LXXVI

561 114 76
                                    

           

Na początku nie zarejestrował czym tak właściwie były te uporczywe szturchnięcia, które od dobrych kilku minut usilnie starały się go wybudzić ze snu. W tym momencie jedyne o czym marzył, to porządnie się wyspać przed wykładami, na które powinien udać się już z samego rana. Być może nawet udałoby mu się zrealizować ten plan, gdyby nie cichy i nieco zaniepokojony głos, tuż przy jego uchu.

-Wonho, obudź się.

W jego życiu było kilka rzeczy, które sprawiały, że Hoseok był gotowy w środku nocy poderwać się z łóżka, będąc gotowym zrobić wszystko co tylko będzie trzeba. Do tych rzeczy należała między innymi wojna, ramen i... Hyungwon. Ten ostatni był pierwszym widokiem, jaki zobaczył tuż po otworzeniu swoich zaspanych oczu. Jego twarz znajdująca się tak nieprzyzwoicie blisko sprawiła, że sen był naprawdę ostatnią rzeczą o jakiej mógł w tamtej chwili pomyśleć.

-Nie śpię- uspokoił go, powoli podnosząc się do siadu i jednocześnie nawet na chwilę nie spuszczając wzroku ze swojego nieoczekiwanego gościa. -Co tu robisz? Która godzina?- Pytał, przecierając dłońmi, zaspaną twarz.

-Około czwartej czterdzieści- sepnął, po chwili ciszy, podczas której dłonie Hoseoka zdążyły już wrócić na kołdrę, a jego nieco zmartwione spojrzenie bacznie obserwowało twarz Hyungwona, jakby jego właściciel chciał dojrzeć najmniejszą zmianę w zachowaniu wyższego.

Był zaniepokojony i było to po nim widać, martwił się to i nawet sam Chae musiał przyznać, że to coś za czym tęsknił od tak dawna. I chociaż na każdym kroku dawał Hoseokowi do zrozumienia, jak daremne są jego próby, to gdzieś tam... Głęboko był mu niezwykle wdzięczny, ale niestety... Te wszystkie pozytywne uczucia zdawały się być ogrodzone potężnymi cierniami, które zasiane zostały przez miliony obaw, złych słów i myśli.

Nic co dotyczyło Hyungwona nie było proste.

-Hej- spokojny głos Wonho i jego ostrożny i delikatny dotyk na policzku. - Coś się stało?- Cicha i kojącanuta, a za chwilę ten kolejny ton przepełniony tą szaleńczą troską, gdy mówił. - Masz łzy w oczach, co się stało?

-Ja...- odezwał się krótko. - Po co ja tu przyszedłem?

Krótki, przerywany oddech, roztrzęsione dłonie, które Chae po chwili wplótł we własne włosy, jakby miało mu to w jakiś sposób pomóc wporadzeniu sobie z tym z czym niewątpliwie musiał się mierzyć w tamtym momencie. Ten widok... Łamał serce Wonho z każdą mijającą sekundą, ale zdecydowanie nie to było najgorsze. Był bezsilny w tej sytuacji i to sprawiało największy ból.

-Ej, ej- starał się przykuć jego uwagę, układając swoją dłoń na drżącym ramieniu chłopaka. - Spokojnie, oddychaj, mamy czas.

Wbrew wszystkim oczekiwaniom, Hyungwon naprawdę posłuchał rady Hoseoka i mocno zagryzając dolną wargę, przymknął oczy, starając się unormować oddech. Nie wychodziło mu to może najlepiej, ale mimo wszystko zdawało się to w jakiś sposób pomagać.

-Już dobrze?

Lekkie kiwnięcie głowy na potwierdzenie, zero słów, a przynajmniej w pierwszej chwili, bo już sekundę potem Hyungwon otworzył usta w zamiarze powiedzenia co go sprowadziło do tego miejsca, ale jak szybko spróbował , tak samo je zamknął, spoglądając speszony gdzieś w bok.

Wyglądał uroczo będąc taki niepewny i speszony. Gdyby nie fakt, że ich relacja zdecydowanie na to nie pozwalała, to natychmiast ukryłby go w swoich ramionach i nie puszczał go, aż do momentu, w którym te wszystkie obawy zostałby z niego wyciśnięte.

-Mamy czas- starał się go przekonać.

-Miałem zły... Koszmarny sen- wydusił z siebie. - Głupio zrobiłem przychodząc tutaj- nruknął, szybko podnosząc się z podłogi na której klęczał od jakiegoś czasu.

Roommate #HyungwonhoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz