Rozdział 68

3.9K 178 30
                                    

Tu jest mój dom i tu zamierzam zostać

RILEY

Kątem oka spoglądam na zamyśloną Anę, siedząca po drugiej stronie mojego łóżka, a zaraz potem sama poprawiam swoją pozycję. Nie mam pojęcia o czym powinnyśmy rozmawiać. Od mojego powrotu ze szpitala Ana całkowicie zmieniła swoje podejście do mnie. Często milczy, patrzy czy zamyśla się, jakby duchem przebywała w zupełnie innym miejscu. Nie mam pojęcia czym jest to spowodowane. Teraz nie opowiada już głupich żartów, nie hałasuje, nie zaczepia mnie tylko po to, żeby wszcząć między nami małą bójkę. Może boi się, że mnie urazi? Może nie potrafi rozmawiać ze mną o głupotach tak, jak kiedyś? Może nie wie jak powinna się zachować?

Nie wiem, ale bardzo bym chciała, żeby wszystko było jak dawniej. Żeby jej dziecięcy optymizm udzielił się także mi i żebym przestała myśleć o wszystkim, co się wydarzyło. Chciałabym choć na chwilę oderwać się od szarej, smutnej i ciężkiej rzeczywistości, która nie pozwala mi na chwilę relaksu. Jutro miałyśmy wybrać się na wspólne zakupy, ale mam wrażenie, że ani ja ani ona nie będziemy czerpać z tego żadnej przyjemności. Naprawdę cieszyłam się na to wyjście, ale teraz... teraz nabieram trochę wątpliwości.

- Czemu tak milczysz? – zagaduję po kolejnej chwili ciszy.

Blondynka wzrusza lekko ramionami, nawet na mnie nie patrząc.

- Chyba nie mam nastroju.
- Chodzi o mnie? Coś zrobiłam?
- Nie, oczywiście, że nie.
- Więc co? Zachowujesz się jak zupełnie inna osoba, Ana.
- Wiem, Riley – mówi smętnie. – I przepraszam.
- Powiedz mi co się dzieje... – proszę cicho. – Martwię się, że coś jest teraz nie tak.

Dziewczyna podnosi się i siada na brzegu łóżka, spuszczając bose stopy na podłogę.

- Bo jest – wyrzuca z siebie niepewnie.
- O co chodzi?
- Nie wiem jak mam wrócić do normalności, Riley... Jak skoro wszystko jest takie inne i dziwne? Twój tata leży w szpitalu i walczy o życie, twoja mama jest cieniem samej siebie i ledwo żyje, a ty... Patrzę jak cierpisz, choć nie mówisz tego na głos, i wiem, że nie potrafię ci pomóc. Wręcz przeciwnie, boję się, że zrobię coś nie tak, że powiem coś złego, co jeszcze bardziej cię skrzywdzi, Riley... Nie chcę na sam koniec niszczyć naszej relacji.

Przez chwilę słucham z zaciekawieniem, ale gdy do moich uszu dociera słowo „koniec" mam wrażenie jakbym coś przegapiła. Może jednak czegoś nie usłyszałam?

- Jaki koniec? O czym ty mówisz? – pytam lekko skołowana.
- No... no wiesz... Pewnie wiesz.
- Ale o czym? Ana, nie mam pojęcia o co ci chodzi.
- O tą wyprowadzkę – prawie szepcze.
- Jaką przeprowadzkę?

Czuję, że to nie wróży niczego dobrego, skoro nawet moja przyjaciółka jest w coś wtajemniczona, a ja nie.

- Słyszałam jak mama rozmawia z ciocią Kate – zaczyna niepewnie, unikając mojego wzroku. – Mówiły o przeprowadzce.
- Co? Nie ma mowy. Nigdzie się nie przeprowadzam. Musiałaś coś pomylić.
- Riley, ty nie rozumiesz... Wszystko jest już postanowione. Twoja mama czeka tylko aż twój tata wyjdzie ze szpitala, a potem... a potem zaczynacie nowe życie daleko stąd.

W tym samym momencie, gdy słowa Any opuszczają jej usta, odnoszę wrażenie, jakby ktoś z całej siły uderzył mnie ciężkim przedmiotem w tył głowy. Myśli kołują w miejscu, kłębiąc się boleśnie, a skronie zaczynają niemiłosiernie pulsować. Co tu się, u licha, dzieje?

- Co? – dukam, nie mogąc znaleźć innego słowa.
- Tak mi przykro, Riley. Nie chcę, żebyś stąd wyjeżdżała...
- I nigdzie nie wyjadę – rzucam pewnie, zbierając się na odwagę. – Nie dam się nigdzie wywieźć.
- Naprawdę wolałabym, żebyś tu została. Przed nami ostatnia klasa. Ale... ale twoja mama chyba ma rację i to będzie dla was lepsze. Zbyt wiele złych rzeczy się tu wydarzyło.
- Nie gadaj głupot, Ana. Co będzie lepiej? Zaczynanie od nowa na drugim końcu świata? W obcym miejscu, z obcymi ludźmi, bez przyjaciół, bez bliskich? Nie ma mowy. Nie tak chciałam zaczynać od nowa.
- A co jeśli znów się coś stanie? Może lepiej będzie jak znajdziecie się na drugim końcu świata.

Kręcę przecząco głową.

- Nie ma mowy. Ja się nigdzie nie wyprowadzam. Chcę zostać tutaj i koniec kropka. Nie zostawię ciebie, nie zostawię szkoły i znajomych. Po prostu nie ma takiej opcji. Tu jest mój dom i tu zamierzam zostać.
- Z tym też będzie problem, Riley...
- Co? – ponownie zerkam lekko zszokowana na przyjaciółkę, która nie ma odwagi spojrzeć mi w oczy.
- Pojutrze przychodzi do was jakiś facet. Będzie oglądać dom, bo chce go kupić.

