwiek wiedział co oznaczała samotność.

Zagryzł delikatnie swoją wargę, oparł się plecami o drzwi i delikatnie się po niech zsunął. Siedział teraz z głową opartą o drewnianą powierzchnie, uparcie wpatrując się w ścianę przed nim. Paradoksalnie poczuł się teraz bliżej Hyungwona. Miał wrażenie, jakby chłopak zrobił dokładnie to samo.

-Wiem, że mi nie ufasz- Zaczął cicho-Na twoim miejscu też bym nie ufał- Przyznał i zamilkł na dłuższą chwile, by stoczyć zacięty bój z własnymi myślami- Mogę się z tobą czymś podzielić? Chciałbym, żebyś mnie wysłuchał- Wziął głęboki oddech- Myślę, że mogę cię zrozumieć, wiesz? Ja też... Ja też czuje się naprawdę samotny-Przymknął oczy, splatając własne palce- Żyje tutaj razem z Kihyunem i Minhyukiem, ale... Naprawdę czuje się samotny- Wydawało mu się, że jego głos chwilowo zadrżał- Oni są fantastyczni i w ogóle, ale to mi nie wystarcza. Zresztą mam wrażenie, że oni wolą swoje własne towarzystwo. Czuje to, chociaż Kihyun z całej siły nie daje mi tego zauważyć... A Minhyuk to Minhyuk- Wziął kolejny głębszy oddech- Wiesz, że nie mam żadnych innych przyjaciół? Naprawdę się starałem kogoś poznać i zaprzyjaźnić, ale...- Urwał, błądząc wzrokiem dookoła- Oni...zawsze...- Pociągnął nosem i zaśmiał się krótko- Kiedy tutaj przyszedłeś, to mnie akurat nie było. Kihyun pewnie ci powiedział, że wyjechałem do rodziny na pogrzeb, nie? Ale to nie jest prawda... Okłamałem go- Powiedział ze skruchą- Wyjechałem do rodziny, ale tylko po to, by nie czuć się więcej samotny. Chciałem w ten sposób naładować baterie.

Czy może to dlatego, że praktycznie się nie znali, a może dlatego, że ta rozmowa była kompletnie niezobowiązująca. Hoseok postanowił się całkowicie otworzyć przed Hyungwonem. Postanowił, że zdradzi mu rzeczy, o których żaden z jego przyjaciół nie miał pojęcia, bo Shin naprawdę nigdy nie dzielił się z nimi swoją samotnością. Paradoksalnie, to Minhyuk był jedyną osobą, która mogła to dostrzec, ponieważ już raz mu się to udało. Jednak chłopak dzisiaj patrzy zupełnie na coś innego... na kogoś innego.

-Zwykle się tak nie rozklejam, wiesz?- Otarł łzy- Pierwszy raz się tym z kimś dziele- Jego drżący głos rozniósł się po pustym mieszkaniu- Nie weź mnie za jakiegoś mięczaka... Po prostu...Ja... Teraz znasz moją największą tajemnicę- Mocniej ścisnął swoje dłonie- Mam nadzieje, że kiedyś ty podzielisz się ze mną swoją.

Czy coś bardziej przybliża do siebie ludzi niż wspólne tajemnice? Z całą pewnością Hoseok mógł powiedzieć, że dzisiaj dał z siebie wszystko. Otworzył się i pokazał swoje wnętrze. Jeżeli Hyungwon pozostanie niewzruszony nawet na to, to czy będzie jeszcze jakiś nieinwazyjny sposób, by mu pomóc?

Siedział w tym samym miejscu przez dobre dziesięć minut, by unormować swój oddech i ogarnąć wszystkie emocje, które nim targały w tamtym momencie. Przez chwile nawet czuł się winny, że obarczył kogoś swoimi problemami, ale zdecydowanie czuł się po tym lepiej. Zadziwiające jak wyrzucenie czegoś z siebie pomagało.

W pewnym momencie stało się coś kompletnie niespodziewanego i niewyobrażalnego. Spod TYCH drzwi z cichym szmerem, wysunęła się mała żółta karteczka. Przez chwile Shin nie mógł uwierzyć swoim oczom i dopiero po chwili, z jakąś dziwną delikatnością. Wziął karteczkę w dłonie.

-Miło mi Cię poznać... Chae Hyungwonie- Uśmiechnął się lekko, trzymając przed oczami kartkę, na której koślawym pismem było napisane imię i nazwisko chłopaka zza drzwi.

~~~

Witajcie

To koniec moich ferii, niestety

Miałem poważne plany odnośnie tej notki, ale... Kompletnie wyleciało mi z głowy co chciałem Wam przekazać ^ ^" Wybaczcie

Dowiedzieliśmy się, że Hyungwon umie pisać

Dziękuje za każde wsparcie, którym mnie obdarzacie <3 To naprawdę wiele dla mnie znaczy

Do zobaczenia~

Roommate #HyungwonhoWhere stories live. Discover now