Choć to wcale się nie dzieje, czuję ponowne, jeszcze silniejsze uderzenie w głowę.

- Przecież tata...
- Tak. Ale chcą podpisać umowę, mówiącą, że jak tylko będzie taka fizyczna możliwość, to wyprowadzacie się i oddajecie klucze nowemu właścicielowi. Ta rozmowa była tak długa – dodaje nagle. – Wiem wszystko, Riley.

Jak własna matka mogła zrobić mi coś takiego? Czemu o niczym mi nie powiedziała? Czemu nie zapytała mnie i Maxa o zdanie? Czemu decyduje za nas? Jak mogła?

- Nie – oponuję, wstając z łóżka. – W takim razie ja wynoszę się stąd już teraz.
- Co? Riley, oszalałaś?
- Nie, nie oszalałam. Nie zamierzam zostać tu ani chwili dłużej.
- I gdzie pójdziesz? Oczywiście możesz iść do mnie, ale to pierwsze miejsce, do którego pójdzie twoja mama, gdy zobaczy, że cię nie ma.
- Dlatego nie pójdę do ciebie – wyjaśniam, wyciągając niewielką walizkę, która mimo małych rozmiarów potrafi pomieścić naprawdę pokaźną liczbę rzeczy. – Pomieszkam trochę w hotelu w mieście. Mam wystarczającą liczbę oszczędności.
- Riley... – zaczyna Ana. – Nie powinnaś tego robić. Twoja mama zejdzie na zawał jak wróci do domu i zobaczy, że cię nie ma.
- Wiesz co? Mam to gdzieś.
- Riley... nie mów tak. Przecież ona pomyśli, że znów coś ci się stało...

Gdy tylko dopuszczam rozsądek do głosu, od razu zaczynam żałować swoich słów. Ana ma rację, nie mogę zrobić tego mamie. Bez względu na to jak źle się wobec mnie zachowała, nie mówiąc mi o planach przeprowadzki. Od razu przypominam sobie wszystko, co czułam, siedząc na tej obrzydliwej ławce na cmentarzu w towarzystwie dwóch kompletnych psycholi. Nachodzący mnie strach tylko wzmaga poczucie winy. Wtedy modliłam się, żeby jeszcze raz ją zobaczyć i móc ją mocno przytulić, a teraz pieprzę jak potłuczona, planując złamanie jej serca po raz kolejny. Nie jestem taka, nie ja.

Odstawiam walizkę na miejsce i siadam na krześle przy biurku.

- Dobra, przesadziłam – przyznaję. – Ale... ale ja nie chcę się stąd wyprowadzać, Ana.
- Wiem – wzdycha. – Ja też nie chcę, żeby tak było. Ale nie masz wyjścia. I tak będzie dla ciebie lepiej, Riley. A jako twoja przyjaciółka, która kocha cię nad życie, muszę to przyznać pomimo własnej niechęci do tego planu. Nowe miejsce i nowi ludzie pozwolą ci dojść do siebie, zaufaj mi.

Mam ochotę się rozpłakać. Może jest w tym trochę prawdy. Ale naprawdę nie chcę zostawiać tutaj Any i jechać w nieznane samotnie. Może i nigdy nie miałam problemów z nawiązywaniem znajomości, ale po tym wszystkim... mam wrażenie, że nie jestem już tą samą dziewczyną, którą byłam jeszcze miesiąc temu. Jakby coś się we mnie zmieniło. Nie wiem czy na nowo będę w stanie zaufać obcym ludziom i wpuścić ich do swojego życia, nie wiem czy dam sobie radę i pokonam własne lęki, rozpoczynając nowe życie w całkowitej samotności. Wiem, że w towarzystwie najlepszej przyjaciółki na pewno by mi się to udało, ale bez niej?

- Może. Ale nie chcę cię tu zostawiać. Nie chcę iść sama do ostatniej klasy, Ana... Miałyśmy zrobić to razem. Przejść przez edukację od A do Z razem, w jednej klasie. A teraz co?
- Wiem... – dziewczyna podchodzi do mnie i mocno mnie przytula. – Wiem, Riley. Ale... ale tak naprawdę będzie lepiej. I nie złość się na mamę, że niczego ci nie powiedziała. Nie chciała źle. Po prostu pewnie nie chciała cię martwić i dokładać ci problemów, których i tak masz już wystarczająco dużo.
- Nie dam sobie rady sama...
- Dasz. Kurdę, dasz. Riley, nie znam drugiej takiej dziewczyny jak ty. Zresztą, żadnej innej nie znam tak dobrze. I dlatego tylko ja mogę ocenić czy sobie poradzisz czy nie. Ale dla pewności... pogadaj jeszcze z mamą, może to ja coś przeinaczyłam. Nie wiem.

Kiwam potakująco głową,odsuwając się od blondynki, jednocześnie wycierając mokre od łez policzki. Spoglądam na nią ze smutkiem wymalowanym w oczach i dostrzegam, że jejwyglądają podobnie do moich. Tyle że u niej dostrzegam jeszcze cień nadziei, wiary i zapewnienia, że wszystko będzie okej.

********
Jeśli spodobał Ci się ten rozdział lub jesteś ciekaw dalszych losów bohaterów - zostaw po sobie ślad w postaci komentarza lub gwiazdki!

Do następnego :)

Tajemniczy Współlokator - Bez Ciebie | ZAKOŃCZONEWhere stories live. Discover now